Można w wydarzeniach związanych z próbą medialnego zamachu stanu dostrzec trzy elementy, które, plus bardzo zła wola puczystów, były jego napędem. Pierwszy ma kontekst lokalny, polski. To odżycie warcholstwa w czystej postaci, przy której zachowanie swego czasu tak pogardzanej przez „elity” „Samoobrony”, to Wersal.
To zachowanie w Sejmie i wokół niego, było bardzo wymowne, bo ujawniło fałsz tkwiących w samych nazwach ugrupowań: „Nowoczesna” i „Obywatelska”. Posłowie tych partii zachowywali się jak banda pijanych, wynajętych przez magnatów, szlachciurów spod ciemnej gwiazdy, zdolnych do zrobienia wiele dla swoich mocodawców. Problem dobra wspólnego, troska o rozwój Rzeczypospolitej, to dla tego typu mentalności, abstrakcja. I co robienie takich burd ma wspólnego „nowoczesnością” i „obywatelskością”? Wykorzystywane jest sprytnie to, że żyjemy w czasach wielkiej gry pozorów. Maski jednak opadły.
Konflikty polityczne to coś naturalnego, także w innych państwach. Walka o władzę wyzwala potężne namiętności. Odwołanie się do najnowszej historii Europy wyraźnie to pokazuje. Ale specyfiką polską, na co zwrócił uwagę prof. Andrzej Nowak, jest to, że wewnętrzne polskie konflikty są rozgrywane przez czynniki zewnętrzne. Świadczy o tym łatwość i brak oporów w używaniu mediów obcych do szkalowania Polski i kołatania u klamek obcych możnych, aby pomogli w odzyskaniu władzy, bo ma być jak było. Jest to destrukcyjna odpowiedź na rzeczywisty wysiłek reformy państwa. Przypomina to koniec wiek XVIII.
Drugi czynnik to problem wychodzenia z komizmu i jego później mutacji, postkomunizmu. Nie mogło być, zwłaszcza w Polsce, gdzie opozycję rozprowadziła służba bezpieczeństwa, wyjście z komunizmu aktem jednorazowym, rewolucyjnym. Uniemożliwiała to natura totalitaryzmu, która w zasadzie nie zna opozycji. Struktura władzy totalitarnej przypomina cebulę. Centrum to wódz i partia. Zależność wobec centrum budowana jest oparciu o warstwy przyciągane do owego centrum spoiwem bezwzględnej nagiej siły, której pamięć została implantowana narodowi polskiemu przez stalinizm. Innym spoiwem to przywilej orbitowania wokół i blisko centrum cebuli, w zamian za bycie funkcjonariuszem tego systemu i lepsze warunki życia w systemie ustawicznego niedoboru. Struktura normalnego państwa jest piramidą hierarchii, takim trójkątem, im bardziej ostrym, tym bardziej wskazuje to na autorytaryzm. Jak z takiej cebuli jednorazowo zbudować piramidę? Nie da się bez poważnych perturbacji i kłopotów.
Teraz gdy następuje próba, którą podejmuje PiS zbudowania takiej struktury, która będzie trójkątem równoramiennym, spotyka się to z histerycznym oporem. Musiało się spotkać. I opór nie miejmy złudzeń, będzie trwał. Uruchamiając kategorię „długiego trwania” wyjście z systemu ustanowionego przemocą zawsze jest obarczone ryzykiem pojawienia się przemocy. Do przemocy wzywają pogrobowcy komunizmu, którzy bronią swoich pozycji i narracji, że służyli „państwu polskiemu” pełniąc „zaszczytną” służbę, przez organizowanie „ścieżek zdrowia” niepokornym robotnikom Radomia w 1976 roku czy Gdańska z 1970. Odchodzić z tego świata z odium bycia członkiem organizacji przestępczej? Kto się na to zgodzi bez buntu?
