PÓŁ PORCJI MAZURKA. Możecie świętować osobno, ale czy odrzucenie 4 czerwca to nie odrzucenie zwycięstwa Solidarności?

Widowisko "Taniec Wolności" w multimedialnym Parku Fontann na Podzamczu w Warszawie. PAP/Tomasz Gzell
Widowisko "Taniec Wolności" w multimedialnym Parku Fontann na Podzamczu w Warszawie. PAP/Tomasz Gzell

Piotr Zaremba ma rację przypominając oczywistość:

CZYTAJ WIĘCEJ: Nie każę nikomu niczego świętować, rocznica albo kojarzy się dobrze, albo źle i nic nie można na to poradzić

Ani nakazana administracyjnie radość, ani pompatyczne obchody, ani wreszcie rauty dla prezydentów nie zmienią niczyjego nastawienia. To jasne. Rozumiem, że jest w wielu poczucie krzywd dawnych, wzmocnione i tym, że pięć lat temu dzisiejsi rządzący nie chcieli świętować z ówczesnym prezydentem, a dziś walczą z pamięcią o Lechu Kaczyńskim odbierając jego imię mostowi w Bydgoszczy czy unieważniając decyzję o budowie pomnika w Łodzi.

Rozumiem też, że państwo, które oddaje honory oprawcy urządzając mu państwowy pogrzeb odwraca się samo od niepodległościowej tradycji.

To wszystko prawda, ale zwycięstwo Solidarności jest po prostu naszym zwycięstwem. Jest wielkim sukcesem naszych dziadków i rodziców, jest radością naszą i – wybaczcie patos – jakąś nadzieją dla naszych dzieci. Mnóstwo rzeczy poszło w Polsce nie tak i mało kto jest dziś w pełni zadowolony z ostatniego ćwierćwiecza, ale litości, nie żyjemy dziś, jak twierdzą niektórzy prawicowi komentatorzy, w „kraju 35-procentowej wolności”. No chyba, że Lech Kaczyński był prezydentem w 35 procentach.

Powtórzę: świętowanie dziś nie jest wyrazem bezmyślnego zachwytu nad dorobkiem III RP. Jest, a w każdy razie może być, wyrazem radości z obalenia komuny. Może, a nawet powinno być, dniem pamięci o tych, którym tę wolność zawdzięczamy. Świętujmy je po swojemu, przecież nie musimy pląsać jak przed rokiem z Czekoladowym Ptakiem i Bronisławem Komorowskim. Naprawdę jest kilka innych sposobów.

Że 4. czerwca to marna data? No dobrze, a jest jakaś inna? Też bym wolał, by 4. czerwca był rocznicą definitywnego pognania czerwonych hen, za Don, po którym Najjaśniejsza Rzeczpospolita przyjęła nowy plan Marshalla i w ćwierć wieku dobiła do poziomu Niemiec, w futbolu dawno je przeganiając. Bóg mi świadkiem, że bardzo bym wolał! Ale nie jest, a żadnej innej daty, która mogłaby być symbolem zwycięstwa nad komuną nie ma.

Zresztą, tak na marginesie, problem z datami to nasza tradycja. 11 listopada jako Dzień Niepodległości zaczęto obchodzić oficjalnie dopiero od 1937 roku, a endecy nie świętowali go nigdy. Przecież nie przyznaliby, że niepodległość zawdzięczają Piłsudskiemu…

—————————————————————————————————

UWAGA!

WYPRZEDAŻ ARCHIWALNYCH NUMERÓW MIESIĘCZNIKA „Na Poważnie”!

To ostatnie, unikatowe egzemplarze! Nie zwlekaj! WEJDŹ NA wSklepiku.pl!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.