Trochę niezręcznie zapowiadać swój wywiad, ale czasem chyba można. W najnowszym numerze tygodnika „wSieci” (w kioskach od poniedziałku), znajdą państwo rozmowę z Joachimem Brudzińskim.
Odsyłam do całości tekstu, ale już teraz chcę zwrócić uwagę na jego pewien fragment. Brudziński pytany o największe wyzwanie, z jakim PiS zmaga się w pierwszym roku rządów, nie wskazuje na Trybunał Konstytucyjny, opozycję, presję ze strony Brukseli, kontratak korporacji, ani nawet nieprzychylność mediów. Szef struktur Prawa i Sprawiedliwości wskazuje na… swoje szeregi.
Wyborcy mogą wybaczyć nam wiele potknięć, ale nie wybaczą takiej postawy, jaką prezentowała PO przez osiem lat - tej buty, bufonady i poczucia, że wizerunkowymi sztuczkami można kupić poparcie Polaków na zawsze. Nie wybaczą też tego, co ujawniła afera taśmowa, czyli potraktowania państwa jako dojnej krowy dla kolesi i lokalnych sitw. (…) Przyznaję, że takie niebezpieczeństwo istnieje. Cytując znajomego działacza: wielu poubierało się teraz w gacie z napisem „PiS” i udaje „sierioznych” działaczy, a interesuje ich jedno - własne interesy. Takie postawy i myślenie trzeba ciąć do kości, bo jeśli byśmy na tym nie zapanowali, to jest po nas. Nie pomoże nam ani 500+, ani obniżenie wieku emerytalnego, ani ciężka praca rządu
— przekonuje nowy wiceprezes PiS.
Ocena Brudzińskiego wpisuje się zresztą w przekaz, jaki liderom i politykom swojej partii przedstawił Jarosław Kaczyński na niedzielnej Radzie Politycznej.
Dobrze, że wreszcie w PiS zaczynają zauważać problem, bo szczerze mówiąc, to jeden z ostatnich alarmowych dzwonków. Przed arogancką postawą ostrzegało i ostrzega wiele osób - także tych z szeroko rozumianego obozu konserwatywnego, którzy nie są z definicji nastawieni negatywnie do PiS i Jarosława Kaczyńskiego.
A problem istnieje, co pokazują kolejne tygodnie i miesiące. Spory wokół stanowisk w radach nadzorczych, pytania o kompetencje ludzi wokół ministrów i posłów, pokusy dogadywania się z ludźmi z platformerskiego reżimu, którzy w zamian za święty spokój pokazują, jak sprawnie wydoić jedną czy drugą instytucję. Na konkrety przyjdzie zresztą wkrótce czas. Problem nakreślił w swoim głośnym w ostatnich godzinach wpisie na Facebooku Wojciech Mucha z „Gazety Polskiej”, ale sprawa jest głębsza i dotyczy nie tylko kilkunastu nazwisk, ale mentalności, przeświadczenia, że wszystko wolno, arogancji.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Trochę niezręcznie zapowiadać swój wywiad, ale czasem chyba można. W najnowszym numerze tygodnika „wSieci” (w kioskach od poniedziałku), znajdą państwo rozmowę z Joachimem Brudzińskim.
Odsyłam do całości tekstu, ale już teraz chcę zwrócić uwagę na jego pewien fragment. Brudziński pytany o największe wyzwanie, z jakim PiS zmaga się w pierwszym roku rządów, nie wskazuje na Trybunał Konstytucyjny, opozycję, presję ze strony Brukseli, kontratak korporacji, ani nawet nieprzychylność mediów. Szef struktur Prawa i Sprawiedliwości wskazuje na… swoje szeregi.
Wyborcy mogą wybaczyć nam wiele potknięć, ale nie wybaczą takiej postawy, jaką prezentowała PO przez osiem lat - tej buty, bufonady i poczucia, że wizerunkowymi sztuczkami można kupić poparcie Polaków na zawsze. Nie wybaczą też tego, co ujawniła afera taśmowa, czyli potraktowania państwa jako dojnej krowy dla kolesi i lokalnych sitw. (…) Przyznaję, że takie niebezpieczeństwo istnieje. Cytując znajomego działacza: wielu poubierało się teraz w gacie z napisem „PiS” i udaje „sierioznych” działaczy, a interesuje ich jedno - własne interesy. Takie postawy i myślenie trzeba ciąć do kości, bo jeśli byśmy na tym nie zapanowali, to jest po nas. Nie pomoże nam ani 500+, ani obniżenie wieku emerytalnego, ani ciężka praca rządu
— przekonuje nowy wiceprezes PiS.
Ocena Brudzińskiego wpisuje się zresztą w przekaz, jaki liderom i politykom swojej partii przedstawił Jarosław Kaczyński na niedzielnej Radzie Politycznej.
Dobrze, że wreszcie w PiS zaczynają zauważać problem, bo szczerze mówiąc, to jeden z ostatnich alarmowych dzwonków. Przed arogancką postawą ostrzegało i ostrzega wiele osób - także tych z szeroko rozumianego obozu konserwatywnego, którzy nie są z definicji nastawieni negatywnie do PiS i Jarosława Kaczyńskiego.
A problem istnieje, co pokazują kolejne tygodnie i miesiące. Spory wokół stanowisk w radach nadzorczych, pytania o kompetencje ludzi wokół ministrów i posłów, pokusy dogadywania się z ludźmi z platformerskiego reżimu, którzy w zamian za święty spokój pokazują, jak sprawnie wydoić jedną czy drugą instytucję. Na konkrety przyjdzie zresztą wkrótce czas. Problem nakreślił w swoim głośnym w ostatnich godzinach wpisie na Facebooku Wojciech Mucha z „Gazety Polskiej”, ale sprawa jest głębsza i dotyczy nie tylko kilkunastu nazwisk, ale mentalności, przeświadczenia, że wszystko wolno, arogancji.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/307943-albo-wypalenie-goracym-zelazem-albo-tkm-i-czerwona-kartka-pis-musi-pokazac-inna-jakosc-niz-platforma-inaczej-skonczy-tak-samo