Pokłosie „Pokłosia”, czyli dlaczego antypolski film pokazuje ambasada III RP w Finlandii

Fot. materiały promocyjne filmu "Pokłosie"
Fot. materiały promocyjne filmu "Pokłosie"

W siedmiu największych miastach Finlandii lokalna publiczność będzie mogła „podziwiać”, jak Polacy czasie II Wojny Światowej mordowali swoich żydowskich sąsiadów. Tę „rozrywkę” zafundowała Finom Ambasada RP w Helsinkach w ramach pokazu Tygodnia Filmów Polskich.

CZYTAJ WIĘCEJ: NASZ NEWS. Polskę w Finlandii promuje„Pokłosie”! Darmowe projekcje firmuje ambasada RP. W kolejnym odcinku „Nasze matki, nasi ojcowie”?

Hitem tego kulturalnego wydarzenia, które w swoim zamyśle ma promować polską kulturę, będzie „dzieło” w reżyserii Władysława Pasikowskiego „Pokłosie”. Film w zasadzie spełnia wszystkie wymogi, by wypełnić odpowiedzialną misję, jaką jest kreowanie pozytywnego wizerunku naszego kraju za granicą. Po pierwsze, trudno go nazwać polskim. Z dwóch powodów. Z treści jasno wynika, że jest antypolski i choć został częściowo zrobiony za nasze pieniądze (Państwowy Instytut Sztuki Filmowej wydał na niego lekką ręką 3,5 mln zł), to koproducentem była rosyjska rządowa Fundacja Kina oraz prywatne studio filmowe z Moskwy - Metrafilms.

Do zainwestowania pieniędzy skłonił mnie interesujący scenariusz

– zdradził producent i współwłaściciel Metrafilms Artiom Wasiliew. I wcale mu się nie dziwię. Gdyby jakiś ruski idiota, reżyser filmowy, zaproponował by mi współfinansowanie dzieła o historii żydowskich pogromów w Rosji, a miałbym nadmiar środków, to bez wahania dołożyłbym się do puli. Zresztą byłby to film dużo prawdziwszy od „Pokłosia”, bo Rosja jak długa i szeroka na przełomach wieków słynęła z antysemickich rzezi. Ale niestety stało się odwrotnie. Dalej poszło według schematu. Bezpłatna reklama w mediach tzw. „głównego nurtu” na czele z Gazetą Wyborczą i TVN, masochistyczne bicie się we własne piersi i ryk, że przecież trzeba jeszcze raz przeprosić, by w końcu zwieńczyć ten cyrk obdarowaniem odtwórcy głównego bohatera Macieja Stuhra Polską Nagrodę Filmową Orła 2013 w kategorii najlepsza rola męska. Bo, mówiąc wprost, jak napisał tygodnik „Wprost” - nienawiść po polsku właśnie kolejny raz ukazała swoją twarz.

Myślałem już, że medialno-propagandowa operacja „Pokłosie” dobiegła końca. Ale się pomyliłem. Sprawa znowu odżyła za granicą. Niczym pokłosie. W dalekiej Finlandii za sprawą polskiej ambasady. Zastanawiałem się, gdzie był przedstawiciel naszego MSZ w czasie, kiedy podejmowano decyzję o pokazaniu antypolskiego filmu Finom. W dodatku ten artystyczny knot reklamowany jest na czołówce portalu internetowego Ambasady RP w Helsinkach. Ale gdy sprawdziłem, kto jest obecnie ambasadorem III RP w kraju reniferów, to wszystko stało się jasne. Niejaki Janusz Niesyto. Dyplomata z dużym stażem, bo od 1973 roku, jako referent i absolwent słynnego moskiewskiego MGIMO - Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych, kształcącego komunistyczną dyplomację. W latach 1983-1987 był zresztą  radcą w ambasadzie w Moskwie. Jest jednym z 212 czynnych dyplomatów III RP, którym zarzuca się agenturalną przeszłość. Przed objęciem placówki w Finlandii pełnił funkcję ambasadora w Szwajcarii.  Dr Jan Pyszko, prezes Związku Organizacji Polskich w Szwajcarii (ZOP), będący dachową organizacją skupiającą działające na terenie tego kraju polskie kluby i związki, do którego należą również dwie najważniejsze instytucje, a mianowicie Polskie Misje Katolickie we Fryburgu i Zurychu, wystosował list do byłej minister spraw zagranicznych Anny Fotygi. Oto jego fragmenty:

