Najpierw rys historyczny. Każdy zabór słał listy wiernopoddańcze do swego cesarza. Z dzisiejszego punktu widzenia trudno mieć pretensje do ówczesnych elit, które nie mając państwa chciały złapać jakiś przyczółek do pracy nad odzyskaniem niepodległości. Ta wspólna praca pozwoliła im zebrać odpowiednio znaczący dorobek praktyczny i naukowy, aby w 1918 r. móc zatrzymać nadchodzącą niepodległość.
Dziś w obszarze pomiędzy Niemcami a Rosją niewiele się zmieniło. Obydwa państwa nadal oczekują od nas tych samych gestów i tak samo nas traktują, jak w czasach podporządkowania. Z taką samą zajadłością dziś kwestionuje się naszą demokrację, jak w XV w. kwestionowano polskie chrześcijaństwo. Ale to nie wszystko: główne zagrożenie idzie ze Wschodu, a państwa frontowe (członkowie UE), nadal traktowane są jak zapora ogniowa i swoiste podgrodzie. Na tym obszarze nie mamy więc do czynienia ani ze wspólnotą wartości, ani nawet wspólnotą interesów: albo Międzymorze, albo Mitteleurope? Trump z Warszawy naszą część Europy zapewnia, że pomożemy wam „abyście nie byli trzymani jak zakładnicy”. Natomiast Europie zachodniej, mając na uwadze migrantów, rzuca pytanie-wyzwanie: czy macie wolę przetrwania? Takie postawienie sprawy, to nie tylko zmiana akcentów, ale początek przebudowy systemu i postawa godna męża stanu. Na ile ta obietnica i to wyzwanie wytrzymają próbę G-20 i zapędy odwetowe ze strony zwłaszcza Niemiec, pozostaje pytaniem otwartym.
Międzymorze
Międzymorze to obszar długotrwałej penetracji czterech totalitaryzmów: Rosji Niemiec, Austrii i Turcji. Przez wieki trwała tu walka z zaborcami o niepodległość. Na tym obszarze powołano też młode państwa (Estonia, Łotwa, Ukraina). Na swą niepodległość Bułgaria czekała ok. 500 lat, Polska ponad 120 lat.
W optyce amerykańskiej i chińskiej Międzymorze jest klinem, który rozdziela Rosję i Niemcy. Pokój na tym obszarze gwarantuje spokój w całej Europie. Nie mniej jednak nie jest on wolny od konfrontacji dwóch projektów: 16+1 z nowym - 12+1. Na szczęście ta rywalizacja nie jest konfrontacyjna, lecz zaporowa. Stanom chodzi o zbyt nadwyżek gazu, a Chinom o jedwabny szlak. Rozstrzygnięcie konfrontacji chińsko-amerykańskiej odbędzie się w innej przestrzeni.
Taka optyka nie jest oczywiście na rękę ani Niemcom, ani Rosji, ani Francji. Będą one wspólnie dążyły do destabilizacji, rozbicia i podporządkowania sobie całej Europy Środkowej – wszelkimi środkami, Polskę traktując jako konia trojańskiego. I tych działań zmienić nie sposób. Nic też nie pomogą zapewnienia Andrzeja Dudy, że celem Międzymorza nie jest rozbicie UE, lecz jej konsolidacja, poprzez: modernizację, integrację i zjednoczenie. Nie, tak, jak dotychczas, Europa Środkowa ma być rynkiem zbytu i pozyskania taniej siły roboczej, choć chwilowo wydaje się im, że tańszym będą muzułmanie.
Tak zróżnicowanego pod względem tradycji, sympatii, zamożności i antypatii regionu, Polska sama nie jest w stanie zorganizować, choć ma ku temu historyczną refleksję i dobrą wolę. I tu rodzi się pytanie, na ile w grze pomiędzy Chinami a Stanami, Niemcami a Rosją, Polska ma szansę być bardziej podmiotem niż przedmiotem? Na ile jest silna, by wytrzymać uderzenia prewencyjne? Kto bowiem panuje nad Polską, ten panuje nad Europą Środkową.
