Chcemy oddać hołd osobom, które narażając swoje życie, a często również życie swoich bliskich pomagały Polakom na Wschodzie w tamtych okrutnych czasach
— Michał Dworczyk w rozmowie z wPolityce.pl, komentując przyjęcie przez Sejm ustawy o Krzyżu Wschodnim.
wPolityce.pl: Wczoraj Sejm jednogłośnie przegłosował ustawę o ustanowieniu Krzyża Wschodniego. Czym jest to odznaczenie?
Michał Dworczyk, poseł Prawa i Sprawiedliwości: Krzyż Wschodni to oznaczenie przeznaczone dla osób, które w latach 1937-1959 ratowały Polaków na Kresach Wschodnich I i II Rzeczypospolitej. Rok 1937 to rok rozpoczęcia „Operacji polskiej” NKWD, czyli początek masowych sowieckich represji wobec Polaków. Represji, które po 17 września 1939 roku uderzyły również w Polaków na zajętych przez sowietów terenach drugiej Rzeczypospolitej. Rok 1959 to zakończenie tzw. drugiej repatriacji, a tak naprawdę,jeżeli chcemy być precyzyjni należy powiedzieć ekspatriacji Polaków ze Wschodu.
Jakie są cele ustanowienia takiego odznaczenia?
Są trzy zasadnicze cele, dla których ustanawiamy Krzyż Wschodni. Po pierwsze, chcemy oddać hołd osobom, które narażając swoje życie, a często również życie swoich bliskich pomagały Polakom na Wschodzie w tamtych okrutnych czasach. W ten sposób wypełniamy moralny obowiązek państwa polskiego.Po drugie, poprzez mówienie o tamtych tragicznych wydarzeniach przypominamy przy okazji cały fenomen i dziedzictwo Kresów Wschodnich, spuściznę Kresów, która stanowi, o czym niestety często zapominamy, jeden z fundamentów naszej tożsamości narodowej. I po trzecie, tworzymy ważne narzędzie do prowadzenia naszej polityki historycznej.
Jaka to będzie polityka historyczna?
Mam nadzieję, że Krzyż Wschodni będzie elementem zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej polityki historycznej. Wewnętrznej, ponieważ tak jak mówiłem, będzie przypominał o dziedzictwie Kresów, w szczególności o martyrologii Polaków na Wschodzie. Przecież o tej historii najpierw ze względu na reżim komunistyczny, potem ze względu na źle rozumianą poprawność polityczną prawie wcale nie mówiliśmy. Nie mówiliśmy o Operacji Polskiej, o Katyniu, o dołach śmierci w podwileńskich Ponarach o ludobójstwie na Wołyniu. Jakby wstydliwie milczeliśmy o rzeczywistej roli takich bandyckich organizacji jak NKWD, Smiersz, oddziałów litewskich kolaboranckich formacji policyjnych, Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów czy Ukraińskiej Powstańczej Armii. Teraz o tym mówimy jasno i wyraźnie, ale jednocześnie ustanawiając Krzyż Wschodni podkreślamy, że nie stosujemy odpowiedzialności zbiorowej. Nie obciążamy winą za zbrodnie całych narodów. Wręcz odwrotnie – wskazujemy morderców, natomiast potrafimy mówić o tragicznej historii bez nienawiści, a o tych, którzy pomagali Polakom pamiętamy i jesteśmy im do dziś wdzięczni.
A jakie to będzie miało konsekwencje w polityce zagranicznej?
Przyznawanie Krzyża Wschodniego to po pierwsze sygnał dla naszych sąsiadów m.in. Rosjan, Ukraińców, Litwinów, że Polacy mówiąc o zbrodniach sprzed kilkudziesięciu lat nie obciążają winą całych narodów czy tym bardziej współczesnych państw. Ponadto przyznawanie tego odznaczenia jednoznacznie wskazuje, że to Polacy byli ofiarami w tamtych tragicznych czasach, a nie sprawcami lub stroną jakiegoś równorzędnego konfliktu. To dziś szczególnie ważne w kontekście fałszywej narracji historycznej jaką prowadzą niektóre kraje m.in. Rosja oraz Ukraina.My Polacy bardzo często wykazywaliśmy się empatią wobec innych osób i narodów, które były poddawane represjom, których udziałem były pogromy i prześladowania. I bardzo dobrze, ponieważ to świadczy o naszym człowieczeństwie i otwartości na innych. Ale czasem można było odnieść wrażenie, że zapominamy o tej wrażliwości wobec siebie samych, wobec własnego narodu. Czasami, aby nie urazić innych byliśmy gotowi milczeć i wręcz zapominać o polskich ofiarach. Przykładem tego może być podejście przez ostatnich dwadzieścia kilka lat części elit politycznych do ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Dziś to się na szczęście zmienia. Jest to również kwestia szacunku do samych siebie, a historia nas uczy, że narody, które same siebie nie szanują nie mogą liczyć na szacunek innych.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Chcemy oddać hołd osobom, które narażając swoje życie, a często również życie swoich bliskich pomagały Polakom na Wschodzie w tamtych okrutnych czasach
— Michał Dworczyk w rozmowie z wPolityce.pl, komentując przyjęcie przez Sejm ustawy o Krzyżu Wschodnim.
wPolityce.pl: Wczoraj Sejm jednogłośnie przegłosował ustawę o ustanowieniu Krzyża Wschodniego. Czym jest to odznaczenie?
