Aktor Jerzy Stuhr, ojciec aktora Macieja Stuhra wyraził się w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” o Polakach, choć czuje się wciąż Austriakiem:
Mieszkam na wsi, obserwuję ludzi od 30 lat. To się tliło i nagle przyszło do głosu. Mówię o takim zaprzaństwie, o narodzie gnuśnym, nacjonalistycznym, antysemickim. O lenistwie, brudzie, wewnętrznym niechlujstwie, nieposzanowaniu prawa.
W drodze do „dobrej zmiany”, a była to długa, bo trwająca 28 lat droga, naród polski podlegał uporczywej transformacji myśli, mowy i uczynków. Nie tylko naród, ale przede wszystkim jego „elity” okrągłostołowe. Nic dziwnego, że mamy dziś do czynienia z autorytetami kulturalnymi inaczej, nie takimi jakimi szczyciliśmy się w epoce rozbiorów, ani w II Rzeczypospolitej, ani nawet na początku komuny, kiedy to na uczelniach kształcili studentów wybitni przedwojennilnaukowcy, ludzie o wysokiej kulturze wyniesionej z domu, reprezentujący klasę i wiedzę, o której ich wyłonieni w procesie tzw. transformacji następcy nawet nie mogli marzyć. Podobnie było z aktorami, reżyserami, autorami tekstów do piosenek i ich kompozytorami. Nie do porównania z dniem dzisiejszym. Coś się porobiło, nie tylko w Polsce ale i w tzw. cywilizowany świecie, który odrzucił uznawane dotąd wartości na rzecz prostactwa, chamstwa i kulturalnej tandety. Żeby było śmieszniej, wyłoniły się samozwańcze autorytety moralne, dyktatorki i dyktatorzy „stylu życia”, naśladującego styl hollywoodzki czyli lewacki. W ten sposób udało się naszym celebrytom doszlusować do kalifornijskiego establishmentu, plującego na prezydenta Trumpa, bo nie jest liberałem, tylko mówi to co myśli, a to jest wśród hipokrytów tak moralnych jak i artystycznych surowo zakazane.
I tak narodził się Pollywood, żałosna popłuczyna Hollywoodu, słynąca gwiazdami rangi wschodnioeuropejskiej, dokładająca starań, by nie wspierać finansowo produkcji narodowych, patriotycznych i pokazujących prawdę, zarówno historyczną jak i współczesną. Ludzie czerpiący profity z III RP poczuli się w nowej sytuacji politycznej zawiedzeni i oszukani, zaniedbywani oraz nie kochani przez szeroką publiczność. I wyszło z nich to co wyjść musiało, to zaprzaństwo wyrosłe z komunizmu, który je uprzywilejował i nagrodził, czyli potkomunizm, który przykleił się do tych ludzi już na zawsze, do śmierci. Jerzy Stuhr, Agnieszka Holland, Wojciech Pszoniak, czy Krystyna Janda uważają, że mogą sobie pozwolić na chamstwo, bo ich chamstwo jest elitarne, wyjątkowe i słuszne. Są intelektualnie słabiutcy ale za to obdęci i obrażeni na ten „naród gnuśny”, brudny i niechlujny. Takiego samego zdania o Polakach jest skąd inąd bardzo dobry aktor, Wojciech Pszpniak, ale on mieszka w Paryżu więc pogardza Warszawą i resztą Polski. W wywiadzie dla „Newsweeka” stwierdził autorytatywnie: „Rynsztok wchodzi do polskich domów”. I powołuje się na byłe autorytety: ” Gdy żył Geremek, Mazowiecki, Meller czy Bartoszewski, gdy ich głos był obecny w debacie, to miałem wrażenie, że wszystko u nas jest tak jak gdzie indziej w cywilizowanym świecie. A dziś? Miernoty i karierowicze zmuszają nas, żebyśmy byli tacy jak oni, bo tylko zniżając się do ich poziomu, można próbować prowadzić dialog. Dla ludzi kultury to nie do przyjęcia”.
Niektórzy ludzie kultury parający się aktorstwem nie koniecznie wyróżniają się kulturą, a wręcz przeciwnie. Oto parę przykładów „kulturalnych” wypowiedzi autorytetów Pszoniaka. Bartoszewski: „Wypraszam sobie rządy dyplomatołków”; Agnieszka Holland: nazwała miesięcznice smoleńskie „miesiączkami” ku radości różnych Stuhrów i Pszoniaków; Krystynie Jandzie wrogowie spod znaku PiS - u, s…ą na głowę. Za przykładem starzejących się „autorytetów” pogardzających narodem polskim idą ich młodzi koledzy oraz potomkowie. Syn Jerzego, Maciej Stuhr „zażartował sobie” publicznie z ofiar katastrofy smoleńskiej, prowadząc Galę Orły 2016 , a 40-letnia szefowa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej wystosowała chamski list do Motion Picture Association, w którym donosi na swój kraj:
Sytuacja w Polsce jest znów bardzo niebezpieczna i jako artyści, filmowcy, chcemy być jedną społecznością i mieć moc wolności.
Ta pani utraciła właśnie swoją celebrycką moc wolności czyli intratną posadę, co nie powinno nikogo dziwić, jej również. I tak dochodzimy do smutnej konkluzji: nasi artyści z Pollywood nie tylko nie szanują swego państwa oni nie szanują samych siebie. Oni sobą pogardzają, że powołam się na słowa idola lemingów Jerzego Stuhra: są leniwi, brudni moralnie, wewnętrznie niechlujni i nie szanują prawa. I z taką opinią przejdą do wieczności, chyba, że wyjadą do swego paryżewa, albo do widnia, jak odgraża się Stuhr. Tylko, że tam nikt na nich nie czeka. Przede wszystkim dlatego, że są kulturalni inaczej i nie wiadomo co im jeszcze strzeli do głowy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/361346-kulturalni-inaczej-czyli-pollywood-w-akcji-oni-nie-szanuja-samych-siebie?wersja=mobilna