Prezydent Andrzej Duda wywołał wielkie poruszenie. Najczęściej wypowiadane słowo, które przewijało się po ogłoszeniu propozycji zmiany ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, w pospiesznych komentarzach brzmiało: zaskoczenie! Dla niektórych był to wręcz zawód, bo nie powiedzieć poczucie zdrady. Niesłusznie.
Po pierwsze, nie dałbym sobie uciąć nawet palca za to, że posunięcie prezydenta nie zostało skonsultowane z prezesem PiS. Być może było, czego nie da się wykluczyć, a czego być może nigdy się nie dowiemy. Zaskoczeni mogli natomiast być posłowie partii Jarosława Kaczyńskiego, na których wiadomość z Pałacu Prezydenckiego spadła jak grom z jasnego nieba, a najbardziej pani rzecznik prasowa PiS i jego Klubu Poselskiego. Beata Mazurek nie potrafiła ukryć emocji, jej spontaniczny komentarz był niezborny, czym po raz kolejny udowodniła, że pełniona przez nią funkcja po prostu ją przerasta.
Czy przyjęcie ultymatywnego rozwiązania zaproponowanego Sejmowi coś zmienia? Tak i to wiele, ale bynajmniej nie w kwestii niezbędnej, gruntownej przebudowy sądownictwa. Tej konieczności nikt o zdrowych zmysłach nie neguje, no, może z wyjątkiem popeerelowskich tzw. złogów oraz tych sędziów czy prokuratorów, którzy mają coś na sumieniach. Projekt prezydenta ani nie niweczy procesu oczyszczania i przebudowy/usprawniania polskiego sądownictwa, ani nawet go nie wyhamowuje. Dotyczy wszakże ważnej kwestii, doboru i wyboru składu Krajowej Rady Sądownictwa, acz nie w całości. Rząd PiS zmienia Polskę, robi dokladnie to, co należało dokonać już dawno – to cieszy – jednak nikt nie ma patentu na władzę. Także partia Jarosława Kaczyńskiego nie ma żadnej gwarancji, że będzie wybrana i rządziła w kolejnych kadencjach. A więc propozycja prezydenta RP nie tyle wychodzi naprzeciw destruktywnej, „totalnej opozycji”, lecz opozycji w szerszym znaczeniu tego słowa, którą za parę lat może być także PiS. To po pierwsze.
Po drugie, obecna opozycja zainteresowana jest zwarciem, zaostrzeniem i radykalizacją społecznych nastrojów w kraju, co wobec braku konkurencyjnych programów wydaje się dla niej jedynym sposobem odsunięcia PiS od władzy. Z pomocą ulicy i zagranicy. Dzięki propozycji prezydenta ani szalejący w swej desperacji „totalni opozycjoniści” nie bedą już mogli szermować argumentem o upartyjnieniu KRS. Tracą go również wzywane przez nich na pomoc instytucje miedzynarodowe, co nie jest bez znaczenia. Co więcej, PO i Nowoczesna zaproszone do uczestnictwa przy ustalaniu części składu sędziów KRS, bedą miały teraz narastający problem w uwiarygadnianiu się przed zagranicą.
Po trzecie, „totalnej opozycji wytrącone zostaje z rąk hasło o rzekomym prezydencie „na pasku PiS”, będącym „notariuszem” Kaczyńskiego.
Po czwarte, wymagane w projekcie Andrzeja Dudy uzyskanie poparcia 3/5 głosów nie będzie nawet przy obecnym podziale mandatów w Sejmie aż tak trudne do osiagnięcia, jak na pierwszy rzut oka może się wydawać. Co zaś dotyczy samej reformy struktur polskiego sądownictwa – ta pozostaje niezagrożona. Propozycja prezydenta Andrzeja Dudy stanowi klin, który zapewne nie pozostanie obojętny dla sztucznie kleconej „jedności” PO, Nowoczesnej i kogo tam jeszcze. Wyciszenie emocji spowoduje, że „totalnym” coraz trudniej będzie rozhuśtać społeczne nastroje przeciw demokratycznie wybranym władzom. Posunięcie prezydenta oceniam zatem: szach i mat.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349422-szach-i-mat-dlaczego-uwazam-ze-przedstawiony-sejmowi-projekt-prezydenta-w-sprawie-krs-jest-sluszny