Michał Dworczyk, poseł Prawa i Sprawiedliwości: Krzyż Wschodni to oznaczenie przeznaczone dla osób, które w latach 1937-1959 ratowały Polaków na Kresach Wschodnich I i II Rzeczypospolitej. Rok 1937 to rok rozpoczęcia „Operacji polskiej” NKWD, czyli początek masowych sowieckich represji wobec Polaków. Represji, które po 17 września 1939 roku uderzyły również w Polaków na zajętych przez sowietów terenach drugiej Rzeczypospolitej. Rok 1959 to zakończenie tzw. drugiej repatriacji, a tak naprawdę,jeżeli chcemy być precyzyjni należy powiedzieć ekspatriacji Polaków ze Wschodu.
Jakie są cele ustanowienia takiego odznaczenia?
Są trzy zasadnicze cele, dla których ustanawiamy Krzyż Wschodni. Po pierwsze, chcemy oddać hołd osobom, które narażając swoje życie, a często również życie swoich bliskich pomagały Polakom na Wschodzie w tamtych okrutnych czasach. W ten sposób wypełniamy moralny obowiązek państwa polskiego.Po drugie, poprzez mówienie o tamtych tragicznych wydarzeniach przypominamy przy okazji cały fenomen i dziedzictwo Kresów Wschodnich, spuściznę Kresów, która stanowi, o czym niestety często zapominamy, jeden z fundamentów naszej tożsamości narodowej. I po trzecie, tworzymy ważne narzędzie do prowadzenia naszej polityki historycznej.
Jaka to będzie polityka historyczna?
Mam nadzieję, że Krzyż Wschodni będzie elementem zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej polityki historycznej. Wewnętrznej, ponieważ tak jak mówiłem, będzie przypominał o dziedzictwie Kresów, w szczególności o martyrologii Polaków na Wschodzie. Przecież o tej historii najpierw ze względu na reżim komunistyczny, potem ze względu na źle rozumianą poprawność polityczną prawie wcale nie mówiliśmy. Nie mówiliśmy o Operacji Polskiej, o Katyniu, o dołach śmierci w podwileńskich Ponarach o ludobójstwie na Wołyniu. Jakby wstydliwie milczeliśmy o rzeczywistej roli takich bandyckich organizacji jak NKWD, Smiersz, oddziałów litewskich kolaboranckich formacji policyjnych, Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów czy Ukraińskiej Powstańczej Armii. Teraz o tym mówimy jasno i wyraźnie, ale jednocześnie ustanawiając Krzyż Wschodni podkreślamy, że nie stosujemy odpowiedzialności zbiorowej. Nie obciążamy winą za zbrodnie całych narodów. Wręcz odwrotnie – wskazujemy morderców, natomiast potrafimy mówić o tragicznej historii bez nienawiści, a o tych, którzy pomagali Polakom pamiętamy i jesteśmy im do dziś wdzięczni.
A jakie to będzie miało konsekwencje w polityce zagranicznej?
Przyznawanie Krzyża Wschodniego to po pierwsze sygnał dla naszych sąsiadów m.in. Rosjan, Ukraińców, Litwinów, że Polacy mówiąc o zbrodniach sprzed kilkudziesięciu lat nie obciążają winą całych narodów czy tym bardziej współczesnych państw. Ponadto przyznawanie tego odznaczenia jednoznacznie wskazuje, że to Polacy byli ofiarami w tamtych tragicznych czasach, a nie sprawcami lub stroną jakiegoś równorzędnego konfliktu. To dziś szczególnie ważne w kontekście fałszywej narracji historycznej jaką prowadzą niektóre kraje m.in. Rosja oraz Ukraina.My Polacy bardzo często wykazywaliśmy się empatią wobec innych osób i narodów, które były poddawane represjom, których udziałem były pogromy i prześladowania. I bardzo dobrze, ponieważ to świadczy o naszym człowieczeństwie i otwartości na innych. Ale czasem można było odnieść wrażenie, że zapominamy o tej wrażliwości wobec siebie samych, wobec własnego narodu. Czasami, aby nie urazić innych byliśmy gotowi milczeć i wręcz zapominać o polskich ofiarach. Przykładem tego może być podejście przez ostatnich dwadzieścia kilka lat części elit politycznych do ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Dziś to się na szczęście zmienia. Jest to również kwestia szacunku do samych siebie, a historia nas uczy, że narody, które same siebie nie szanują nie mogą liczyć na szacunek innych.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2