„Komisja Europejska zajmie się w środę praworządnością w Polsce” - donoszą media.
Słusznie się zajmie.
Bo czy można uznać za demokratyczne państwo, w którym człowiek cieszący się z przemocy wobec posłów i de facto do przemocy nakłaniający jest jedynie byłym prezydentem, a nie prezydentem urzędującym?
Czy można uznać za demokratyczne państwo, w którym człowiek snujący wizje kolejnego krwawego grudnia jest jedynie byłym premierem, a nie premierem urzędującym?
Czy można uznać za demokratyczne państwo, w którym człowiek dążący do sprywatyzowania Trybunału Konstytucyjnego jest jedynie byłym prezesem, a nie prezesem urzędującym?
Wreszcie, czy można uznać za demokratyczne państwo, w którym policja chroni serce demokracji - a więc parlament - przed szturmem lewackich bojówek podszczuwanych przez liberalne media?
Prawdziwa demokracja to taka demokracja, należy wnioskować, w której bez pytania obywateli o zgodę, niezależnie od wyniku wyborów, ściąga się miliony imigrantów z Bliskiego Wschodu, a potem, gdy niektórzy z przybyłych zaczynają zabijać mieszkańców, mówi się, by tych spraw ze sobą nie łączyć. Że nie mają ze sobą nic wspólnego, a każdy, kto ma inne zdanie, jest rasistą i ksenofobem.
Zwróćmy uwagę: dziś nikt nie woła „Ich bin ein Berliner”, choć wołano „Je suis Paris”. Śmierć w zamachu powszednieje, ofiary terrorystów islamskich szybko schodzą na dalszy plan. Może nawet trochę irytują, bo są przeszkodą w realizacji utopii. Również u nas śmierć zamordowanego w Berlinie Polaka wywołała jedynie zdawkowe poruszenie. Tabloidy zdecydowanie bardziej wolą ostrzeliwać Kaczyńskiego za jedyną możliwą decyzję o wzmocnieniu ochrony parlamentu.
Ale to łabędzi śpiew. Próba obalenia rządu nie powiodła się. Wystarczy spojrzeć na smutne, wręcz załamane miny reżyserów i aktorów tej próby wywołania przesilenia, tej złożonej operacji specjalnej. Gdyby chodziło o dostęp mediów do Sejmu na starych zasadach, powinni skakać z radości do góry, bo przecież ten cel osiągnięto. Tymczasem wyraźnie się martwią.
Rzucono wszystko na jedną szalę, a tu taki klops. Trwa jeszcze „okupacja” sali sejmowej, ale to już czysta groteska. Dziś to raczej problem opozycji, która nie wie, jak wyjść z pułapki, niż problem władz.
Niech siedzą - rotacyjnie, z wizytami w domach i noclegami w hotelu sejmowym - tak długo, jak tylko się da. Im dłużej posiedzą, tym bardziej skompromitują tę szaloną, niezgodną z prawem, metodę walki politycznej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/320357-proba-obalenia-rzadu-nie-powiodla-sie-wystarczy-spojrzec-na-smutne-miny-rezyserow-i-aktorow-tej-proby-wywolania-przesilenia