Czy stołek ministra zwalnia z Kodeksu Etyki Lekarskiej?

Facebook
Facebook

Przy kolejnych swoich kompromitacjach rząd PO-PSL przekierowuje społeczną uwagę na sprawy obyczajowe budzące największe emocje – kwestie szacunku dla życia. Nagła zmiana stanowiska ministerstwa zdrowia, które pierwotnie zapewniało, że embrionobójcze pigułki (choć powinny być zakazane) nadal dostępne będą w Polsce „tylko” na receptę, doskonale wpisuje się w odwracanie uwagi od aktualnie wrzących problemów gospodarczych. Cyniczna Platforma wraz z PSL o przetrąconym kręgosłupie, wiedziała jaki sprzeciw wywoła temat „pigułki po”. Dodatkowo z pomocą socjotechniki, jak zwykle będzie można uderzyć w kozła ofiarnego – Kościół sprzeciwiający się niegodziwości, zbierając zarazem punkty od antyklerykalnej masy hodowanej na tvn, onet i gazecie wyborczej.

Oficjalnym choć kłamliwym wyjaśnieniem zmiany zdania ministerstwa w sprawie śmiercionośnej pigułki była wola Komisji Europejskiej, która nawet gdyby, to w świetle ekspertyz prawnych do niczego Polski jednak nie zobowiązuje, a ponadto przeczy polskiemu prawu dotyczącemu ochrony życia. Chociaż przed akcesją Polski do UE wielu nabrało się na przynętę (no cóż, również naiwni wówczas niektórzy hierarchowie, którzy jednak przecierają oczy), że „instytucja ta nie ingeruje w sprawy moralne poszczególnych krajów”, skala naszego zniewolenia wychodzi na jaw w jaskrawym świetle. Sfora lokalnych zdrajców schyla łby na skinienie palca podrzędnego brukselskiego urzędnika, co dopiero całej Komisji Europejskiej, a sen o stołku odbiera zdrowy osąd rzeczywistości.

Czy min. Arłukowicza jako lekarza, o ironio pediatry, absolwenta Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie, nie obowiązuje Kodeks Etyki Lekarskiej? Czekam na zapytania poselskie skierowane właśnie do niego. Czekam na stanowisko Naczelnej Rady Lekarskiej oraz Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej, której minister podlega. Wedle art. 2 KEL, par. 1.

„Powołaniem lekarza jest ochrona życia i zdrowia ludzkiego, zapobieganie chorobom, leczenie chorych oraz niesienie ulgi w cierpieniu (…) Par.2 Najwyższym nakazem etycznym lekarza jest dobro chorego (…) Mechanizmy rynkowe, naciski społeczne i wymagania administracyjne nie zwalniają lekarza z przestrzegania tej zasady.”

Także naciski administracyjne ze strony Komisji Europejskiej. Jakim chorobom zapobiega śmiercionośna pigułka?

Z oficjalnej charakterystyki specyfiku wczesnoporonnego, dopuszczonego przez KE do obrotu poza kontrolą, dowiadujemy się, że może nasilać astmę – to pewna nowość w bardzo szerokim wachlarzu groźnych powikłań chemikaliów ubezpładniających (nowotwory, choroby układu krążenia, w tym zatorowość płucna i nadciśnienie tętnicze, choroby wątroby, ostre objawy czynnościowe jak wymioty, nudności etc.) stosowanych bez żadnych medycznych wskazań. Jak na ironię, producent embrionocydu przestrzega, że środek ten może również osłabiać działanie hormonalnych środków antykoncepcyjnych, co u kobiet podejmujących te niegodziwe praktyki, skutkować może właśnie poczęciem dziecka…tyle że w innym terminie, przez co nieświadomie narażonym na działanie toksycznych dla niego innych preparatów hormonalnych, albo na zabicie przez późniejszą aborcję. W praktyce, taka kobieta może zażyć wiele takich pigułek „na wszelki wypadek” aż do ciężkiego zatrucia. Wedle art. 39 Kodeksu Etyki Lekarskiej „Podejmując działania lekarskie u kobiety w ciąży lekarz równocześnie odpowiada za zdrowie i życie jej dziecka. Dlatego obowiązkiem lekarza są starania o zachowanie zdrowia i życia dziecka również przed jego urodzeniem.” Chociaż preparat, octan uliprystalu, działa podobnie do innego środka postkoitalnego – lewonorgestrelu, w którego ulotce wprost opisano trzeci mechanizm działania - „zapobieganie zagnieżdżeniu zapłodnionej komórki jajowej w macicy” (działanie wczesnoporonne), próżno szukać podobnej informacji w ulotce specyfiku dopuszczonego obecnie przez KE bez recepty.

Niedorzeczna decyzja Komisji Europejskiej wymierzona w zdrowie i życie ludzkie to szyderstwo ze zdrowego rozsądku ludzi zaślepionych hedonizmem. Środek wczesnoporonny zabijający dziecko, ponadto niebezpieczny dla kobiety, ma być sprzedawany tak jak suplement diety, witamina, środek na przeziębienie lub ból głowy, tyle że w celu tuszowania skutków rozwiązłości. Gdzie tu cele lecznicze?

Wypowiedź wiceministra zdrowia Igora Radziewicza-Winnickiego, absolwenta Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach i również pediatry

W rozmowie z PAP wiceminister ocenił, że skoro dostępne bez recepty są np. leki przeciwbólowe zawierające kodeinę, to nie widzi powodu, żeby ten lek, którego użycie jest bezpieczne, był wydawany na receptę

uważam za dyskwalifikującą. Z obowiązku myślenia nie zwalnia dyrektywa KE, podobnie jak rozporządzenia III Rzeszy. Wypowiedź zdradzająca nieodpowiedzialność i ignorancję kwestii medycznych lekarza pełniącego publiczną funkcję ministra zdrowia, powinna spotkać się ze stanowczą reakcją środowiska lekarskiego. Dla kogo środek wczesnoporonny, błędnie nazywany przez ministra-lekarza „lekiem”, jest bezpieczny ? Ministerialny stołek nie może stawiać lekarzy-urzędników ponad prawem i etyką lekarską do przestrzegania których zobowiązani są inni lekarze.

Ministerstwo zdrowia powinno rozliczyć się również z rozdysponowania lekką ręką kilkuset milionów złotych na zapłodnienia in vitro w ramach „rządowego programu leczenia niepłodności.” Schizofrenią, która ciężko dotknęła urzędników deklarujących troskę o politykę demograficzną przez ideologiczne wsparcie dla in vitro i jednocześnie działania wymierzone w płodność i demografię, powinni zająć się przecież psychiatrzy.

Niepoczytalność może i zwalnia z odpowiedzialności, ale również wyklucza z pełnienia pewnych funkcji. A jeśli ktoś wybiera dyrektywy Komisji Europejskiej ponad Kodeks Etyki Lekarskiej, powinien zostać pozbawiony prawa wykonywania zawodu lekarza.

Dr hab. dr n. med. Andrzej Lewandowicz

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.