Na portalu wpolityce.pl ukazała się interesująca polemika Piotra Skwiecińskiego z tekstem Jacka Karnowskiego „Jesteśmy świadkami kolejnej rekonstrukcji … Salonu, jak zawsze przez kooptację”. Karnowski pisze tam o rekordowym poparciu Prawa i Sprawiedliwości ze strony zwyczajnego elektoratu oraz o rozczarowaniu jego „błędami” i „zbrodniami” elit – rozumiem, lewicowych – ale i części kontr-elit prawicowych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Robi się naprawdę ciekawie. Jesteśmy świadkami kolejnej rekonstrukcji i przebudowy Salonu, jak zawsze przez kooptację
Twierdzi, moim zdaniem słusznie, że dla Jana Kowalskiego ważne jest przede wszystkim bezpieczeństwo, sprawiedliwość, solidaryzm społeczny, niezawisłość Polski. Czyli – to już mój komentarz – dokładnie to, co jest istotne dla Johna Smitha, Juana Gonzaleza i Hansa Millera, wszystko to, co składa się na jakość i standardy ich codziennego życia. Zaś elity, przynajmniej od 300 lat, biorą udział w grze o wartości, przy czym konserwatywne wsłuchują się w elektorat, a punktem wyjścia jest służba społeczna, zaś lewicowo-liberalne, wychodząc z założenia, że „lud/ naród jest zacofany/ głupi, próbują go edukować. I tak dzieje się od czasów Rewolucji Francuskiej, a tezę tę potwierdza wypowiedź Bronisława Geremka „ten naród nie dorósł do demokracji” czy wczorajsza, w Loży prasowej, Piotra Stasińskiego z Gazety Wyborczej o „polskim społeczeństwie niewytrenowanym w demokracji”.
Właśnie, lewicowe elity trenowały nas od 1945 roku, a i teraz zajmują się intelektualną legitymizacją postkomuny, obroną układu okrągłostołowego, słowem, blokowaniem sanacji Polski. Karnowski słusznie twierdzi, że jedną z podstaw Polski „magdalenkowej” jest przemilczanie spraw naprawdę ważnych - druga, dodam, to kompletne rozmijanie się z oczekiwaniami elektoratu, dla którego po pierwsze, światopogląd lewicowo-liberalny zawsze był „towarem z importu”, no i – jak widać coraz mocniej - dekalog wciąż wydaje się dla nich cenną dyrektywą życia. Wyborcy kolejny raz odrzucili ideologiczną ofertę elit lewicowo – liberalnych dodając swoje pretensje, że PO, Nowoczesna i SLD „didn’t delivered”, nie wywiązały się z obietnic wyborczych. Po prostu PiS właściwie odczytał wszystkie te oczekiwania, co przyniosło mu wygraną dwa lata temu i 44% społecznego poparcia dziś.
Chodzi tu zresztą nie tylko o rozminięcie się z nadziejami wyborców, ale i pychę lewicowych mędrców? mędrków? oraz ich skłonności do rezonerstwa i pouczania. Cechę tę dostrzegł już 300 lat temu brytyjski filozof Edmund Burke w swoich „Rozważaniach o rewolucji we Francji”, gdy pisał, że francuskie wizje są „zbyt abstrakcyjne, wykalkulowane i pełne pogardy dla człowieka”, dodając optymistycznie „ dlatego skazane są na niepowodzenie”. Czyż nie podobne argumenty w stosunku do lewicowych elit podnoszą dziś polscy/ amerykańscy/ brytyjscy wyborcy, zarzucając im arogancję, zapędy autorytarne, pogardę dla ludzi i kompletne odklejenie się od rzeczywistości? Czyżby w końcu, po latach sprawdziła się przepowiednia Burke’a? Jacek Karnowski akcentuje także tezę ko-optacji przez lewicowy Salon sfrustrowanych lub zrewoltowanych przedstawicieli prawicowych elit. Trzeba jednak dodać, że ten proces nie jest żadną nowinką, trwa już przecież 27 lat . W głośnych transferach uczestniczyli: Bogdan Borusewicz, Sikorski, Michał Kamiński, Ludwik Dorn, Paweł Zalewski, Kazimierz Ujazdowski, Giertych, Niesiołowski, etc, etc. Jakie argumenty ostatecznie przeważyły szalę, trudno powiedzieć. Jednak nie bez znaczenia był akces do władzy i miejsce na liście kandydatów do sejmu czy europarlamentu, dostęp do dóbr materialnych jak posada w administracji państwowej czy w zarządach spółek skarbu państwa, wyjazdy zagraniczne, dostęp do mediów, a więc kunktatorstwo i koniunkturalizm. A dla tych z niską samooceną – pewnie jeszcze duma z przynależności do Salonu.
