Tatarzy potrafią łączyć islam z polską tożsamością. O imigrantach zarobkowych nie można się wyrazić w ten sposób

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

W Pan dziełach widać wielkie umiłowanie i znajomość polskiej literatury, więc mogę tu przywołać Herberta, który pięknie opisał rozważania Pana Cogito w czasie koncertu pop: „krzyk dotyka ciszy/ ale przez ochrypniecie/ a nie przez wolę/ opisania ciszy// jest jaskrawie ciemny/ z niemocy artykulacji// odrzucił łaskę humoru/ albowiem nie zna półtonów// jest jak ostrze wbite w tajemnicę/lecz nie oplata się/ wokół tajemnicy/ nie poznaje jej kształtów // wyraża prawdę uczuć z rezerwatów przyrody/ za którą poszedłem w dojrzałym życiu.

To jest właśnie kolejny przykład naszego położenia na zakręcie dziejowym czy w też w fazie przedświtu. Czy zdolni będziemy odbudować szacunek dla języka? – my dla polskiego, a nasi sąsiedzi dla swoich pięknych języków. Więc znów, troska o nasz język wcale nie ma nas separować, naszą kulturę od innych, tylko ma nas zbliżyć we wspólnym dążeniu do tego, żeby nasze kultury nie upadały. Oczywiście nic dobrego z tego nie wyniknie, gdyby nasza kultura przetrwała a wszystkie dookoła upadły, wtedy nawet nie będziemy mieli się z kim porozumiewać. A przecież cały urok kultury polega na tłumaczeniu, na kontaktach, interferencjach i zapożyczeniach, ale żeby te kontakty, zapożyczenia i tłumaczenia miały miejsce, to trzeba mieć co przetłumaczyć, od kogo i komu zapożyczać. Tak więc kultura jest dla mnie pierwszym powodem do wdzięczności i zadumy nad istota polskości. Ale nasza polskość przejawia się na co dzień nie tylko w języku, lecz również w otaczającym nas pejzażu, będącym wytworem nie tylko natury, ale i specyficznej kultury albo… braku kultury, czyli uniwersalnego chamstwa. Uobecnia się nasz kultura również poprzez melodie bliskie naszemu sercu i naszej tradycji.

Na marginesie muszę się podzielić uwagą, że pragnąłbym bardzo, aby w kościołach było więcej szacunku dla dziedzictwa kulturowego – byśmy częściej mogli słyszeć te przepiękne pieśni, które podarowała nam tradycja, od Psalmów w przekładzie Jana Kochanowskiego i rymów Franciszka Karpińskiego poczynając!

Rozumiem rzecz jasna potrzebę dodawania i kontynuowania dawnego poprzez nową twórczość, ale nie może to być jednoznaczne z odrzucaniem minionego, które jest wciąż głębokie, piękne i ważne. Drugą sferą, może nawet w porządku bycia ważniejszą, w której objawia się pytanie o Polskę, jest sama nasza egzystencja i fizyczne trwanie, czyli nasz stosunek do kwestii relacji demograficznych w naszym kraju, w kontekście sąsiedzkim i globalnym. Czy uznamy i przyjmiemy za dobro tłumaczenia, jakie nam się podsuwa, a wyrażone cztery lata temu przez premiera Donalda Tuska w reakcji na dane GUS-u pokazujące, ze rodzi się nas mniej niż umiera: wówczas premier Tusk powiedział, że żadnej polityki pro rodzinnej nie będzie i wydał „żartobliwe” zalecenie: „Panowie, bierzcie się do roboty”. Przepraszam za ten chamski cytat, ale on jest bardzo w stylu tego premiera. Otóż, albo możemy udawać, ze nie ma żadnego problemu i co najwyżej panowie „wezmą się do roboty”, albo dostrzeżemy w tym poważny problem wymagający rzetelnego namysłu i działania ze strony państwa, czyli Rzeczypospolitej, czyli wspólnej, łączącej nas w trosce o wspólne dobro. Możemy oczywiście pójść za tym, co się nam dziś wmawia, że rozwiązaniem sprawy jest przyjęcie tzw. uchodźców. Są przecież chętni muzułmanie, Wietnamczycy, a to w gruncie rzeczy wszystko jedno kto, bo przecież nie chodzi tu o dystans cywilizacyjny i różnicę kulturową, tylko o to by nas wyręczyli, by niańczyli nas, gdy już jako bezdzietni staruszkowie znajdziemy się w domu spokojnej eutanazji. Tego rodzaju podejście jest na pewno zdradą tego łańcucha pokoleń, który nas poprzedza. Nie dlatego, iżby te wcześniejsze pokolenia życzyły sobie jakiejś czystości rasowej, bo one składały się także z ludzi dochodzących do polskości z zewnątrz. Jeżeli jednak zrezygnujemy z poszanowania tego rdzenia kulturowego tworzącego polskość od przeszło 30 pokoleń, to polskość się skończy. Ona skończy się, jeśli tu nie będzie Polaków, jeśli zamiast nich będą tu ludzie o świadomości wyłącznie islamskiej – nie mówię narodowej, bo tam nie ma przecież żadnej świadomości narodowej a jest wyłącznie religijna, islamska – innej zupełnie niż np. świadomość polskich Tatarów, którzy łączą swoją religię z pełną polską tożsamością kulturową. Oni łączą lojalność wobec wspólnoty politycznej Polaków z poszanowaniem tych wszystkich wartości, które wyznaczają naszą kulturową tożsamość. Absolutnie nie można sobie tego wyobrazić w odniesieniu do dzisiejszych tak zwanych uchodźców, czy w odniesieniu do tej perspektywy, którą właśnie zarysowali urzędnicy przewodniczącego Tuska czy pani premier Kopacz – pasterze stada, którzy próbują nas swoimi elektrycznymi drutami (tak, to owe dzienniki telewizyjne, owe „Newsweeki” itp. narzędzia władzy) okiełznać w drodze do ostatecznej ubojni polskości. Tu pojawia się niezmiernie ważna kwestia: czy chcemy mieć dzieci i traktujemy to w wymiarze osobistym ale również w kategoriach współodpowiedzialności za dobro wspólne, za dobro Polski.

