Zapukałam do drzwiu gabinetu i rozległ się taki wrzask, że aż przestraszyłam się
— zwierzała się lata temu Ewa Kopacz.
Pani wówczas minister zdrowia odwiedziła incognito kilka nocnych przychodni. Udawała, cytuje, „zwykłą pacjentkę”. Gdzieś ją zwymyślano, skądś próbowano wygonić… Zapewne tylko z zawodowej solidarności, wszak sama była kiedyś lekarką w Chlewiskach, nie ujawniła szczegółów, kto ją zwymyślał i skąd próbowal wygonić. Zapowiedziała jedynie, że uzdrowi służbę zdrowia…
Niestety, nie było kiedy. Cztery lata to niewiele, na dodatek musiała pilnować sekcji w Moskwie i ziemię przekopywać na metr głębokości pod Smoleńskiem, a tuż po tym powierzono jej bardziej odpowiedzialne funkcje marszałkini Sejmu oraz szefowej rządu RP. Czyli też nie miała możliwości tym uzdrawianiem służby zdrowia się zająć. Na koniec, acz na krótko, zdążyła się tylko zainteresować jakością żywienia zbiorowego pasażerów PKP w pociągach, że wspomnę słynne pytanie pani premier Kopacz ubiegającej się o prolongatę na tej posadzie: „Jak smakuje kotlecik…?”
W każdym razie w resorcie zdrowia zastąpił ją lata temu Bartosz Arłukowicz, też medyk z wykształcenia, też z pociągiem do ludzi i polityki, a w wolnych chwilach gitarzysta. Mówią, że z niego taki lekarz jaki gitarzysta i polityk, ale to złośliwcy jacyś. No bo okazał się na tyle był mądry, że wiedział kiedy rzucić SLD w kibini babuszki i przytulić się do PO. W nagrodę za tę determinacje w dążeniu dostał przejściowy etat „pełnomocnika premiera Donalda Tuska „do spraw przeciwdziałania wykluczeniu” - tak to wymyślono na okoliczność. Następnie, już w nowym rozdaniu Arłukowicz objął docelową posadę ministra zdrowia właśnie. Wprawdzie lecznictwa też nie wyleczył, ale za to protestujących lekarzy pogonić umiał. I odważnie, nie to co te dzisiejsze mięczaki z rządu PiS, na ściance ministerstwa zdrowia, przed kamerami, wyłuszczał, że nienasyceni medycy „eskalują żądania”. Dziś były minister tym się nie chwali. Inne swe osiągnięcia podkreśla, że przykładowo wprowadził tzw. pakiet onkologiczy.
Fakt, wprowadzał, na czym wielu skorzystało. M.in. Henryk Sawka, też ze Szczecina, który za drobne rysuneczki „objaśniające”, co to ten pakiet, dostał niedrobne 60 tys. zł. Według portalu wp.pl, Sawka twierdził, że od innego skasowałby dużo więcej. Ale przyjaźń to przyjaźń, swoje prawa ma. Dzieła Kopacz w reformowaniu służby zdrowia minister Arłukowicz nie dokończył, ponieważ po wybuchu afery taśmowej sam podał się do dymisji. Ponoć był częstym gościem pewnej restauracji. Mniejsza z tym, może to tylko plotki i pomówienia rozpowszechniane przez tych wrednych pisowców. Więc teraz Kopacz i Arłukowicz występują wespół w zespół, by w obalaniu rządu PiS żądz moc móc wzmóc. Czują widać niedosyt i chcieliby coś dokończyć. To udzielą razem wywiadu na sejmowym korytarzu, to w studiach oddanych im mediów… - „doktor” Ewa np. w Polsacie lub TVN - że urzędujący minister zdrowia jest do bani, zaś „doktor” Bartosz w RMF FM - jaki ten Konstanty Radziwiłł „niedecyzyjny”, że młodzi „powinni się ocknąć, bo za chwilę nie będzie gdzie i nie będzie można wyjeżdżać”… A i z Twittera potrafi pogonić kota urzędujacej premier Beacie Szydło: „To Pani praca jest. Ludzie głodują!”.
Generalnie, co były minister Arłukowicz wyłożył w „Pociągu do polityki” Polsatu, a o czym Kopacz doskonale wie, w końcu była i ministrem i premierem i szefową partii, „Program wyborczy jest nieważny. Trzeba przede wszystkim odsunąć PiS od władzy”, koniec cytatu. Cóż, jak swego czasu radził opozycji prezydent Bronisław Komorowski, „zalecałbym lewatywę, to dobrze robi na głowę!”…
-
Polecamy nowy numer największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „Sieci”, w sprzedaży od 16 października br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/362534-lewatywa-na-glowe-czyli-o-eksministrach-zdrowia-kopacz-i-arlukowiczu-ktorzy-dzis-wespol-w-zespol