Transfer przedstawicieli w lewo, to zjawisko wciąż żywe, o którym się mówi i pisze. A więc stwierdzenie Piotra Skwiecińskiego, że podobne opinie są nieuprawnione, „nieaktualne, anachroniczne, a przez to nie służą zrozumieniu rzeczywistości”, to jest dopiero mijanie się z prawdą! Zwłaszcza, że red. Skwieciński dodaje, iż epoka, kiedy dysponentem wszelkich dostępnych dóbr był liberalny salon, już minęła. Czyżby? Więc ten krwawy bój, który w Ameryce toczy z demokratami prezydent Trump, w Wielkiej Brytanii torysi z labourzystami i liberalnymi demokratami, na Węgrzech Orban z socjalistami, a w Polsce Prawo i Sprawiedliwość z totalną opozycją, o bezpieczeństwo, wymiar sprawiedliwości, edukację, kulturę, to jakaś iluzja, fantasmagoria? I czy chodzi tu tylko o wartości, za którymi nie stoi ani władza, ani apanaże? A ten ponury serial z lewicową Unią Europejską, w istocie już o wszystko, też sobie wymyśliliśmy? I także nie postępują za tym pieniądze i władza, z pewnością wolność kreowania Europy według własnego pomysłu? I jeszcze jedno przypomnienie - przecież wciąż nie wiadomo czy rządy konserwatywne PiS, to nie jest tylko epizod, piękny sen o wolności i demokracji działaczki RUCHU czy aktywisty Solidarności i paru milionów innych Polaków. Słowem, najwyraźniej widać, że rzeczywistość red. Skwiecińskiego i moja, oraz wielu moich kolegów – dziennikarzy konserwatywnych mocno się rozmijają. Czy to sprawy generacyjne – wątpię, bo tak się składa, że w Polsce niestety każde pokolenie do 1990 roku musiało złożyć swoją daninę, z kariery, zdrowia, zniszczonej rodziny, wolności, a zdarzało się, że i życia. Więc nasza różnica opinii, to nie jest raczej sprawa generacyjna.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na portalu wpolityce.pl ukazała się interesująca polemika Piotra Skwiecińskiego z tekstem Jacka Karnowskiego „Jesteśmy świadkami kolejnej rekonstrukcji … Salonu, jak zawsze przez kooptację”. Karnowski pisze tam o rekordowym poparciu Prawa i Sprawiedliwości ze strony zwyczajnego elektoratu oraz o rozczarowaniu jego „błędami” i „zbrodniami” elit – rozumiem, lewicowych – ale i części kontr-elit prawicowych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Robi się naprawdę ciekawie. Jesteśmy świadkami kolejnej rekonstrukcji i przebudowy Salonu, jak zawsze przez kooptację
Twierdzi, moim zdaniem słusznie, że dla Jana Kowalskiego ważne jest przede wszystkim bezpieczeństwo, sprawiedliwość, solidaryzm społeczny, niezawisłość Polski. Czyli – to już mój komentarz – dokładnie to, co jest istotne dla Johna Smitha, Juana Gonzaleza i Hansa Millera, wszystko to, co składa się na jakość i standardy ich codziennego życia. Zaś elity, przynajmniej od 300 lat, biorą udział w grze o wartości, przy czym konserwatywne wsłuchują się w elektorat, a punktem wyjścia jest służba społeczna, zaś lewicowo-liberalne, wychodząc z założenia, że „lud/ naród jest zacofany/ głupi, próbują go edukować. I tak dzieje się od czasów Rewolucji Francuskiej, a tezę tę potwierdza wypowiedź Bronisława Geremka „ten naród nie dorósł do demokracji” czy wczorajsza, w Loży prasowej, Piotra Stasińskiego z Gazety Wyborczej o „polskim społeczeństwie niewytrenowanym w demokracji”.
Właśnie, lewicowe elity trenowały nas od 1945 roku, a i teraz zajmują się intelektualną legitymizacją postkomuny, obroną układu okrągłostołowego, słowem, blokowaniem sanacji Polski. Karnowski słusznie twierdzi, że jedną z podstaw Polski „magdalenkowej” jest przemilczanie spraw naprawdę ważnych - druga, dodam, to kompletne rozmijanie się z oczekiwaniami elektoratu, dla którego po pierwsze, światopogląd lewicowo-liberalny zawsze był „towarem z importu”, no i – jak widać coraz mocniej - dekalog wciąż wydaje się dla nich cenną dyrektywą życia. Wyborcy kolejny raz odrzucili ideologiczną ofertę elit lewicowo – liberalnych dodając swoje pretensje, że PO, Nowoczesna i SLD „didn’t delivered”, nie wywiązały się z obietnic wyborczych. Po prostu PiS właściwie odczytał wszystkie te oczekiwania, co przyniosło mu wygraną dwa lata temu i 44% społecznego poparcia dziś.
