Porównując sytuację w Polsce i na Węgrzech, komentatorzy często zwracają uwagę na podobieństwa między Prawem i Sprawiedliwością a Fideszem. Umykają im jednak zazwyczaj analogie między opozycją polską i węgierską, a przecież to właśnie ich działalność w dużej mierze składa się na sukces obecnych rządów w Warszawie i Budapeszcie.
Przeciwnicy Fideszu po klęsce wyborczej w 2010 roku przypominali boksera, który został znokautowany i nie może dojść do siebie. Na ringu sędzia odlicza do dziesięciu, by zawodnik mógł stanąć na własnych nogach i kontynuować walkę. Na Węgrzech odliczanie trwa już niemal osiem lat (bez trzech miesięcy), a przegrani zachowują się, jakby nadal byli zamroczeni serią ciosów i nie docierało do nich, co się dzieje wokół.
Lewicowo-liberalna opozycja nie jest w stanie zrozumieć przyczyn swojej porażki. Jej program sprowadza się głównie do jednego hasła: odsunąć Fidesz od władzy. W tym celu mobilizowana jest „ulica i zagranica”, pisane są donosy do Brukseli, trwa straszenie faszyzmem, a skutki są odwrotne od zamierzonych: poparcie dla rządzących stale rośnie.
Od siedmiu lat lewicowo-liberalna opozycja znajduje się w rozsypce. Związek Wolnych Demokratów, który był odpowiednikiem polskiej Unii Wolności, nie dostał się w 2010 roku do parlamentu i wkrótce potem przestał istnieć. Postkomuniści podzielili się na trzy zwalczające się nawzajem ugrupowania: Węgierską Partię Socjalistyczną (Gyula Molnár), Razem 2014 (Gordon Bajnai) i Koalicję Demokratyczną (Ferenc Gyurcsány). W obozie Zielonych również doszło do rozłamu na LMP – Polityka Może Być Inna (András Schiffer) i Dialog na rzecz Węgier (Gergely Karácsony).
W zeszłym roku miała miejsce też próba wykreowania nowego ugrupowania politycznego z ruchu obywatelskiego Momentum (Andras Fekete-Gyoer), który odniósł sukces, blokując starania Budapesztu o zorganizowanie letnich Igrzysk Olimpijskich w 2024 roku. Na fali tego osiągnięcia powołano do życia partię o tej samej nazwie, ale nie wyrosła ona ponad poziom politycznego planktonu.
Jest po stronie lewicowo-liberalnej jeszcze jeden przeciwnik Fideszu: George Soros, który (podobnie jak w Polsce) ma wpływ na niektóre media, jednak jego wizja „nowego wspaniałego świata” raczej odstręcza niż przyciąga większość Węgrów.
Grzegorz Schetyna, Ryszard Petru i Adam Michnik sprawiają wrażenie, jakby uczestniczyli w szkoleniach organizowanych przez węgierskich opozycjonistów i uczyli się od nich pilnie, jak tracić poparcie społeczne i nie rozumieć, dlaczego tak się dzieje.
Najpoważniejszym przeciwnikiem Fideszu na Węgrzech jest nacjonalistyczny Jobbik (Gábor Vona), który od kilku lat zajmuje we wszystkich sondażach drugie miejsce jako najpopularniejsza partia. Ugrupowanie jednak trzeszczy w szwach i w każdej chwili grozi mu rozłam, który wynika z ewolucji ideowej zainicjowanej przez liderów Jobbiku. Doszli oni mianowicie do wniosku, że jedyną drogą do poszerzenia elektoratu jest ruch w kierunku centrum. Złagodzili więc swój radykalny charakter i zaczęli kokietować centrowych wyborców. Doszło nawet do tego, że wystąpili przeciwko Fideszowi podczas referendum, w którym partia Viktora Orbána nawoływała do odrzucenia kwotowego systemu kwot relokacji imigrantów. To oczywiście nie spodobało się wielu starym działaczom Jobbiku, którzy uważają, że otoczenie Gábora Vony zdradziło ideały i program partii. W efekcie w ugrupowaniu trwa zacięta walka między dwoma frakcjami, która może zakończyć się rozłamem.
To wszystko sprawia, że dla Fideszu nie ma w tej chwili realnej alternatywy. Jest wybór między powagą a niepowagą, sprawczością a paraliżem, państwem realnym a teoretycznym. Jedyną zagadką dla publicystów pozostaje dziś pytanie, czy podczas najbliższych wyborów, do których zostały trzy miesiące, Fidesz osiągnie samodzielnie większość parlamentarną czy konstytucyjną.
Czy w Polsce możliwy jest do powtórzenia scenariusz węgierski? Z pewnością wiele zależeć będzie od tego, czy opozycja polska nadal postępować będzie tak, jak jej odpowiedniczka u naszych bratanków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/375328-opozycja-polska-kroczy-sladami-opozycji-wegierskiej-czy-efekt-bedzie-taki-sam