W 2015 r. Grzegorz Schetyna prowadził swoją partię do przegranych wyborów. Wiedział, że po dwóch kadencjach Polacy mają dość pozorów, a buta Platformy przekroczyła stany nie tylko alarmowe, ale i akceptowalne. Mógł tylko minimalizować straty. Najbliższy rok będzie dla niego czasem o wiele trudniejszym. Tym razem gra toczy się o przetrwanie jego formacji. Najpoważniejsze wyzwanie: obronić dwa najważniejsze ośrodki, w których Platforma przez dekady wyhodowała sobie gigantyczne kłopoty i które z atutów stały się kulami u nogi.
Siłą PO były duże miasta. W nich znajdowała dający szanse na całościowe zwycięstwa grunt pod post-politykę, prowadzoną pod pudrem nowoczesności, leczącej kompleksy pseudoeuropejskości, w oderwaniu od biednego zaścianka Polski B, z roku na rok coraz wyżej podnoszącego czerwoną kartkę dla coraz bardziej zadufanej w sobie władzy.
Warszawa – stolica, największe miasto, największe pieniądze, najwyżej na świeczniku. Gdańsk – „kolebka polskiej wolności”, kolebka Platformy i jej bastion od zawsze.
Hanna Gronkiewicz-Waltz i Paweł Adamowicz to symboliczne postacie w Platformie Obywatelskiej. Ta pierwsza – była prezes NBP, wiceszefowa partii, budownicza struktur PO w Warszawie, na stanowisku od 11 lat. Ten drugi – w wojewódzkich miastach najdłużej urzędujący platformerski prezydent, współzałożyciel regionalnych struktur PO, na stanowisku od 19 lat.
Dziś te dwie postacie łączy jeszcze jedno – są gigantycznym obciążeniem dla Platformy Obywatelskiej. Stali się bowiem symbolami patologii i arogancji. Gronkiewicz-Waltz – złodziejskiej reprywatyzacji, tolerowania mafijnych układów w stolicy, odwrócenia się od najsłabszych mieszkańców, a ustawienia frontem do grup przestępczych. Adamowicz – przerobienia dużego miasta na własne księstwo, mnożącego się tajemniczo majątku (coraz liczniejszych mieszkań finansowanych z nieudokumentowanych dochodów zdywersyfikowanych na 36 rachunkach bankowych), niejasnych układów deweloperskich.
Adamowicz zawiesił członkostwo w PO po postawieniu mu zarzutów. Gronkiewicz-Waltz zawczasu wycofuje się rakiem z aktywności w partii.
Adamowicz jeszcze trzy tygodnie temu rozważał szósty start w wyborach prezydenckich. Został szybko spacyfikowany – próbę przejścia z europarlamentu do gdańskiego ratusza zapowiedział już Jarosław Wałęsa. Nie można wykluczyć, że gdy wyścig o klucze do miasta nad Motławą będzie na finiszu, urzędujący prezydent usłyszy wyrok.
Gronkiewicz-Waltz do żadnych wyborów już się nie wybiera. W ogóle nigdzie się nie wybiera. A zwłaszcza na posiedzenie Komisji Weryfikacyjnej, co budzi coraz głębszą irytację we władzach Platformy.
PO wie, że musi poświęcić swoją wiceprzewodniczącą. Ale wolałaby przy tym pokazać choć krztynę przejrzystości i odwagi. HGW wie, że to już jej koniec. Woli więc ryzykować egzekucję idących w dziesiątki tysięcy złotych kar finansowych za niestawiennictwo niż egzekucję polityczną na oczach kamer wszystkich telewizji. Nie ma dobrego wyjścia.
Jej partia jest do tego stopnia spanikowana, że przebąkuje nawet o możliwości poparcia w stolicy kandydata Nowoczesnej, co z punktu widzenia Schetyny byłoby wręcz upokarzające.
Czego by PO nie zrobiła, wyścigi o prezydenturę w Warszawie i Gdańsku będą się odbywać w cieniu przekrętów kojarzących się z jej niedawnymi liderami. Może to oznaczać spektakularną klęskę w najbardziej prestiżowych ośrodkach. Czyli najgorsze z możliwych otwarć przed wyborami do parlamentu krajowego i europejskiego w 2019 r.
Przy takim (bardzo prawdopodobnym) scenariuszu nie potrzeba wiele wyobraźni, by na kartach wyborczych nie dostrzec pozycji: Komitet Wyborczy Platforma Obywatelska RP.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/363632-gdansk-warszawa-wspolna-sprawa-czyli-dekady-hodowli-klopotow-to-w-tych-miastach-moze-dokonac-sie-ostateczny-krach-po