Wojna o aborcję jest precyzyjnie reżyserowana przez lewicę. Czy bezkompromisowość może spowodować w przyszłości jeszcze większą rzeź niewiniątek?

PAP/Kamiński
PAP/Kamiński

„PiS walczy o zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej, a de facto o całkowity zakaz aborcji”- czytamy w Gazecie Michnika w tekście pod znamiennym tytułem „PiS test na człowieczeństwo przegrał”. Każdy średnio zorientowany w polskiej polityce obserwator czytając te słowa w zdumieniu przynajmniej zmarszczy brwi. Uważnie śledzący odbiorca polskich mediów szybko przypomni sobie, że tekst napisała czołowa, pisząc sfeminizowanym językiem, cynglara Michnika, więc specjalnie zaskoczony tym manipulacyjnym tonem nie będzie.

Warto zwrócić uwagę na ten tekst, bowiem wpisuje się on w precyzyjnie wyreżyserowaną kampanię, jaką mamy nieprzyjemność oglądać od kilku dni. Kampanię szeroko zakrojoną, która ma wywołać konkretny skutek polityczny.

Społeczne organizacje obrońców życia szykują ustawę zakazującą w Polsce aborcji. Ich moralnie słuszne stanowisko zostało poparte przez biskupów Kościoła katolickiego, którzy zrobili co do nich należy. Przypomnieli nauczanie katolickie o świętości życia. Natomiast czołowi politycy PiS powołując się na swoją wiarę wyznali, że PRYWATNIE popierają rozwiązania proponowane przez pro-liferów. A więc nie stało się nic zaskakującego. Jednocześnie zarówno premier Beata Szydło, jak i wicepremier Jarosław Gowin dali sygnał, że zmiany obecnego zgniłego kompromisu rząd nie chce.

Z punktu widzenia czystej polityki jest to słuszne podejście. Pisałem, że zmiana obecnej ustawy politycznie jest dla PiS politycznym strzałem w kolano. Polacy są przyzwyczajeni do obecnego kompromisu aborcyjnego i rozpętanie na nowo aborcyjnej wojny odbiłoby się fatalnie na notowaniach sondażowych PiS. Wiedział o tym prezydent Lech Kaczyński, który w 2006 roku storpedował próby zmiany ustawy aborcyjnej. A jednak to PiS stał się głównym wrogiem aborcjonistów. Przypadek? W żadnym razie. Dlatego właśnie politycy partii rządzącej powinni bacznie obserwować jak usilnie i zaskakująco (nawet jak na aborcjonistów) agresywnie próbuje się ich wciągnąć w debatę o aborcji.

Aborcyjna wojna paliwem dla lewicy? Część środowisk widzi szanse na legalizację aborcji

Piszę te słowa oczywiście wcielając się w politycznego cynika. Od lat walczę piórem z aborcją i moje poglądy w tej kwestii są jasne. Jestem żarliwym przeciwnikiem eugenicznej aborcji i uważam, że świat będzie się kiedyś jej wstydził, tak jak dziś wstydzi się popieranej przez postępowych naukowców i arbitrów elegancji eugeniki. Niemniej jednak nie mogę jako komentator polityczny nie przestrzec przed niebezpieczeństwami zmiany obecnie działającej w Polsce ustawy w dłuższej perspektywie. A te niebezpieczeństwa notabene są nie tylko polityczne.

Wicepremier Jarosław Gowin zwrócił uwagę, że radykalne zakazanie aborcji zradykalizuje nastroje Polaków. Podzielam te obawy. Ta radykalizacja może nie będzie widoczna od razu, ale ostatecznie będzie mieć mroczne pokłosie w czasie wojny o aborcję za kilka lat. Bez wątpienia wojna ta rozpęta się ze zdwojoną mocą. Stanie się to po ewentualnym wprowadzeniu w życie proponowanej przez pro-liferów ustawy, gdy rozpocznie się kampania propagandowa działająca na emocje mas. Reportaże o zgwałconych kobietach, zdeformowanych dzieciach konających w bólach bo „zły PiS i biskupi” nie pozwolili skończyć męczarni wcześniej, karane za aborcje matki. Szybko znajdą się świeckie męczennice celowo próbujące trafić do więzienia, o których reportaże będą robić CNNBBC. Takiego medialnego koszmaru nie będzie można zatrzymać. Trzeba być wyjątkowo naiwnym by wierzyć, że nie wpłynie on na postawy antyaborcyjne społeczeństwa.

Wówczas niebezpieczeństwo całkowitej legalizacji aborcji, gdy prawica straci władzę, nie jest histeryczną mrzonką. Zmiany najostrzejszej w Europie ustawy będą chcieli nie niszowi lewacy, ale partie centrowe, które do tej pory nie tykały zawartego z udziałem Kościoła kompromisu. Ba, ugrupowania te będą szły do wyborów z hasłami zmiany ustawy. Możliwe, że spróbują to zrobić nawet na drodze referendum. Polacy unikają radykalizacji więc pewnie zagłosowaliby za czymś na kształt obecnego kompromisu. A co jeżeli jednak dadzą się przekonać zacierającej ręce już dziś lewicy i uznają, że trzeba usunąć jakiś zapis z poprzedniej umowy? W najlepszym razie będziemy obserwowali powrót do obecnych rozwiązań. Jakim jednak kosztem?

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.