Były prezes PKP Intercity: Każdego roku budżet państwa będzie musiał dopłacać do Pendolino ok. 180 mln zł. Czy w takim razie jest sens zakupu? NASZ WYWIAD

fot. PAP/PKPCargo
fot. PAP/PKPCargo

W minionym tygodniu media wszem i wobec ogłosiły sukces polskich kolei, a mianowicie zakup nowoczesnych pociągów Pendolino. Zapomniały jednak dodać, że z powodu niezmodernizowanych torów wagony nie mogą zostać w pełni wykorzystane. Pendolino to jest układ naczyń połączonych. Jeżeli się wszystkiego nie weźmie pod uwagę, to ten produkt będzie nierentowny

- mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Czesław Warsewicz, były prezes PKP Intercity.

wPolityce.pl: Jak Pan ocenia nowy zarząd PKP? Czy widoczne są jakieś zmiany na kolei – poza, zresztą wywołującym dużo kontrowersji, sprowadzeniem Pendolino?

Czesław Warsewicz: Mamy przede wszystkim problem z bieżącym funkcjonowaniem kolei – z brakiem klimatyzacji w pociągach, opóźnieniami i awariami. Pendolino to jest nowa jakość, która jest potrzeba – jednak po to, żeby móc ją wykorzystać i żeby miała ona sens. W momencie gdy wydajemy tak gigantyczne pieniądze, miliardy złotych, to powinno być kilka lat temu odpowiednio przygotowane. Po pierwsze: powinna być dopasowana infrastruktura, ażeby można było jeździć z prędkością 200 km/h i wykorzystać tą przewagę nad konkurencją. Po drugie: węzy komunikacyjne, intermodalne, które pozwolą zebrać wystarczającą liczbę pasażerów, aby ekonomicznie opłacał się tak duży pociąg.

 

Czy zakup Pendolino jest dla nas opłacalny?

Tak duży wydatek, jednak w takim stopniu nieprzygotowany, powoduje, że on może być strasznie nierentowny i tak prawdopodobnie będzie. Już z samego założenia on ma być wykorzystywany w ramach usługi publicznej – czyli różnicę między przychodem, a kosztem ma pokryć budżet państwa, czyli podatnicy. Zrobiłem taką wstępną kalkulację ile może kosztować taki produkt na tak nieprzygotowanym rynku. Zakup Pendolino będzie w 50 proc. finansowany ze środków samego przewoźnika, czyli około 1-1,2 mld zł Intercity będzie musiało zapłacić, pożyczając te środki na rynku. Spółka jest obecnie w złej sytuacji finansowej, dlatego pieniądze musi pożyczyć. Co roku Intercity będzie oddawać odsetki w wysokości ok. 30-40 mln zł oraz ok. 50 mln raty kredytu, co daje łącznie ok. 90 mln zł. Do tego roczny koszt, który przewyższy przychód będzie wynosił ok. 60 – 70 mln. Każdego roku budżet państwa będzie musiał dopłacać do tego projektu ok. 180 mln zł. Czy w takim razie jest sens zakupu produktu, który będzie tak drogi, a nie zostanie w pełni wykorzystany?

 

Jest jakaś możliwość wyjścia z tej kiepskiej sytuacji finansowej?

Trzeba jak najszybciej zmodernizować i dopasować infrastrukturę, aby wykorzystać potencjał Pendolino i zachęcić pasażerów do podróżowania pociągami. Obecnie, na trasie Warszawa – Gdańsk, bo na tej trasie ma jeździć Pendolino, jeżdżą sami pasjonaci kolei. Trzeba zbudować węzły intermodalne w głównych centrach miast, czyli w Warszawie, Gdańsku, Katowicach i Krakowie. Skupiają one wszystkie środki transportu w jednym miejscu: szynowe, kołowe, dalekobieżne, podmiejskie i miejskie. Powoduje to konkurencyjność połączeń. Kolejnym elementem byłaby kolejowa siatka połączeń, która pozwoli zachęcić podróżnych. Aktualnie, z roku na rok, ta siatka połączeń jest coraz bardziej uboga. A jest to kluczowy element sukcesu każdego przewoźnika kolejowego. Jeżeli ona będzie źle dopasowana, to Pendolino nie będzie miało zapewnionej odpowiedniej liczby pasażerów. Pendolino to jest układ naczyń połączonych. Jeżeli się wszystkiego nie weźmie pod uwagę, to ten produkt będzie nierentowny. Najważniejszą rzeczą jest dzisiaj, żeby jak największa liczba osób mogła skorzystać z Pendolino – to spowoduje, że do tego produktu będziemy mniej dopłacać.

