Sławomir Nowak skorzystał z prawa do swobodnej wypowiedzi na początku przesłuchania. To było urocze, gdy odczytywał z kartki swego rodzaju manifest uczciwego człowieka i starał się odpowiedzieć na pytania, które „za chwile zapewne padną”. Mnie z tej części jego występu najbardziej zapadły w pamięć słowa o tym, że odszedł z polityki i nabrał do wszystkiego dystansu, który sobie bardzo ceni. Dlatego nie chciałby być mieszany w polityczne gierki. Znakomite, prawda? Facet, który w polityce spędził ponad połowę ze swego czterdziestoparoletniego życia, nagle od niej się odgania jak od natrętnej muchy. Nie wątpię, że pewne epizody mogą mącić osiągnięty teraz spokój, ale jak się tyle lat siedziało w polityce, to mówienie, że coś wokół niego jest „sprawą polityczną” trąci banałem.
Były minister transportu, były szef PO na Pomorzu, były ulubieniec Donalda Tuska chciałby być jak on. Bardzo. Chyba nawet korzysta z tych samych fachowców od PR i mowy ciała, bo nawet wyraża się podobnie. Trening to pewnie ciężki, ale opłacalny. Ech, gdyby tak jeszcze ministrowi Nowakowi udało się „odseparować od tego syfu” (pamiętacie Państwo te słowa Pawła Grasia nagrane na taśmach) tak skutecznie, jak zrobił to pan Tusk… Narazie ma tego wszystkiego namiastkę. Kijów to jednak nie Bruksela.
I jeszcze ta komisja… Pytają, pytają i pytają. On nie odpowiada, nie odpowiada, nie odpowiada… A oni nadal pytają! Co to w ogóle ma być?! Co za czasy? Minister Nowak nie mógł pojąć, dlaczego posłów tak bardzo interesuje fakt, że nie zareagował natychmiast ws. linii lotniczych OLT Marcina P. nawet wtedy, gdy dostał informację od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, że to śmierdzący biznes. A akurat ta zwłoka ma swój wymierny kształt, policzalny w polskich złotych. Bo w tym czasie trwało właśnie wyprowadzanie kasy z OLT, a minister Nowak mógł to zatrzymać jedną decyzją. Nie zatrzymał, bo… no właśnie, bo co? Nie nie mógł? Bo nie chciał?
CZYTAJ TAKŻE: Osiem godzin przesłuchania Nowaka przed komisją śledczą. Główny przekaz? „Nie odnotowuję w pamięci…” Przeczytaj naszą relację!
Dla sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold utrata pamięci u świadka to nie pierwszyzna. Właściwie to standard. W przypadku ministra Nowaka byliśmy jednak świadkami cudownego ozdrowienia z amnezji, choć cud był krótkotrwały. Właściwie chwilowy. Złoty chłopiec PO zazwyczaj „nie odnotowywał w pamięci” spraw, o które pytała go komisja. Przypomniał sobie jednak błyskawicznie, że szef Urzędu Lotnictwa Cywilnego, na którym minister wieszał dzisiaj psy (i to jeden za drugim) został nominowany jeszcze przed jego kadencją przez premiera Jarosława Kaczyńskiego.
Amnezja wróciła, gdy był pytany, dlaczego tego samego szefa ULC bronił jak niepodległości podczas posiedzenia komisji sejmowej w czasie swojej kadencji. Wtedy to PiS go atakował, a Nowak zarzucał ówczesnej opozycji „działania polityczne”. Niepamięć to wygodna przypadłość. Ale do czasu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/341086-traci-pamiec-ale-czasem-ja-odzyskuje-gdy-akurat-chce-nowak-jak-tusk-chcialby-odseparowac-sie-od-tego-syfu