Rządzący od ośmiu lat nie cofną się przed żadnym paskudztwem, gdy zajrzy im w oczy widmo rozliczenia i sądu

Fot. PAP/Piotr Wittman
Fot. PAP/Piotr Wittman

Prezydent Andrzej Duda jest bardzo ważną przeszkodą dla PO w zaprowadzeniu w Polsce „demokratycznego” zamordyzmu. Dlatego jest celem wyjątkowo brudnej wojny.

Kiedy PO i p.o. jej szefowej, czyli Ewa Kopacz ostrzegają przed zamordyzmem i państwem wyznaniowym, jakie ma ponoć wprowadzić PiS, gdy dojdzie do władzy, powinny nam się włączyć wszelkie sygnały alarmowe. Ale z zupełnie innych powodów niż wynikałoby to ze straszenia przez PO i p.o. jej szefowej. Ilekroć bowiem Donald Tusk, Bronisław Komorowski czy Ewa Kopacz przestrzegali przed różnymi strasznymi zjawiskami autorstwa PiS, po cichu robili wiele, by kuchennymi drzwiami wprowadzać zamordystyczne rozwiązania i instalować państwo libertyńskie. I im głośniej ludzie władzy atakowali opozycję oraz ludzi mających odmienne poglądy, tym więcej robili (najczęściej po cichu), by pełzająco ograniczać bądź reglamentować demokratyczne prawa i wolności obywatelskie. Co oznacza, że przez ostatnie osiem lat władza zawsze miała jakiegoś mauzera schowanego za plecami, z którego „strzelała” do nieprawomyślnych, gdy zamieszanie wywołane przez jej straszenie odciągało uwagę od jej własnych podłości i bezeceństw.

Na dowód bezeceństw i potwierdzenie złych skłonności władzy wystarczy przypomnieć rekordową za rządów PO liczbę podsłuchów telefonicznych i generalnie środków inwigilacji. Wystarczy przywołać sporo większą niż za rządów PiS skalę zatrzymywania ludzi o poranku. Dość wspomnieć różne inicjatywy legislacyjne ograniczające prawo do zgromadzeń oraz działania władzy przeciwko opozycji czy ograniczające wolność słowa i możliwości działania mediom nie liżącym tyłka rządzącym. Wystarczy przypomnieć liczne przykłady jaskrawej często dyskryminacji ludzi o opozycyjnych wobec władzy poglądach w urzędach, państwowych firmach i instytucjach, w szkołach i uczelniach czy w instytucjach kultury. Ta władza tylko wypowiada demokratyczne frazesy, zaś gdy chodzi o działanie, demokratyczne zasady traktuje jak brudną ścierę.

Opisane w najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci” prowokacje przeciwko Andrzejowi Dudzie, wtedy jeszcze kandydatowi na prezydenta RP, robione z udziałem niejakiego Andrzeja Hadacza, są tylko drobną częścią paskudztwa, które obciąża rządzących. Ta prowokacja wyszła na jaw, ale ile jeszcze pozostaje w cieniu? O tym, że prowokacje były stosowane, świadczy skala zaangażowania prorządowych mediów w różne kampanie nienawiści. Bo zwykle było tak, że jacyś ludzie związani z władzą (także z osobami z tajnych służb czy organów ścigania) umawiali się z tymi mediami oraz dzielili rolami: jedni coś inicjowali, inni natychmiast robili z tego wielkie kampanie nienawiści i oskarżeń. Przez kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi tylko kampanii wymierzonych w Andrzeja Dudę było co najmniej kilka: od ataków na córkę i teścia po insynuowanie nieuczciwości wobec macierzystego UJ w związku z pracą w prywatnej szkole wyższej. Kampania się skończyła, ale ataki nie ustały, a nawet się wzmogły, o czym piszę w najnowszym „wSieci”, w artykule „Bez hamulców”.

