Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz nie jest przypadkiem; on jest „typem idealnym”. Jego pycha, nieskrywany samozachwyt i poczucie bezkarności są doskonałą egzemplifikacją tego, do czego prowadzi wynaturzona „ideologia samorządowa” - zespół przekonań i praktyk, które wypracował sobie, i skutecznie zagwarantował, polski samorząd terytorialny.
Kluczem jest oczywiście takie sprzężenie lokalnego (i nie tylko) biznesu, lokalnych elit politycznych, prawnych i medialnych, by właściwie nie było alternatywy. Buntownicy mogą tylko polec. Szansę na wygraną mają mniej więcej taką jak dysydenci w ZSRR.
To z kolei zamienia poszczególne miasta w udzielne księstwa. Owo tak denerwujące, w istocie antypolskie, odwoływanie się w przypadku Adamowicza do „tradycji” Wolnego Miasta Gdańska ma głębszy sens: właśnie przekonanie, że to teren w jakimś sensie sprywatyzowany, przejęty, zawłaszczony. To miejsce, gdzie mieszkają poddani prezydenta i jego przyjaciół. I ten proces wciąż się pogłębia: niedawno Adamowicz uznał, że ustawa o dekomunizacji ulic ingeruje zbyt głęboko w uprawnienia samorządu, i dlatego on jej nie wykona. Czyli nie czuje się częścią państwa polskiego, ale jego równoprawnym „parterem”!
Mieszanka jest specyficzna, i chwilami dość subtelna. Adamowicz w Gdańsku faktycznie może (albo mógł) prawie wszystko, ale przed komisją sejmową twierdził, że właściwie ani nic nie wiedział, ani wiedzieć nie chciał. Obłudnie pytał, czy prezydent miasta jest od pilnowania prywatnego biznesu - tak jakby ktoś spoza układu mógł tam cokolwiek zrobić.
Obłuda, obłuda. Formalnie deklarował, że jest daleko od polityki, a film o Wałęsie opisywał jako bezstronny hołd złożony „najbardziej znanemu Polakowi”. A przecież zamówienie tego propagandowego filmu było czytelnym gestem politycznym, wpisującym się w konkretne, bieżące spory między partiami.
No i oczywiście Adamowicz ręcznie nie steruje żadną firmą komunalną. Może już teraz nie musi ręcznie sterować? Ale raczej wciąż steruje.
Najgorsze jest jednak to cyniczne przywoływanie dobra publicznego, a nawet pojęcia „służby”, jako najważniejszych życiowych celów Pawła Adamowicza. Człowieka, który wraz z małżonką miał w sumie 36 kont i chyba 7 mieszkań…
Mikstura niemal dwóch dekad pełnej władzy, poczucia bezkarności i dopracowanej do perfekcji fałszywie grzecznej arogancji, jest nie do zniesienia. To już chyba nowy typ ludzki, coś jak dawna nomenklatura. Równie nieznośny, i równie zakłamany.
Samorząd jest piękną ideą. O ile nie jest własną karykaturą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/357513-pawel-adamowicz-nie-jest-przypadkiem-jego-pycha-samozachwyt-i-poczucie-bezkarnosci-to-ideologia-samorzadowa-w-pigulce