Z wiadomych przyczyn słowo kasta stało się z dnia na dzień uosobieniem wszelkiego rodzaju cwaniaków na stanowiskach, ludzi o marnym charakterze, acz mających się za jednostki wybitne, godne najwyższych zaszczytów. Nie bardzo pamiętam nazwiska damy, która publicznie ogłosiła przynależność do sędziowskiej kasty, ale czy aby na pewno warto owo nazwisko przechowywać w pamięci? Bardzo to wątpliwe.
Sprawa jednak wciąż istnieje, bo jednak byłoby wspaniale mieć pewność, że właśnie w obrębie wymiaru sprawiedliwości, szczególnie jednak wśród sędziów usytuowanych hierarchicznie w tym środowisku, słowo kasta ma swój sens. Nie z nadania cwanych, chytrych, a często sprzedajnych kolegów, którzy swe własne kariery gotowe są w każdej chwili postawić wyżej niż obiektywizm, prawda, uczciwość. Za to z ogromnej satysfakcji, mającej źródło w poczuciu obowiązku wobec oczekiwań społecznych, nieuczestniczeniu w żadnej lokalnej ani też jakiejkolwiek innej koterii.
W takich okolicznościach wszyscy sędziowie składający podpisy pod werdyktami zgodnymi z oczekiwaniem rozmaitych mafii, jak choćby tymi przyznającymi prawa właścicielskie oszustom w Warszawie, zachowujący się, jak słynny już sędzia Milewski, czy też zwykli złodzieje, traciliby swe stanowiska natychmiast po ujawnieniu ich roli w szmaceniu zawodu. Ten sam los powinien spotykać wszelkich politykierów w togach. Powinno się ze święcą w ręku szukać sędziów godnych najwyższego zaufania, ale nie mogą to być świece niesione podczas politycznych przemarszów lub wieców.
Pewnie każdemu marzy się taki dobór sędziowskiej kadry, która – tak, jak śnił prof. Strzembosz – potrafi sama uporać się z epidemią cwaniactwa, karierowiczostwa, służalczości, bezideowości, korupcji, czy wreszcie politycznego awanturnictwa. Sen Pana Profesora nie tylko rażąco poróżnił się z rzeczywistością, ale też utwierdził wielu sędziów z wysokich sfer zawodowych, że są warci wszelkich honorów, choć szło tu bardziej o honoraria niż o honor.
Teraz pojawiła się szansa na odnowienie ślubów korporacji. W nowych warunkach i w nowej epoce. I tylko od samych sędziów zależy, czy skorzystają z okazji, by swój zawód umieścić pośród wzbudzających szacunek, a nie kpiny lub czasem inwektywy. Stare wygi już dziś namawiają jednak do bojkotowania nowych nominacji. Niczego innego po nich spodziewać się nie można, więc trzeba spokojnie iść dalej. Słowo kasta może, a nawet powinno brzmieć dumnie. Nie wykluczałbym nawet pewnej dziedziczności, jak dyktuje hinduska tradycja kast. Byle była to dziedziczność talentów, a nie udziału w cuchnącym interesie. Zatem w dzisiejszej rzeczywistości, jabłko musiałoby paść bardzo daleko od jabłoni. Trudne to, ale nie niemożliwe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/375232-marze-o-sedziowskiej-kascie-wybitnej-pracowitej-przyzwoitej-pozbywajacej-sie-natychmiast-karierowiczow-i-kretaczy