W tym samym czasie, gdy rząd Beaty Szydło podsumowywał rok swojego funkcjonowania, posłowie PO zawzięcie wypisywali gdzie się da, że ekipa PiS nic nie zrobiła, chyba że szkody, za to oni zostawili Polskę mlekiem i miodem płynącą. Dla mnie rok to mały dystans, więc łatwiej pokazać ten rok na tle osiągnięć PO-PSL. Już to, że politycy PO muszą obrzydzać zaledwie rok rządów politycznych rywali świadczy o sporych kompleksach i zawiści, bo skoro przez osiem lat rządów PO było tak dobrze, dlaczego partia Grzegorza Schetyny uważa, iż jest tak źle. W rok naprawdę nie da się wszystkiego zepsuć, nawet gdyby ktoś się bardzo starał. Ale zakładając, że były, dlaczego tych wielkich osiągnięć PO nie widać bez natrętnej propagandy partyjnych działaczy? Roczny epizod z Ewą Kopacz pomijam, bo właściwie nie wiadomo, czym poważnym poza jeżdżeniem pociągami z Michałem Kamińskim pani premier i p.o. przewodniczącej PO się zajmowała. Byłbym niesprawiedliwy, gdybym nie dostrzegł zewnętrznych przejawów rządzenia PO, które partia dość natrętnie eksponowała po złożeniu dymisji przez Donalda Tuska. Ale te 1800 km autostrad i dróg ekspresowych, te 2600 Orlików, 89 zmodernizowanych dworców kolejowych czy 10 lotnisk to jednak w ogromnej większości konieczność wynikająca z organizowania Euro 2012. Problemem nie jest to, że taka infrastruktura powstała, bo faktycznie ją widać, ale to, że istotne jej części zostały oddane do użytku rok, dwa, a nawet cztery lata po planowanym terminie. A niektóre nie zostały zrealizowane do dziś.
Ekipa Tuska na odchodne, czyli po siedmiu latach rządów pięć spraw uznała za swoje najważniejsze osiągnięcie i można je uznać za sukcesy ośmiolecia, bo epizod z Ewą Kopacz naprawdę niewiele dodał. O skoku w inwestycjach infrastrukturalnych już pisałem, a oprócz nich chodziło o epokowe ponoć rozwiązania prorodzinne. Tak epokowe, że mało kto o nich pamięta, szczególnie, gdy porównać to z programem „Rodzina 500 plus”. Z obowiązku wymienię: roczne urlopy macierzyńskie, Kartę Dużej Rodziny, darmowe podręczniki, budżetowe dofinansowanie in vitro, ustawowy zakaz bicia dzieci (wiem, że brzmi to komicznie, choć sprawa jest bardzo poważna, ale bicie jest „od zawsze” ścigane z kodeksu karnego) oraz dofinansowanie żłobków i zmniejszenie opłat za przedszkola. Wielkimi osiągnięciami poprzedniej ekipy było kierowanie Parlamentem Europejskim przez Jerzego Buzka (w latach 2009-2012), wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej (urzęduje od 1 grudnia 2014 r.) oraz wynegocjowanie 300 mld zł dla Polski z budżetu UE. Śmiem twierdzić, że przewodniczenie Jerzego Buzka w PE było bezobjawowe, zaś stanowisko Donalda Tuska ma taki wpływ na los Polaków jak 190-godzinna obecność Mirosława Hermaszewskiego w kosmosie. Co do 300 mld zł, to te pieniądze dostaliśmy z rozdzielnika i nie ma sensu się puszyć. Do wskazanych już trzech opus magnum rządy PO dorzucały jeszcze wzrost gospodarczy Polski, co jest faktem (20,1 proc. skumulowanego wzrostu PKB w latach 2008-2013), ale co wcale prosto nie przekładało się na wzrost dobrobytu. Piąte opus magnum to inwestycje w bezpieczeństwo Polski, przede wszystkim militarne, ale też energetyczne, i z tym bywało bardzo różnie. Ale spektakularnych skoków i wykwitów nie było na pewno.
