Grzegorz Górny: Sielankowa atmosfera obchodów 1025-lecia chrztu Rusi to tylko pozór. Między Moskwą a Kijowem ciągle iskrzy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / EPA
fot. PAP / EPA

Relacje z obchodów 1025-lecia chrztu Rusi w Kijowie zdominowane zostały przez wypowiedzi prezydentów Ukrainy i Rosji – Wiktora Janukowycza i Władimira Putina. Obaj przywódcy mówili o wspólnych korzeniach obu krajów, wspólnej historii, religii i kulturze. Podkreślali też dzisiejsze strategiczne partnerstwo swych państw. Z oficjalnych doniesień można by wnosić, że między Kijowem i Moskwą panuje sielankowa atmosfera, zaś obaj prezydenci mówią niemal jednym głosem. To jednak tylko pozory. W tle rozgrywa się bowiem poważny konflikt. Spójrzmy na kilka jego symptomów.

Na rozmowę z Wiktorem Janukowyczem, a więc urzędującym prezydentem Ukrainy, Władimir Putin poświęcił w Kijowie zaledwie 15 minut. Następnie przerwał spotkanie z nim i udał się na obrady „okrągłego stołu”, zorganizowane przez prorosyjskiego oligarchę, lidera organizacji „Ukraiński Wybór” Wiktora Medwedczuka (przed laty szefa administracji prezydenta Leonida Kuczmy), czego wcześniej nie było w oficjalnym protokole jego wizyty. Tam publicznie skrytykował europejskie aspiracje Ukrainy, podkreślając, że jedyną alternatywą dla Kijowa pozostaje kierunek prorosyjski. Później prezydent Rosji rozmawiał z  Medwedczukiem aż półtorej godziny. Warto przypomnieć, że lider „Ukraińskiego Wyboru” domaga się natychmiastowego wstąpienia Ukrainy do Unii Celnej Białorusi, Kazachstanu i Rosji oraz nadania mowie rosyjskiej statusu oficjalnego języka w państwie.

Druga część wizyty Putina miała miejsce na Krymie, gdzie przyjął on wspólnie z Janukowyczem defiladę marynarek wojennych Rosji i Ukrainy. Jednak również na Półwyspie Krymskim moskiewski przywódca więcej czasu poświęcił Medwedczukowi niż Jankukowyczowi. Spędził mianowicie u oligarchy cały wieczór na jego krymskiej daczy. Obu panów łączą zresztą bliskie relacje: Putin jest bowiem ojcem chrzestnym córki Medwedczuka – Daszeńki. 

Ukraińscy opozycjoniści mówią, że swym zachowaniem rosyjski prezydent publicznie splunął Janukowyczowi w twarz. Politolog Anatolij Sorokin stwierdził, że Putin na Ukrainie zachował się tak, jakby przyjechał na wizytację do podległej sobie guberni, a nie z wizytą do suwerennego kraju. Polityk Wiktor Bałoga skomentował to zaś następująco:

Czy można wyobrazić sobie taką „dyplomację” w Unii Europejskiej, że oto kanclerz Niemiec po 15-minutowym spotkaniu z królem Hiszpanii demonstracyjnie udaje się na spotkanie baskijskich separatystów?


To nie jedyny zgrzyt w ostatnim czasie w stosunkach ukraińsko-rosyjskich. W czasie, gdy Putin przebywał na Krymie, rosyjskie władze poinformowały, że nie wypuszczą na wolność ukraińskiego rybaka Aleksandra Fedorowycza. Przypomnijmy, że 17 lipca br. na Morzu Azowskim rosyjski okręt wojenny staranował ukraiński kuter rybacki. Na skutek tego ataku śmierć poniosło czterech rybaków, uratował się tylko jeden. Rosjanie twierdzą, że Ukraińcy byli kłusownikami, gdyż łowili ryby na terytoriach morskich Federacji Rosyjskiej. Problem polega jednak na tym, że – na skutek wieloletniej obstrukcji ze strony Moskwy – granica morska między Ukrainą a Rosją na Morzu Azowskim nie została do tej pory wytyczona. Władze w Kijowie twierdzą więc, że ukraińscy rybacy nie złamali prawa i nie naruszyli wód terytorialnych Rosji. Innego zdania jest jednak rosyjska prokuratora, która wszczęła już dochodzenie przeciwko jedynemu rybakowi, który przeżył atak wojennego okrętu. Fedorowyczowi grożą dwa lata więzienia za „bezprawny połów ryb”.

Nie przypadkiem też w tym samym czasie służby sanitarne Rosji doniosły, że w wyrobach cukierniczych ukraińskiej firmy Roshen znaleziono niebezpieczną substancję chemiczną – benzopiren. Dotychczas tego typu informacje były wstępem do nałożenia sankcji handlowych i zakazu importu towarów (tak było choćby z gruzińskimi czy mołdawskimi winami). Tak samo było w tym przypadku: 29 lipca br. oficjalnie zakazano wwozu na teren Federacji Rosyjskiej jakichkolwiek produktów koncernu Roshen. Tak się składa, że głównym udziałowcem tej firmy jest jeden z najważniejszych polityków ukraińskiej opozycji, były minister spraw zagranicznych i gospodarki, Petro Poroszenko, zwany „królem czekolady” (ojcem chrzestnym jego dziecka jest z kolei były prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko). Komentatorzy w Kijowie nie mają wątpliwości, że rosyjski zakaz jest próbą wywarcia przez Moskwę nacisku na jednego z liderów opozycji.

