Pisałem już na tym portalu, że nie przekonuje mnie większość argumentów za zamykaniem wielkich sklepów w niedzielę. Nie dotykam argumentu religijnego, bo polemika z nim wchodzi w obszar duchowości. Zresztą postulująca zamykanie wielkie sklepy w niedzielę Solidarność inaczej swój postulat podbudowuje. Projekt Solidarności z zasady nie jest sprawiedliwy. Nie chodzi już o to, że dziennikarze czy kierowcy autobusów w niedzielę pracować muszą ( nie piszę już o lekarzach, strażakach czy policjantach, których zawód jest specyficzny). Chodzi mi nawet o pracowników tej samej branży, którzy będą różnie traktowani przez ustawę.
Przecież praca obsługi kina w kinie nie różni się wiele od pracy w markecie. Takie osoby też muszą cały dzień robić fizyczne rzeczy ( sprzątać sale kinowe etc), a nie „tylko siedzieć i sprzedawać bilety”. Kelnerki i kucharze w lokalach gastronomicznych umieszczonych w centrach handlowych ( a dziś to przecież norma) nie mają cięższej pracy niż pracownicy lokali w innych miejscach. A jednak dostaną dzień wolny. Ich koledzy i koleżanki z lokali poza centrami wolnej niedzieli mieć nie będą. Jest to dyskryminacja. Zakaz dla takich lokali odbije się też na ich kondycji finansowej. W dzień wolny, gdy rodziny chętniej spędzają czas w restauracjach, nie mogą takie lokale konkurować na wolnym rynku.
Pracownicy stacji benzynowych też sprzedają jedzenie. Dziś stacje benzynowe, większość w rękach wielkich korporacji jak supermarkety, są gastronomiczno-spożywczymi sklepami. Czy będzie trzeba oddzielać płachtą część spożywczą od kas? Absurd.
Niemniej jednak jestem skłonny poprzeć zakaz handlu w niedzielę. Z jednego powodu. Tylko jednego. Ten zakaz naprawdę może pomóc małym sklepom, których jestem entuzjastą. Wspieram całym duchem takie miejsca. Nadają one klimat dzielnicy. Potrafią być miejscem spotkań sąsiadów. Są jak sklep z papierosami na Brooklynie Augieggo w filmach „Dym” i „Brooklyn Boogie” Wayne’a Wanga, gdzie podtrzymywano międzyludzkie relacje.
Uwielbiam takie klimatyczne sklepy w Italii czy na amerykańskiej prowincji. W USA takie miejsca sobie radzą mimo otwarcia wszystkich sklepów w niedzielę, ale Amerykanie mają prawdziwego ducha obywatelskiego, który przez komunistyczną tresurę w Polsce się nie odrodził. Lokalny patriotyzm i poczucie wspólnoty nie pozwala Amerykanom dopuszczać do śmierci takich sklepów.
Kto wie, czy zakaz handlu w niedzielę nie spowodowałby wsparcia dla odrodzenia poczucia takiej wspólnoty. Osiedlowej, lokalnej. Sąsiedzkiej. Warto spróbować, mimo, że nie lubię kontrolowania rynku przez rząd. Tym razem cel jednak jest wyższy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/362163-wsparcie-dla-malych-sklepow-tylko-to-mnie-przekonuje-do-zakazu-handlu-w-niedziele?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+wPolitycepl+%28wPolityce.pl+-+Najnowsze%29