Drogie resortowe dzieci! Nie frasujcie się przypomnieniem rodzinnych życiorysów, wszak były piękne. Prawie tak, jak Wasze kariery. W czym więc rzecz?

Zupełnie nie jest jasne, dlaczego wspaniali, sprawdzeni w trakcie wielu dziennikarskich prób, publicyści, komentatorzy i lśniący elegancją prezenterzy tak bardzo zagniewali się na autorów książki „Media – resortowe dzieci”. Wiem, że pociechy rozmaitych podpór i filarów powojennej Polski najlepiej się czują w rolach, do których w rodzinnych gronach były dość starannie przygotowywane, ale czy warto tak mocno denerwować się publikacją, przecież nawet nie bardzo oceniającą, lecz tylko co nieco przypominającą sielską młodość?

Rozumiałbym, drogie resortowe dzieci, gdyby stronice zapisane przez Dorotę Kanię i Jerzego Targalskiego zawierały same błędy, przeinaczenia, czy wręcz pomówienia, ale tak chyba nie jest. W każdym razie nikt tego nie stara się udowadniać. Być może jakieś drobne pomyłki mogą się w tekście książki znaleźć, to się zdarza, ale wy, drogie resortowe dzieciaczki, nie tu szukacie powodów nieporozumienia. Wam się wydaje, że jesteście i będziecie wciąż nietykalni. Tak jak niegdyś Wasi rodzice, których tak bardzo kochacie.

Nasze resortowe pociechy kochane! Podczas lekcji wychowawczych, w których najpewniej pilnie uczestniczyłyście, raz i drugi przyszło Wam zgubić uwagę. Owszem, trzeba być człowiekiem bardzo wrażliwym, ale nie może ta cecha odnosić się wyłącznie do własnej osoby. Inni też mają rodziców, i też ich kochają lub kochali za życia. Ręczę, że nie słabiej niż Wy swoich. Czy pamiętacie, przecież to niedawna historia, jak wspólnie dręczyliście tatę Marty Kaczyńskiej? Że to on posłał na śmierć wszystkich pasażerów tupolewa, że kazał lądować za wszelką cenę… A tata Joasi i Michała Błasików? Według Was był w kabinie i naciskał, a na dodatek był pijany, a wcześniej kłócił się na lotnisku z pilotem… Przecież dobrze wiecie, żeście kłamali, oczerniali i powielali rosyjskie brednie i dodawali własne! Ale inni rodzice są dla Was mało ważni, Wasi są ponad wszystko! Jeśli chcecie, to podobnych przykładów mogę w ciągu piętnastu minut podać znacznie więcej.

Dziateczki resortowe, nasze skarby umiłowane, odziedziczone po poprzedniej, zniewolonej Polsce! Zacznijcie wreszcie szanować innych, tak jak chcielibyście, żeby Was szanowano, ale po pierwsze zróbcie coś, by na ten szacunek choć troszeczkę zasłużyć. I nie gniewajcie się na tych, którzy Wam przypominają trochę inne obrazki rodzinne, niż te wybielone przez Was. Wasze szczęście często było budowane na nieszczęściu innych. Jeśli powojenny czas był pełen draństwa i politycznego szaleństwa, to resort, o którym mowa w zaprowadzaniu i kontynuowaniu tych zdziczeń brylował. Przyjmijcie to, resortowe dzieci do wiadomości. Nie wymagam, by do wiadomości akceptującej, broń Boże. I naprawdę pamiętajcie o rodzicach, ale nie tylko swoich.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.