Ukraiński politolog Ołeksandr Kramar uważa, że to nie koniec napięć między Rosją a Ukrainą. Jego zdaniem jesienią Moskwa postara się sprowokować wielki międzynarodowy skandal z władzami w Kijowie w roli głównej. Chodzi o to, aby przed listopadowym szczytem w Wilnie, gdzie może zostać podpisana umowa stowarzyszeniowa między Unią Europejską a Ukrainą, skompromitować tę ostatnią w oczach Zachodu. Kramar nie wyklucza więc wybuchu jakiejś afery, która podważałaby proeuropejską orientację Kijowa.

W ciągu najbliższych kilku miesięcy Ukraina powinna bowiem podjąć decyzję, czy chce się integrować z Unią Europejską, czy z Unią Celną Białorusi, Kazachstanu i Rosji. Kijów jednak unika ostatecznej deklaracji i lawiruje między Wschodem a Zachodem. Winnych tego stanu rzeczy wskazał niedawno wiceprzewodniczący Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej Władimir Żyrynowski. Stwierdził on, że integrację Kijowa z Moskwą blokują... Żydzi:

Dwadzieścia milionów Żydów zostało swego czasu zatrzymanych przez cara przed granicami Rosji, więc osiedli na Ukrainie. I zamiast tego, żeby znienawidzić Europejczyków, którzy ich wygnali, oni do dziś nienawidzą Rosji.


Żyrynowski powiedział, że to właśnie ukraińscy Żydzi są dziś główną siłą, która nie pozwala Ukrainie przystąpić do Unii Celnej Białorusi, Kazachstanu i Rosji oraz ciągle prowokuje konflikty i nieporozumienia między „bratnimi narodami Ukrainy i Rosji”.

Zdaniem politologów nad Dnieprem, główną siłą, która blokuje dziś integrację Kijowa z Moskwą, są jednak ukraińscy oligarchowie. Obawiają się oni utraty swoich pozycji we wspólnym z Rosją organizmie. Różnica jest bowiem taka, że na Ukrainie to oligarchowie wybierają prezydenta (Janukowycz był bowiem faworytem i protegowanym najbogatszego człowieka w kraju – Rinata Achmetowa), natomiast w Rosji to prezydent decyduje, kto będzie oligarchą. Podporządkowanie się Moskwie to dla nich zdanie się na łaskę i niełaskę Kremla, który najbogatszych nawet miliarderów może doprowadzić do ucieczki z kraju (Gusinski), obozu pracy (Chodorkowski) czy śmierci (Bieriezowski). Dlatego Janukowycz oraz stojący na nim oligarchowie bronią energetycznej niezależności Ukrainy i nie podpisali do tej pory akcesu do Unii Celnej Białorusi, Kazachstanu i Rosji.

Co to ma jednak wspólnego z przywoływanymi przez Żyrynowskiego Żydami? Zdaniem kijowskiego politologa Ihora Zołotarenki, to właśnie oligarchowie żydowskiego pochodzenia kontrolują dziś dużą część nie tylko ukraińskiego przemysłu, lecz także przestrzeni informacyjnej w tym kraju. Wśród nich wymienia on m.in. prezydenta Europejskiego Kongresu Żydowskiego – Ihora Kołomojskiego oraz Wiktora Pinczuka, Gienadija Bogoliubowa, Aleksa Sznajdera, Eduarda Szufrina, Juchyma Zwiahilskiego, Dmytro Firtasza czy Wadima Rabinowicza. Ten ostatni jako przewodniczący Wszechukraińskiego Kongresu Żydowskiego postulował nawet niedawno, by Wiktorowi Janukowyczowi przyznać... pokojową Nagrodę Nobla.

Czy jest jednak na dłuższą metę możliwe ciągłe lawirowanie między Wschodem a Zachodem, Rosją a Europą? Taki stan oznacza status hybrydy, która jest mieszanką obu światów. W tym kontekście ukraiński publicysta Michaił Dubiniański przypomniał odkrycie radzieckich uczonych, którym udało się swego czasu wyhodować krzyżówkę rzodkiewki z kapustą. W 1924 r. słynny leningradzki genetyk Gieorgij Karpaczenko ogłosił narodziny nowego warzywa, które nazwano po łacinie „raphanobrassica”. Niestety, triumf radzieckiej nauki nie przyniósł spodziewanych efektów, gdyż twór miał korzenie kapusty, a natkę rzodkiewki. Podobne efekty, dodaje smętnie Dubiniański, może mieć dalsze istnienie ukraińskiej hybrydy zawieszonej między Wschodem a Zachodem.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych