Nie jestem portrecistą. Ale zmiana twarzy Ryszarda Petru w ostatnich tygodniach jest tak duża, że trudno tego nie zauważyć.
Jeszcze do niedawna fizjonomia lidera Nowoczesnej niczym się nie wyróżniała. Przypominała mi pewnego księgowego z czasów PRL z pracowniczej spółdzielni blacharzy. Jej pracownicy zajmowali się przycinaniem stalowej blachy na wiaty, zgodnie ze składanymi zamówieniami, jeśli idzie o wymiary. Księgowy ten podobny do Ryszarda Petru sprawdzał, ile blachy już wyszło z magazynu. Odejmował tę liczbę od ogólnej ilości, jaka była na początku miesiąca i wychodziło mu, jak dużo jeszcze może przyjmować nowych zamówień, tak żeby mogły być one realizowane zgodnie z terminami uzgodnionymi z odbiorcami. Inaczej mówiąc, pilnował w papierach, żeby zamówienia nie przekraczały limitu posiadanej blachy.
Dokładne wyliczanie tego, dla owego człowieka (przypominającego Ryszarda Petru) było przeszkodą nie do pokonania. Toteż musiano co kilka dni wstrzymywać przyjmowanie zamówień, żeby nie zaliczać wpadek. Do rachunków siadali także przycinacze blachy. Firma stawała. Liczono, sprawdzano ile jest blachy w magazynie. Po kilku dniach „Petru” znowu mógł przyjmować zamówienia. Bardzo się przy tym denerwował, ale starał się być uprzejmy i uśmiechnięty. Tak było do czasu, kiedy ogłoszono nowe wybory na księgowego. Wtedy ogromnie się zmienił. Zapadł się siebie, chodził markotny, a później w ostatniej chwili chciał zrezygnować. Jednakże blacharze uprosili go, żeby został, bo jest nieoceniony – przekonywali go. Tylko on jeden umie liczyć i dzięki niemu firma osiąga duże zyski.
Czy tak będzie z Petru dzisiejszym. Początek jest podobny do tego sprzed kilkudziesięciu lat. Za chwilę wybory. Petru nie jest tym człowiekiem, którego do tej pory znałem. Ma twarz gościa kompletnie zagubionego. Gdyby tylko to, byłoby nieźle. Ale to spojrzenie człowieka zagubionego i przestraszonego. Jakbym go chciał zaatakować jajkiem. I to nie ugotowanym na twardo. Ale surowym. I w dodatku nie świeżym. Nigdy by mi nic takiego nie przyszło do głowy.
Znowu trochę przesadziłem. Zapomniałem się i zacząłem fantazjować. Przecież Petru jest smutny, zagubiony i przestraszony z innego powodu niż blacha. Katarzyna Lubnauer – to jego zmora obecna. Wprawdzie mówi, że wybory wzmocnią jego pozycję przewodniczącego Nowoczesnej, ale chyba sam w to nie wierzy.
Przeciwko niemu sprzysięgła się kasta kobiet Nowoczesnej – Kamila Gasiuk-Pihowicz i Katarzyna Lubnauer. Ta pierwsza zrezygnowała z wyścigu do fotela przewodniczącej partii, ale poparła swą przyjaciółkę. To znacznie zwiększa jej szanse.
Martwię się jedną tylko rzeczą. Czy po przegranej Joanna Schmidt nie zostawi Ryszarda Petru dla Katarzyny Lubnauer.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/368165-maskowanie-niepewnosci-petru-przewodniczacy-ma-twarz-goscia-kompletnie-zagubionego-gdyby-tylko-to-byloby-niezle