Rządy PO-PSL podobno były niebywale odważne, czego rządowi PiS miało brakować w minionym roku. Odwaga polegała głównie na wydłużeniu wieku emerytalnego, żeby umocnić bezpieczeństwo systemu emerytalnego. Problemem jest to, że trudno byłoby znaleźć kogoś sprawnego intelektualnie czy zdrowego na umyśle, kto uznałby, że PO zostawiła po sobie bezpieczny system emerytalny. Są jakieś zapisy na jakichś elektronicznych kontach, ale realnych pieniędzy z tego przecież nie ma. I nie ma ich mimo innej ponoć strasznie trudnej reformy, czyli wykradzeniu ponad 150 mld zł z OFE i przeniesieniu ich do ZUS. Nie wiem, co było trudnego w tej kradzieży, skoro od razu było wiadomo, że złodzieja nikt nie będzie ścigał. Bohatersko rządy PO-PSL wprowadziły też epokowe osiągnięcie, czyli obowiązek szkolny dla sześciolatków. A teraz pisowscy burzyciele to osiągnięcie rozwalają, bo będzie tak, jak chcą rodzice, czyli albo tak, albo siak. Nikt poważny nie analizował zależności poziomu rozwoju społeczeństw, szczególnie intelektualnego i innowacyjnego, od tego, kiedy kto zaczął naukę, ale może taka zależność zostanie kiedyś odkryta. Nie widzę większej różnicy między tym, że część dzieci pójdzie do szkoły w wieku sześciu, a część siedmiu lat. Jeśli rodzice będą zadowoleni z tego, że mają wybór, nic mi do tego. I państwu chyba też. Inne strasznie trudne i epokowe zarazem rozwiązanie rządów PO-PSL to rozdzielenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, które „faszyści” z PiS znowu połączyli. Dalibóg nie mam pojęcia, na czym polegało to osiągnięcie, skoro samodzielna prokuratura była bezradna jak dziecko wobec wielu przestępstw i lokalnych mafii, w tym układów z udziałem prokuratorów, a rząd mógł rżnąć głupa, że to nie jego problem, skoro nastąpiło rozdzielenie. O wielkiej reformie służby zdrowia za rządów PO-PSL nawet nie chce mi się pisać, bo chyba nikt poważny nie zauważył jej skutków, a nawet tego, że jakaś była.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W tym samym czasie, gdy rząd Beaty Szydło podsumowywał rok swojego funkcjonowania, posłowie PO zawzięcie wypisywali gdzie się da, że ekipa PiS nic nie zrobiła, chyba że szkody, za to oni zostawili Polskę mlekiem i miodem płynącą. Dla mnie rok to mały dystans, więc łatwiej pokazać ten rok na tle osiągnięć PO-PSL. Już to, że politycy PO muszą obrzydzać zaledwie rok rządów politycznych rywali świadczy o sporych kompleksach i zawiści, bo skoro przez osiem lat rządów PO było tak dobrze, dlaczego partia Grzegorza Schetyny uważa, iż jest tak źle. W rok naprawdę nie da się wszystkiego zepsuć, nawet gdyby ktoś się bardzo starał. Ale zakładając, że były, dlaczego tych wielkich osiągnięć PO nie widać bez natrętnej propagandy partyjnych działaczy? Roczny epizod z Ewą Kopacz pomijam, bo właściwie nie wiadomo, czym poważnym poza jeżdżeniem pociągami z Michałem Kamińskim pani premier i p.o. przewodniczącej PO się zajmowała. Byłbym niesprawiedliwy, gdybym nie dostrzegł zewnętrznych przejawów rządzenia PO, które partia dość natrętnie eksponowała po złożeniu dymisji przez Donalda Tuska. Ale te 1800 km autostrad i dróg ekspresowych, te 2600 Orlików, 89 zmodernizowanych dworców kolejowych czy 10 lotnisk to jednak w ogromnej większości konieczność wynikająca z organizowania Euro 2012. Problemem nie jest to, że taka infrastruktura powstała, bo faktycznie ją widać, ale to, że istotne jej części zostały oddane do użytku rok, dwa, a nawet cztery lata po planowanym terminie. A niektóre nie zostały zrealizowane do dziś.