Często używa się argumentu, że stan wojenny pochłonął niewiele ofiar, a nawet jeden z walczących teraz o „wolność” wzorowych w stanie wojennym oficerów, Adam Mazguła, powiedział, że był w miarę „kulturalnie” przeprowadzony. Ale bynajmniej to nie zasługa dobrego „polskiego” żołnierza. Bo główna „praca” zniszczenia oporu polskiego narodu miała miejsce w czasach stalinowskich, a taka pamięć totalnej przemocy trwa, co oznaczało, że system zdolny był wrócić do takiej skali represji jakiej zaznano kilkadziesiąt lat wcześniej. Gdy trzeba było zabijać (Kopalnia Wujek) to zabijano. Ludzie o tym wiedzieli i nie mieli zamiaru, i słusznie, dać się zabić.
Po komunizmie mamy jeszcze 32 tys. emerytowanych funkcjonariuszy SB z rodzinami, zatem sprzeciw wobec ustawy deubekizacyjnej, to rzecz naturalna. Czy możliwe było by przeprowadzenie ustawy deubekizacyjnej w 1989 roku, gdy weźmiemy pod uwagę fakt wielkiego oporu jeszcze w 2016? To jest pytanie raczej bez odpowiedzi. A jako, że historia to także dzieje zdarzeń, które nie miały miejsca, jak zauważył Lec, ten problem wrócił, bo musiał wrócić.
Trzeci czynnik nakładający się na dwa poprzednie to kontekst szerszy, europejski. Mam na myśli koniec dominacji liberalnej ideologii, którą przyswoiła sobie elita postkomunistyczna po 1989 roku. „Przechrzciła” się ona na liberalizm, zastępując ideową podległość Kominternowi, podległością wobec Unii Europejskiej. Elity europejskie wyznawały jako wiarę quasi religijną „humanistyczny kosmopolityzm”. W 2016 roku ten „humanizm”, jako maska ekonomicznych interesów, przede wszystkim zasady wolnego handlu, zbankrutował, albo przynajmniej stracił moc prawdy ostatecznej, objawionej. Wiąże się to z rewoltą przeciwko zasiedziałemu establishmentowi. To dla liberałów zachodnich koniec świata, bo nie mogą dostrzec, że ich klęska nie jest skutkiem rewolty nieoświeconych mas, ile oderwania się od rzeczywistości czyli szaleństwa ich samych. Nowa liberalna ideologia, która ma więcej wspólnego z marksizmem niż klasycznym liberalizmem, czyniąc wolność i tolerancję fetyszami, uznała władzę państwa za największe zagrożenie. To właśnie pozwala wykrzykiwać oderwane od rzeczywistości opinie o powrocie faszyzmu, o tym że Kaczyński rządzi w stylu Hitlera i tym podobne bzdury. Po prostu, Polska mutacja tego liberalnego lobby w neokolonii jest trochę mniej cywilizowana, niż te żyjące w metropoliach. Stąd skandaliczna burda w Sejmie i wokół niego. Aczkolwiek, tu uwaga, że daleki jestem od idealizowania tego co w metropoliach.
Na tej europejskiej fali „populistycznego buntu” a tak naprawdę rewitalizacji demokracji, PiS doszedł w 2015 roku do władzy. Do władzy doszła „populistyczna ciemnota”, jak myślą o PiS-ie, tuzy intelektu w rodzaju posłanki Pomaski, Muchy, Kopacz etc. I można długo te tuzy wymieniać. Zatem nie wolno Polski oddać „faszystom”. W walce z faszystami wszystkie chwyty dozwolone. I proszę zwrócić uwagę, że użyciu jest retoryka „wyprodukowania” przez Stalina w latach trzydziestych ubiegłego stulecia w czasie powstawania Frontów Ludowych. Trudno nie zauważyć jak bardzo jest ta nasza opozycja „nowoczesna”, „kapitalistyczna” i ”obywatelska”!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/323770-analiza-puczu-co-robienie-takich-burd-ma-wspolnego-nowoczesnoscia-i-obywatelskoscia