Wyjątkowym paskudztwem jest utrzymywanie z publicznych pieniędzy zespołu propagandowego Macieja Laska, zwalczającego to wszystko, co pomaga wyjaśnić przyczyny katastrofy smoleńskiej. Wyjątkowość tego paskudztwa polega na tym, że te działania są absolutnie w interesie Putina i jego reżimu, i są sprzeczne z polskim interesem narodowym, jakim jest ustalenie przyczyn tragedii. Jest jasne, że zespół Laska ma chronić tyłki tym wszystkim, którzy mają coś na sumieniu w związku z katastrofą, ale jak już musi, niech robi to za ich prywatne pieniądze, a nie za środki z budżetu. Poza tym jest jednak wyjątkowo ohydne, że polscy obywatele nie mają nawet cienia poczucia, iż robią coś wyjątkowo paskudnego i moralnie obrzydliwego przeciwko rodakom, szczególnie przeciwko tym, którzy zginęli.

Skala różnych podłości i bezeceństw obecnej władzy każe spytać, jak daleko się ona posunie, by nie dać się oderwać od żłobu, a przede wszystkim, by nie ponieść odpowiedzialności za to wszystko, co ją obciąża. Czyli pytanie dotyczy tego, do czego są zdolni obecnie rządzący, by nie stracić władzy i nie narazić na ewentualne sądy, trybunały, śledcze komisje sejmowe czy choćby sprawiedliwy osąd opinii publicznej. To, z jakim lekceważeniem obecna władza podchodziła do oszustw wyborczych, szczególnie przy okazji ostatnich wyborów samorządowych, sprawia, że można się spodziewać wszystkiego najgorszego. Tym bardziej że po przegranych przez obóz władzy wyborach prezydenckich, po patologiach ujawnionych na przeciekających do mediów nagraniach rozmów obecnej elity rządzącej, po wychodzących na jaw aferach korupcyjnych oraz oszustwach wynikających z opisywanych w mediach przypadków nepotyzmu i kolesiostwa, tyłki palą się ludziom obecnej władzy mocnym płomieniem. A desperacja i strach mogą sprawić, że zamordystyczne metody i środki nie będą już wprowadzane cichcem i pełzająco, lecz całkiem otwarcie i bezczelnie. A wszystko po to, by uchronić ponoć Polskę przed nadciągającym pisowskim kataklizmem.

Bardzo ważną przeszkodą w zaprowadzeniu „demokratycznego” zamordyzmu autorstwa PO jest prezydent Andrzej Duda. I te jego możliwości blokowania nadzwyczajnych (a nawet całkiem zwyczajnych) rozwiązań, które wcale nie przeszkadzałyby Bronisławowi Komorowskiego są solą w oku PO i p.o. jej szefowej. Są też cierniem w tyłku tabunów obrońców „demokracji”, czyli strażników rządów PO, wywodzących się z tej partii bądź ją popierających, którzy gotowi byliby na każde świństwo, byleby uniknąć oddania władzy i zakręcenia kurka z pieniędzmi oraz ograniczenia strumienia przywilejów. To dlatego prezydent Andrzej Duda jest tak bezwzględnie atakowany.

Chodzi o delegitymizację prezydentury Andrzeja Dudy i obryzganie samego prezydenta wszelkimi brudami, by potem móc kwestionować uprawnienia głowy państwa do przeciwdziałania nadzwyczajnym środkom, które zapewniałyby pozostanie przy korycie. Gra toczy się więc nie tylko o to, że to niechciany przez obóz władzy prezydent. Chodzi o to, by nie mógł on pokrzyżować planów rządzących z PO, gdyby „musieli oni sobie pomóc”, a obecnej opozycji uniemożliwić przejęcie władzy. Nie miejmy złudzeń, że obecnie rządzący będą się oglądać na jakieś demokratyczne pozory. Bo tu nie chodzi już o ich palące się tyłki, ale o ocalenie głów.


wSieci”: UJAWNIAMY taśmy brudnej kampanii. POZNAJ kulisy prowokacji przeciwko Andrzejowi Dudzie.

E-wydania tygodnika dostępne na:http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html. Zapraszamy do czytania!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.