Najpierw preambuła - opowiastki o tym, że nie ma ludzi niezastąpionych włóżmy pomiędzy bajki. Spróbujmy zastąpić kimś matkę, wypróbowanego sąsiada, ulubionego nauczyciela. Nie wspominając już Norwida, Słowackiego, Wyspiańskiego i wielu im w geniuszu podobnych.
Nie ma dziś potrzeby, by używać tu słów od wielkiego dzwonu, lecz szastanie najbliższym życiorysem Jarosława Kaczyńskiego jest zajęciem tyle bałamutnym, co i jałowym. Tu i tam chciano by go widzieć w roli premiera, gdzie indziej słychać postulaty, by szykował się do prezydentury, jeszcze gdzie indziej namowy do codziennego zarządzania gabinetem, którego premierem ma być nadal Beata Szydło.
Chciałoby się powiedzieć a sio, podpowiadacze i dywersanci! Jeśli ktoś dobrze obserwował niedawną przeszłość i potrafi z niej wyciągnąć właściwe skojarzenia, to Jarosław Kaczyński bardzo rzadko, by nie powiedzieć nigdy, ulega jakimś podszeptom i politycznym receptom na dozgonną świetność, a przynajmniej na taktykę tę świetność prolongującą. W dziedzinie przygotowania właściwej strategii jest prawie od zawsze indywidualistą i nawet, gdy coś w przewidywaniach zawiedzie, potrafi niepowodzeniem obciążyć siebie, wyłącznie siebie.
Tak przecież było w przypadku próby przejęcia posłów Andrzeja Leppera bez Leppera. Wówczas, jak wiadomo, oddał władzę ani przez chwilę nie przeciągając terminu. Postawił na nową grę, długoterminową, opartą na ciężkiej pracy i właśnie trwają żniwa, jako jej rezultat. Gdyby taki Ludwik Dorn, na przykład, wytrzymał presję czasu i przepędził na czas swe ego, byłby też wartościową postacią wśród żniwiarzy. Ale nie wytrzymał, dlatego dziś musi siedzieć w jakimś kącie i stamtąd próbować sygnalizować, jak to dawni krytycy teatralni pisywali, kroki za sceną.
Podobnych Dornowi uzbierałoby się trochę. Dlatego nie usprawniajmy politycznych planów Jarosława Kaczyńskiego. Według mnie jest dziś w świetnym dla niego miejscu strategicznym, wypracowanym wyłącznie przez siebie. Być może prezes PiS myśli o kolejnym etapie, ale nic mi do tego. Mogę mu tylko życzyć powodzenia, ponieważ dotychczasowe projekty w pełni się udały. Łącznie ze wskazaniami personalnymi. Czy ktoś inny potrafiłby tak pewnie ograć Komorowskiego, jak Andrzej Duda? I gdzie bylibyśmy w przypadku zasiedzenia prezydenta, proponującego swym przeciwnikom politycznym lewatywy?
Jarosław Kaczyński ma zespół. Chciałoby się, by był jeszcze sprawniejszy. Lecz nie marzmy o niebieskich migdałach. Cały scenariusz rozpędzenia poprzednich opryszków wymyślił samodzielnie, nie czekał na grupowe samobójstwo na pasach pijanych zakonnic. Ta scena powstała w głowie bezczelnego typa, łaknącego dożywotniego pomiatania Polakami przez jego środowisko. I ten cyniczny seans zakończył Jarosław Kaczyński. Na ekranie pojawił się napis „Teraz Polska”. I jeśli chcemy, by owa projekcja wciąż trwała, czekajmy spokojnie na kolejne dni. Bez wywoływania duchów, ponagleń, wzywania straży do nieistniejącego pożaru. Chrońmy Pana Prezesa pod każdym względem. Przed własnym chciejstwem też.
-
Doskonała lektura na weekend! Tygodnik „Sieci”. A w nim jak zawsze ważne i aktualne tematy, ciekawe teksty i znakomite fotografie.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl. i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/367623-jaroslaw-kaczynski-jest-tylko-jeden-wiec-chronmy-go-od-zaraz?wersja=mobilna