W każdym pokoleniu się zdarzali ludzie, którzy z różnych przyczyn nie mogli mieć dzieci, jeśli nas to dotyka, to zawsze możemy pomóc tym, którzy podejmują ciężar posiadania i wychowywania potomstwa. Dla tych wszystkich, którzy nie mogą bezpośrednio przyczynić się do przedłużenia łańcucha pokoleń musi być i jest miejsce we wspólnocie pokoleń: rola opiekunów, wychowawców, pomocników, wspomagających polskie rodziny. Z całą pewnością nie wolno nam zlekceważyć kwestii demograficznej, bo trzeba żeby Polacy byli. Trzeba też połączenia elementu fizycznej obecności z elementem kulturowym, czyli z wysiłkiem dobrego wychowania. Trzeci i ostatni element, to powinność ciągłego budowania i upiększania domu dla obecnych i przyszłych pokoleń, domu możliwie bezpiecznego. Dobrze jeśli ściany domu będą mocne i dadzą rzeczywiste schronienie, jednak powinny mieć wiele drzwi wiodących na zewnątrz, przez które możemy wprowadzać także naszych gości. Drzwi, które możemy jednak również zamknąć, jeśli goście są nieproszeni i próbują ubłoconymi butami wtargnąć do pokoju urządzanego pracą wielu pokoleń i ten pokój zniszczyć. Polskę widzę więc jako zobowiązanie wobec naszego miejsca w łańcuchu pokoleń, troskę o to, aby nie było to ostatnie ogniwo, w przekonaniu, że te ogniwa tworzą wielką wartość kulturową, której zniknięcie zuboży kulturę i ducha światowego.

Nie da się zrozumieć do głębi muzyki Chopina w oderwaniu od polskiej kultury, choć przecież Chopin na pewno ma wartość uniwersalną, co w każdym zakątku globu zaświadczają jego słuchacze. By jednak w pełni zrozumieć tę muzykę, trzeba sięgnąć do serca kultury polskiej. To samo dotyczy wielu innych dzieł, a ja używam tutaj tylko tego najpowszechniej znanego w świecie. Oczywiście – powinniśmy zapraszać do tej kultury, do tej wspólnoty naszego ducha innych, tych, którzy chcą do niej dołączyć, tak jak dołączyli do niej rozmaici Matejkowie, Brucknerowie, Aszkenazy, pan Mikołaj Chopin i jego syn – i tysiące, tysiące innych. Nie wolno przy tym zapomnieć, że jednocześnie winniśmy się troszczyć o to, żeby wciąż budować dom, wciąż go naprawiać i upiększać.

Fragment książki – zbioru wywiadów Agaty Ławniczak i Macieja Mazurka – pt. „Kilkunastu gniewnych ludzi”.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.