 

Mówi pan o niedostosowaniu infrastruktury. Wczoraj w wywiadzie dla portalu Stefczyk.info senator Kogut powiedział, że Czechy czy Słowacja zmodernizowały swoje tory dzięki finansom z Unii. Czemu u nas się tak nie stało?

Z perspektywy lat 2007-2013 rzekomo część środków unijnych jest wykorzystane. Jednak w moim przekonaniu jest to przede wszystkim wina ludzi odpowiedzialnych za prowadzenie projektów infrastrukturalnych. Potrzeby modernizacji są gigantyczne. Tylko z punktu formalnego Polska takich projektów nie przygotowała. Nie zrobili tego ludzie nieodpowiedni i niekompetentni. Przez to nie możemy zmodernizować infrastruktury i w pełni wykorzystać zakupu Pendolino. Za to są odpowiedzialne osoby które zarządzały i zarządzają infrastrukturą.

 

Stary zarząd został odwołany ze względu na błędu, a nowy sprawuje swoją funkcję już od około roku. Tymczasem różne nieprawidłowości wciąż się zdarzają. W minionym tygodniu pociąg z Warszawy do Krakowa, który normalnie jeździ 3h, pokonywał tą trasę aż 9h, ze względu na uszkodzenie torów spowodowane upałem.

Jeżeli chodzi o takie temperatury, z którymi mieliśmy do czynienia w ubiegłym tygodniu, to są to wartości ekstremalne. Każda materia jest niedoskonała i takie awarie wtedy mogą się wydarzyć. Tylko gdy jest to zmodernizowana, nowoczesna infrastruktura, to tych liczbę takich zdarzeń można ograniczyć – uniknąć ich się nie da. Lekarstwem jest modernizacja. W ciągu tych upałów, które trwały dwa czy trzy dni, takich zdarzeń było kilka bądź nawet kilkanaście. Na pewno skutkuje to tym, że komfort podróży jest dosyć niski. Nie widzę tych zmian jeśli chodzi o nowy zarząd, który tak naprawdę jest kontynuacją polityczną tego rządu. Jest to kwestia politycznej odpowiedzialności rządu, który zarządza koleją od sześciu lat. Tutaj zmiana zarządu nic nie naprawi. Jest to odpowiedzialność osób, które sprawują władzę na kolei od sześciu lat. Ten zarząd wpisuje się w to co było – poza deklaracjami efektów nie widać. W moim przekonaniu nowy zarząd PKP PLK, będący od roku, w tym czasie mógł przygotować specustawę, która przyspieszyłaby inwestycje i pozwoliła wykorzystać środki unijne.



Ostatnio pojawiły się dane, z których wynika, że co szósty wypadek na kolei w Europie ma miejsce u nas. Czy podróżowanie pociągami jest u nas bezpieczne?

Na fakt, że jesteśmy w niechlubnej czołówce europejskiej jeśli chodzi o wypadki składają się dwie rzeczy. Pierwsza z nich to ludzie, kształcenie i edukowanie, a druga to infrastruktura. Osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo: nastawniczy, maszyniści i służby bezpieczeństwa z uwagi na oszczędności nie mają odpowiednich szkoleń. Jest to też brak poważnego podejścia osób zarządzających, które kompletnie nie mają pojęcia o bezpieczeństwie na kolei, bo nigdy tam nie pracowały. Jest to nonszalanckie podejście. Brak należytego szkolenia powoduje rozluźnienie dyscypliny, która dla bezpieczeństwa jest bardzo ważna. Możliwość występowania takich sytuacji jest też ograniczana przez inwestycje strukturalne, których u nas praktycznie nie ma. To wszystko odbija się bezpośrednio na bezpieczeństwie.

Rozmawiała Magdalena Czarnecka

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.