Gospodarzami konferencji Międzymorza, która gościła Trumpa był Polaka i Chorwacja, a więc można powiedzieć, że od Szczecina nad Bałtykiem po wyspę Krk nad Adriatykiem odradza się obszar gwarancji pokoju, którego liderem ma być największy, najludniejszy i najbogatszy kraj regionu. Ten kraj ma być dysponentem energii, którą ma rozdzielać na cały obszar Europy Środkowej wraz z Ukrainą. To wielka odpowiedzialność i duże ryzyko, które zbuduje nowy front konfrontacji Polski z Rosją i Niemcami. Przed Polską więc niezwykle trudny okres konfrontacji możliwości, wielkości, doświadczenia i wytrwałości. Idziemy w kierunku niepodległości. Potrzebujemy więc mężów stanu i stabilnych sojuszy. Nie możemy jednocześnie zapomnieć, że siła biznesu Niemiec i USA jest silniejsza niż przyjaźń Trumpa z Dudą.
Nowa jakość
Ten człowiek biznesu, na Zachodzie odsądzany od czci i wiary, przyjeżdża do Warszawy i odwołuje się do wartości moralnych, do Boga, rodziny; staje się jedynym tak potężnym obrońcą zachodniej cywilizacji. Za przykład stawia Polskę – również poniewieraną i znieważana na Zachodzie, za wzór bohaterstwa i niezłomności. Swojej wizyty nie wyznaczył i przemówienia nie wygłosił w Berlinie, Paryżu czy Londynie, lecz w Warszawie. Trump chce mieć spokój w Europie, bo w Azji wciąż wrze. Do tego są mu potrzebne nie Niemcy, lecz Polska. I można powiedzieć, że jest pierwszym prezydentem USA (może po Wilsonie), który dostrzegł geopolityczny walor Polski. Ale, jak się wydaje, celem Trumpa nie jest podział Europy, lecz jej połączenie, poprzez zrównanie szans i pobudzenie motywacji i nadziei bycia w zjednoczonej Europie. Do tego jest mu potrzebna Polska, a nie Niemcy. I na tym polega wyłom w tym przełomie. Bez odpowiedniego nacisku Stanów nic z Międzymorza nie sposób wycisnąć. Ale dzięki USA wypływamy na bardzo szerokie wody, na których sam Trump będzie musiał stoczyć wiele bitew, by przebudować ten ginący świat.
Zakończenie
Podczas pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości łapówkarze i kombinatorzy zaczęli się zastanawiać nad opłacalnością procederu. Wybór PO zniósł wszelkie obawy i dziś, po ośmiu latach ich rządów, komisje i prokuratorzy mają pełne ręce roboty. Pod koniec pierwszej kadencji rządów Tuska Prawo i Sprawiedliwość zaczęło odzyskiwać stabilizację i poparcie społeczne. Wybór Obamy zniszczył nadzieje i zmienił notowania w sondażach. Po wyborze Trumpa zaczyna zmieniać się wszystko. Polska staje się podmiotem w regionalnej grze i jeżeli chce przetrwać i tę walkę wygrać, swojego rozwoju i bezpieczeństwa nie powinna opierać wyłącznie na Stanach, bo w grze są jeszcze Chiny. I, co ważne, Chiny w stosunku do Polski mają podobne oczekiwania, jak Amerykanie. Musimy to wykorzystać, bowiem tylko podwójne zabezpieczenie gwarantuje nam bezpieczeństwo i stabilizację. Trump we własnym kraju i Europie ma wielki opór materii, Chiny tego oporu nie mają. Na planie podwójnych gwarancji prezydent Trump może mieć pewność, że na tym obszarze wojna nie wybuchnie, a polityka odrodzenia gospodarczego Euro-Ameryki może nawet zablokować ekspansję gospodarczą Chin.
W takiej konfiguracji warto porównać znakomite przemówienie Jarosława Kaczyńskiego z Przysuchy z historycznym przemówieniem Donalda Trumpa, który zadeklarował, że „ramię w ramię bronimy artykułu 5 – wspólnego zobowiązania do obrony kolektywnej”. Słowa Trumpa są rozszerzeniem słów Kaczyńskiego. Od tej pory nie mamy już drogo odwrotu. I nie jest to wymysł PiS, lecz taka jest logika historyczna położenia, w jakiej znajduje się Polska. Od niej nie ma odwrotu, jak od przeznaczenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/347662-przelom-czy-wylom-po-wyborze-trumpa-zaczyna-zmieniac-sie-wszystko-polska-staje-sie-podmiotem-w-regionalnej-grze