… ZOP odczuwa najbardziej brak właściwych ludzi na polskich placówkach dyplomatycznych i konsularnych w Bernie. Pracują w nich nadal osoby blisko związane personalnie i ideowo z komunistycznymi oraz tzw. libertyńskimi kręgami w kraju, wrogo wręcz nastawione do środowiska patriotyczno-niepodległościowego skupionego wokół ZOP.

Szanowna Pani Minister

W tym kontekście niepokojąca jest działalność pana Janusza Niesyto, ambasadora RP w Szwajcarii, który podobnie jak jego poprzednik, pan Margański, przekracza uprawnienia dyplomatyczne, prowadząc bojkot Związku Organizacji Polskich w Szwajcarii. Widzimy w tym działanie celowe, mające prowadzić do rozbicia jedności wśród polskich patriotycznych organizacji. (…) Procederowi temu Związek Organizacji Polskich w Szwajcarii musi przeciwstawiać się z mocy statutu a także w interesie tutejszej polskiej, w większości patriotycznie nastawionej diaspory. (…) Domagamy się by Pan Janusz Niesyto, reprezentujący urząd Premiera oraz Prezydenta RP, a kontynuując znaną nam z czasów Polski Ludowej politykę agenturalno-rozbijacką, absolutnie sprzeczną z polską racją stanu oraz interesem najwyższych władz państwowych, został bezzwłocznie z tego godnego urzędu odwołany.

Po objęciu ministerialnej teki przez Radka Sikorskiego Niesyto jak bumerang wrócił do służby MSZ. Podczas przesłuchania przez sejmową komisję Niesyto, jako kandydat na fotel ambasadora w Helsinkach udzielał m. in. takich odpowiedzi:

Co się tyczy Finlandii, to z zadowoleniem przyjmuję fakt, że jadę właśnie tam, a nie np. do Mali czy Burkina Faso, gdzie rządzą plemiona. Tego zjawiska, na szczęście, w Finlandii nie ma

– w ten sposób dyplomata wyrażał radość ze swojej nominacji podczas przesłuchania przed Sejmową Komisją Spraw Zagranicznych 4 lutego.

W Finlandii rozwiązano problem parytetu płci. Zarówno prezydent, jak i premier są kobietami

– zauważył.

Jeśli chodzi o tradycję stosunków polsko-fińskich, to warto wspomnieć, że był tam Piłsudski. Poza tym doświadczenia historyczne są takie, że Finowie brali udział w tłumieniu powstania listopadowego

– podkreślał w innym miejscu.

Pan Niesyto to niezwykle doświadczony dyplomata. W jego zachowaniu na posiedzeniu komisji nie było nic niestosownego

– podsumował odpowiedzi Poseł Tadeusz Iwiński (SLD).

Janusz Niesyto słynie z poczucia humoru. To wybitny fachowiec

– przekonywał Piotr Paszkowski, szef gabinetu politycznego ministra spraw zagranicznych Radka Sikorskiego.

I tak Janusz Niesyto został mianowany ambasadorem w Helsinkach, choć według wszelkich normalnych standardów niepodległego państwa nie nadawał się nawet na placówkę w Mali, czy Burkina Fasso. Nic dziwnego, że nie widzi nic niestosownego w publicznej emisji filmu, który może zaszkodzić de facto polskiej racji stanu. Przecież nie po to Rosjanie wykładali pieniądze, żeby świat zapomniał o tak ważnym dziele.

arp

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.