Gdyby ktoś szukał przekonującej ilustracji, obrazującej, jak liberalna opozycja chciałaby widzieć rolę polskiego państwa, a przy okazji i to, za co tak naprawdę potępia obecną władzę i za co ją tak naprawdę nienawidzi, to trudno o bardziej poglądową ilustrację niż opublikowany w ostatniej „Polityce” artykuł Jakuba Bierzyńskiego nt. kampanii „Sprawiedliwe Sądy” i Polskiej Fundacji Narodowej.
Myślą Państwo, że w artykule tym przedmiotem krytyki jest fakt, iż fundacja stworzona przez państwowe spółki finansuje akcję propagandową jednej partii? Błąd. To jest, owszem, takie zarzuty pojawiają się w tekście, ale są poboczne i w oczach autora wyraźnie mało istotne.
Bo ewidentnie według dziennikarza „Polityki” bledną one wobec horroru głównego. A jest nim sam – horrendalny jego zdaniem – fakt, iż spółki skarbu państwa… w ogóle przeznaczają jakieś pieniądze na cele inne, niż własne, biznesowe. Innymi słowy – nawet gdyby kampania PFN dotyczyła jakiegoś celu, w polskiej wspólnocie narodowej powszechnie uważanego za słuszny (np.gdyby toczyła się tylko za granicą i była poświęcona niestosowności używania frazy „polskie obozy zagłady”, albo gdyby finansowała hollywoodzki film o Sobieskim pod Wiedniem), to i tak byłby to skandal.
Wielu fundatorów nie prowadzi interesów za granicą i nie ma żadnego uzasadnionego biznesowo powodu, by takie działania sponsorować. Trudno będzie obecnym zarządom Totalizatora Sportowego, Enei, Energi czy PZU uzasadnić, że inwestycja w postrzeganie Polski za granicą realizuje cele biznesowe przedsiębiorstw, za które są odpowiedzialne
— troszczy się Bierzyński.
Mało tego, można zasadnie podnosić zarzut niegospodarności, skoro tak duże środki postanowili przekazać na działalność propagandową, z której owoców kierowana przez nich spółka nie ma żadnych szans skorzystać. (…) Wydatki na sponsoring, tak jak na wszystkie inne dziedziny inwestycji marketingowej, są inwestycją, a nie charytatywnym wsparciem, i muszą przynosić wymierne korzyści. Jeśli nie można ich uzyskać, zarząd naraża się na zarzut działania na szkodę swej firmy
— grozi palcem autor artykułu i przypomina, że to może się skończyć pięcioma latami więzienia.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Gdyby ktoś szukał przekonującej ilustracji, obrazującej, jak liberalna opozycja chciałaby widzieć rolę polskiego państwa, a przy okazji i to, za co tak naprawdę potępia obecną władzę i za co ją tak naprawdę nienawidzi, to trudno o bardziej poglądową ilustrację niż opublikowany w ostatniej „Polityce” artykuł Jakuba Bierzyńskiego nt. kampanii „Sprawiedliwe Sądy” i Polskiej Fundacji Narodowej.
Myślą Państwo, że w artykule tym przedmiotem krytyki jest fakt, iż fundacja stworzona przez państwowe spółki finansuje akcję propagandową jednej partii? Błąd. To jest, owszem, takie zarzuty pojawiają się w tekście, ale są poboczne i w oczach autora wyraźnie mało istotne.
Bo ewidentnie według dziennikarza „Polityki” bledną one wobec horroru głównego. A jest nim sam – horrendalny jego zdaniem – fakt, iż spółki skarbu państwa… w ogóle przeznaczają jakieś pieniądze na cele inne, niż własne, biznesowe. Innymi słowy – nawet gdyby kampania PFN dotyczyła jakiegoś celu, w polskiej wspólnocie narodowej powszechnie uważanego za słuszny (np.gdyby toczyła się tylko za granicą i była poświęcona niestosowności używania frazy „polskie obozy zagłady”, albo gdyby finansowała hollywoodzki film o Sobieskim pod Wiedniem), to i tak byłby to skandal.
Wielu fundatorów nie prowadzi interesów za granicą i nie ma żadnego uzasadnionego biznesowo powodu, by takie działania sponsorować. Trudno będzie obecnym zarządom Totalizatora Sportowego, Enei, Energi czy PZU uzasadnić, że inwestycja w postrzeganie Polski za granicą realizuje cele biznesowe przedsiębiorstw, za które są odpowiedzialne
— troszczy się Bierzyński.
Mało tego, można zasadnie podnosić zarzut niegospodarności, skoro tak duże środki postanowili przekazać na działalność propagandową, z której owoców kierowana przez nich spółka nie ma żadnych szans skorzystać. (…) Wydatki na sponsoring, tak jak na wszystkie inne dziedziny inwestycji marketingowej, są inwestycją, a nie charytatywnym wsparciem, i muszą przynosić wymierne korzyści. Jeśli nie można ich uzyskać, zarząd naraża się na zarzut działania na szkodę swej firmy
— grozi palcem autor artykułu i przypomina, że to może się skończyć pięcioma latami więzienia.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/359977-byle-panstwo-bylo-slabe-czyli-wnioski-z-pewnego-artykulu