Ekipa Tuska na odchodne, czyli po siedmiu latach rządów pięć spraw uznała za swoje najważniejsze osiągnięcie i można je uznać za sukcesy ośmiolecia, bo epizod z Ewą Kopacz naprawdę niewiele dodał. O skoku w inwestycjach infrastrukturalnych już pisałem, a oprócz nich chodziło o epokowe ponoć rozwiązania prorodzinne. Tak epokowe, że mało kto o nich pamięta, szczególnie, gdy porównać to z programem „Rodzina 500 plus”. Z obowiązku wymienię: roczne urlopy macierzyńskie, Kartę Dużej Rodziny, darmowe podręczniki, budżetowe dofinansowanie in vitro, ustawowy zakaz bicia dzieci (wiem, że brzmi to komicznie, choć sprawa jest bardzo poważna, ale bicie jest „od zawsze” ścigane z kodeksu karnego) oraz dofinansowanie żłobków i zmniejszenie opłat za przedszkola. Wielkimi osiągnięciami poprzedniej ekipy było kierowanie Parlamentem Europejskim przez Jerzego Buzka (w latach 2009-2012), wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej (urzęduje od 1 grudnia 2014 r.) oraz wynegocjowanie 300 mld zł dla Polski z budżetu UE. Śmiem twierdzić, że przewodniczenie Jerzego Buzka w PE było bezobjawowe, zaś stanowisko Donalda Tuska ma taki wpływ na los Polaków jak 190-godzinna obecność Mirosława Hermaszewskiego w kosmosie. Co do 300 mld zł, to te pieniądze dostaliśmy z rozdzielnika i nie ma sensu się puszyć. Do wskazanych już trzech opus magnum rządy PO dorzucały jeszcze wzrost gospodarczy Polski, co jest faktem (20,1 proc. skumulowanego wzrostu PKB w latach 2008-2013), ale co wcale prosto nie przekładało się na wzrost dobrobytu. Piąte opus magnum to inwestycje w bezpieczeństwo Polski, przede wszystkim militarne, ale też energetyczne, i z tym bywało bardzo różnie. Ale spektakularnych skoków i wykwitów nie było na pewno.
Rządy PO-PSL podobno były niebywale odważne, czego rządowi PiS miało brakować w minionym roku. Odwaga polegała głównie na wydłużeniu wieku emerytalnego, żeby umocnić bezpieczeństwo systemu emerytalnego. Problemem jest to, że trudno byłoby znaleźć kogoś sprawnego intelektualnie czy zdrowego na umyśle, kto uznałby, że PO zostawiła po sobie bezpieczny system emerytalny. Są jakieś zapisy na jakichś elektronicznych kontach, ale realnych pieniędzy z tego przecież nie ma. I nie ma ich mimo innej ponoć strasznie trudnej reformy, czyli wykradzeniu ponad 150 mld zł z OFE i przeniesieniu ich do ZUS. Nie wiem, co było trudnego w tej kradzieży, skoro od razu było wiadomo, że złodzieja nikt nie będzie ścigał. Bohatersko rządy PO-PSL wprowadziły też epokowe osiągnięcie, czyli obowiązek szkolny dla sześciolatków. A teraz pisowscy burzyciele to osiągnięcie rozwalają, bo będzie tak, jak chcą rodzice, czyli albo tak, albo siak. Nikt poważny nie analizował zależności poziomu rozwoju społeczeństw, szczególnie intelektualnego i innowacyjnego, od tego, kiedy kto zaczął naukę, ale może taka zależność zostanie kiedyś odkryta. Nie widzę większej różnicy między tym, że część dzieci pójdzie do szkoły w wieku sześciu, a część siedmiu lat. Jeśli rodzice będą zadowoleni z tego, że mają wybór, nic mi do tego. I państwu chyba też. Inne strasznie trudne i epokowe zarazem rozwiązanie rządów PO-PSL to rozdzielenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, które „faszyści” z PiS znowu połączyli. Dalibóg nie mam pojęcia, na czym polegało to osiągnięcie, skoro samodzielna prokuratura była bezradna jak dziecko wobec wielu przestępstw i lokalnych mafii, w tym układów z udziałem prokuratorów, a rząd mógł rżnąć głupa, że to nie jego problem, skoro nastąpiło rozdzielenie. O wielkiej reformie służby zdrowia za rządów PO-PSL nawet nie chce mi się pisać, bo chyba nikt poważny nie zauważył jej skutków, a nawet tego, że jakaś była.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/315535-w-przeciwienstwie-do-rzadow-po-ekipa-beaty-szydlo-nie-ma-polakow-tam-gdzie-pan-moze-pana-majstra-w-pocalowac?wersja=mobilna