Marcin Rey jest zastraszany. Bezkarność prorosyjskich bojówkarzy

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Marcin Rey należy do osób najbardziej aktywnych w dziedzinie tropienia politycznych agentów Kremla w Polsce (szczególnie w obszarze internetu). Obywatel nie tylko Polski, ale i Francji, odegrał istotną rolę w organizacji społecznej kampanii nacisku, której przesłanie brzmiało „jeśli Francja sprzeda Rosji mistrale – Polska nie kupi od Francji technologii do elektrowni jądrowej”.

Ale przede wszystkim bada aktywność skrajnych politycznych grup i grupek, prowadzących w naszym kraju akcje jak na zamówienie Kremla. Czyli przeróżnych narodowców, wspierających rosyjską agresję przeciw Ukrainie. A bywają wśród nich nie tylko internetowi hejterzy, ale też ludzie przynajmniej teoretycznie zdolni do działań poważniejszych i ostrzejszych – jak np. nacjonalistycznie i prorosyjsko zarazem nastrojeni kibole, czy też ci, którzy w sposób zorganizowany, jak się okazało ostatnio, infiltrowali niektóre oddziały organizacji „Strzelec”.

Jego działalność już od dawna była solą w oku prorosyjskich nacjonalistów. W Dobczycach k.Krakowa, gdzie mieszka, rok temu rozklejono ulotki, fałszywie zarzucające Reyowi… pedofilię. Wtedy zawiadomił policję, która jak dotąd nie osiągnęła żadnych rezultatów (choć zabezpieczone zostały zrzuty ekranowe z internetowego forum nacjonalistów, gdzie otwarcie zastanawiano się, jak fałszywie w sposób skuteczny wrobić Reya w pedofilię…).

Marcin nie zaprzestał działalności, zalazł za skórę wielu fanatycznym „tropicielom banderowców”. Zwłaszcza, gdy kilka tygodni temu kilkunastu ogolonych nacjonalistów wtargnęło do warszawskiego lokalu prowadzącej pomoc dla Ukrainy fundacji „Otwarty Dialog”, obrzucając obelgami znajdujących się tam wolontariuszy. Rey, mający dużą wiedzę o postaciach ze skrajnych, infiltrowanych przez kremlowskie agentury kręgów, pomagał w identyfikowaniu napastników. Wtedy w internecie została rozpętana przeciw niemu kolejna kampania, związana już ze zmasowanymi groźbami o charakterze fizycznym. Włącznie z sugestiami zabójstwa.

Fundacja „Otwarty Dialog” złożyła zawiadomienie w sprawie tych gróźb. Podobne zawiadomienie ma zamiar złożyć również sam Rey. Ma jednak wątpliwości. Przypomina bowiem, że również zaangażowanej w pomoc dla Ukrainy posłance PiS Małgorzacie Gosiewskiej , której też grożono śmiercią, takie zawiadomienie prokuratura (konkretnie prok. Arkadiusz Buśkiewicz, przedtem wsławiony umorzeniem śledztwa ws. „afery hazardowej”) odrzuciła. I uzasadniła tę decyzję kuriozalnie – że skoro posłanka dalej, mimo gróźb, jeździ na Ukrainę, to znaczy, że nie odczuwa strachu, a zatem groźby nie odniosły skutku…

Potem wprawdzie sąd nakazał prokuraturze wszczęcie postępowania. Ale i tak pozostało wrażenie, że, jak mówi Rey, „w Polsce ochrona przed straszeniem przysługuje tylko tchórzom”…

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.