Po wyborach prezydenckich wygranych przez Andrzeja Dudę środowiska mu przeciwne próbują dokonać nowego podziału wśród Polaków.
Twierdzą, że trzeba bronić wizji wolnej i demokratycznej Polski, której ma zagrażać prezydent elekt i środowisko, z którego pochodzi.
Najskrajniej wieszczy to Adam Michnik mówiąc: oczywiście rezultat tych wyborów i zwycięstwo pana Dudy oznacza radykalne przemeblowanie polskiej sceny politycznej. To otwiera drogę do zwycięstwa PiS-u w wyborach parlamentarnych, co w konsekwencji otwiera drogę do tego, że Polska przestanie być państwem demokratycznym na takiej zasadzie, jak była dotąd, a stanie się państwem na podobieństwo IV RP, to znaczy drogi kroczącej ku – różnie mówią – jedni: systemowi autorytarnemu, inni demokraturze, a ja powiem wprost: to aksamitna droga do dyktatury!
Z rzeczywistością ta wizja nie ma nic wspólnego. Problem ograniczania wolności i nadmiernej roli państwa jest realny i daje o sobie znać, ale powoduje go ktoś zupełnie inny.
To przecież nikt inny tylko prezydent Bronisław Komorowski złożył projekt nowelizacji prawa o zgromadzeniach w kierunku ograniczenia prawa do protestu i wyrażania swoich poglądów.
To przecież środowisko, które dzisiaj tak bardzo obawia się ograniczenia swobód, niedawno zmieniło ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie i przemocy domowej. Dzisiaj zgodnie z tzw. Niebieską Kartą za przemoc uznaje się nawet jednorazowe krytykowanie członka rodziny czy zakazywanie kontaktu. Oznacza to, że rodzic, który krytykuje dziecko za złe zachowania albo ogranicza jego kontakty z podejrzanym towarzystwem, może być uznany za sprawcę przemocy! Czy nie jest to przejaw skrajnego ingerowania państwa w relacje rodzinne?
Jeszcze gorzej wygląda sprawa ratyfikacji przemocowej Konwencja Rady Europy CAHVIO, za którą optowała większość rządowa, a prezydent Bronisław Komorowski ochoczo podpisał. Jej intencją jest zmiana relacji rodzinnych, zmarginalizowanie małżeństwa, tradycji i religii. Prowadzi ona do wymuszania na polskim społeczeństwie poważnych zmian społeczno-kulturowych opartych na ideologii gender. W tym kierunku ma wpływać na programy edukacyjne, masowe media, rozwiązania dotyczące polityki społecznej oraz styl życia obywateli. Trudno o dobitniejszy przykład ingerowania w naturalne ludzkie zachowania i relacje, a mają one być niebawem wprowadzane w nasze życie społeczne.
Atakowane jest wychowanie prorodzinne w szkołach (edukacja seksualna typu A) choć jest akceptowane przez uczniów i ich rodziców. Ma to na celu wprowadzenie na jego miejsce permisywnej edukacji seksualnej typu B bez odniesienia do małżeństwa i rodziny. Do szkół coraz częściej wpuszczane są organizacje prowadzące tego rodzaju edukację bez wiedzy rodziców i bez liczenia się z ich zdaniem. To przecież naruszanie ich wolności i konstytucyjnego prawa do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami.
Uprawnione służby oraz prokuratura tylko w 2011 roku ponad 1,8 mln razy sięgały po bilingi i stenogramy polskich abonentów telefonii. Zatem skala inwigilacji jest ogromna
CZYTAJ TEŻ: Polacy coraz bardziej inwigilowani. Wzrasta liczba podsłuchów.
To są realne przykłady ograniczania wolności Polaków i trzeba się przed nimi bronić, a nie przed wyimaginowanymi problemami, którymi próbuje się straszyć społeczeństwo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/255760-kto-naprawde-ogranicza-nasza-wolnosc