Zacząć trzeba od oczywistości: nie wiem czy Józef Pinior jest winny czy nie. Wolałbym, by okazał się niewinny, bo najzwyczajniej w świecie chciałbym, by pozostał w mej pamięci jako legenda Solidarności, a nie łapówkarz. I tyle.
Trudno jednak nie dostrzec, że sprawa Piniora to kolejny element krucjaty przeciwko nadużyciom władzy PiS, jak to zgrabnie określają cokolwiek samozwańczy obrońcy demokracji. Tyle że tym razem, to strzał kulą w płot. Wygląda na to, że PiS nie ma ze sprawą byłego senatora nic wspólnego. Fakty są bowiem takie, że śledztwo w tej sprawie zaczęło się jeszcze przed wyborami, a wniosek o aresztowanie złożył prokurator, który się popłakał. Sąd wniosek odrzucił.
Co to oznacza? Są dwie możliwości:
a) prokurator wiedział, że Pinior jest niewinny, ale bał się przełożonych, więc wniósł o aresztowanie – oznacza to, że jest nie tylko histerykiem, ale też tchórzem;
b) prokurator uważał, że Pinior jest winny – jest więc histerykiem i to w dodatku niekompetentnym, a w każdym razie popełniającym błędy;
Z sądem jest podobnie – albo miał rację, albo ze strachu wypuścił winnego. Tak czy owak jakoś nie widzę tu długich rąk Kaczyńskiego. Tyle tylko, że ten złowrogi Kaczafi jest dziś w Polsce odpowiedzialny za całe zło. Tylko czekać, aż okaże się, że marnie przygotował skoczków narciarskich do sezonu, nieudacznik.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/317853-pol-porcji-mazurka-bronicie-piniora-przed-pis-polecam-szklanke-zimnej-wody