Chodzi tu zresztą nie tylko o rozminięcie się z nadziejami wyborców, ale i pychę lewicowych mędrców? mędrków? oraz ich skłonności do rezonerstwa i pouczania. Cechę tę dostrzegł już 300 lat temu brytyjski filozof Edmund Burke w swoich „Rozważaniach o rewolucji we Francji”, gdy pisał, że francuskie wizje są „zbyt abstrakcyjne, wykalkulowane i pełne pogardy dla człowieka”, dodając optymistycznie „ dlatego skazane są na niepowodzenie”. Czyż nie podobne argumenty w stosunku do lewicowych elit podnoszą dziś polscy/ amerykańscy/ brytyjscy wyborcy, zarzucając im arogancję, zapędy autorytarne, pogardę dla ludzi i kompletne odklejenie się od rzeczywistości? Czyżby w końcu, po latach sprawdziła się przepowiednia Burke’a? Jacek Karnowski akcentuje także tezę ko-optacji przez lewicowy Salon sfrustrowanych lub zrewoltowanych przedstawicieli prawicowych elit. Trzeba jednak dodać, że ten proces nie jest żadną nowinką, trwa już przecież 27 lat . W głośnych transferach uczestniczyli: Bogdan Borusewicz, Sikorski, Michał Kamiński, Ludwik Dorn, Paweł Zalewski, Kazimierz Ujazdowski, Giertych, Niesiołowski, etc, etc. Jakie argumenty ostatecznie przeważyły szalę, trudno powiedzieć. Jednak nie bez znaczenia był akces do władzy i miejsce na liście kandydatów do sejmu czy europarlamentu, dostęp do dóbr materialnych jak posada w administracji państwowej czy w zarządach spółek skarbu państwa, wyjazdy zagraniczne, dostęp do mediów, a więc kunktatorstwo i koniunkturalizm. A dla tych z niską samooceną – pewnie jeszcze duma z przynależności do Salonu.
Transfer przedstawicieli w lewo, to zjawisko wciąż żywe, o którym się mówi i pisze. A więc stwierdzenie Piotra Skwiecińskiego, że podobne opinie są nieuprawnione, „nieaktualne, anachroniczne, a przez to nie służą zrozumieniu rzeczywistości”, to jest dopiero mijanie się z prawdą! Zwłaszcza, że red. Skwieciński dodaje, iż epoka, kiedy dysponentem wszelkich dostępnych dóbr był liberalny salon, już minęła. Czyżby? Więc ten krwawy bój, który w Ameryce toczy z demokratami prezydent Trump, w Wielkiej Brytanii torysi z labourzystami i liberalnymi demokratami, na Węgrzech Orban z socjalistami, a w Polsce Prawo i Sprawiedliwość z totalną opozycją, o bezpieczeństwo, wymiar sprawiedliwości, edukację, kulturę, to jakaś iluzja, fantasmagoria? I czy chodzi tu tylko o wartości, za którymi nie stoi ani władza, ani apanaże? A ten ponury serial z lewicową Unią Europejską, w istocie już o wszystko, też sobie wymyśliliśmy? I także nie postępują za tym pieniądze i władza, z pewnością wolność kreowania Europy według własnego pomysłu? I jeszcze jedno przypomnienie - przecież wciąż nie wiadomo czy rządy konserwatywne PiS, to nie jest tylko epizod, piękny sen o wolności i demokracji działaczki RUCHU czy aktywisty Solidarności i paru milionów innych Polaków. Słowem, najwyraźniej widać, że rzeczywistość red. Skwiecińskiego i moja, oraz wielu moich kolegów – dziennikarzy konserwatywnych mocno się rozmijają. Czy to sprawy generacyjne – wątpię, bo tak się składa, że w Polsce niestety każde pokolenie do 1990 roku musiało złożyć swoją daninę, z kariery, zdrowia, zniszczonej rodziny, wolności, a zdarzało się, że i życia. Więc nasza różnica opinii, to nie jest raczej sprawa generacyjna.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/358808-synteza-pewnej-tradycji-polemika-elzbiety-krolikowskiej-avis-z-piotrem-skwiecinskim?wersja=mobilna