Żadna grupa zawodowa nie była tak tępiona przez hitlerowców jak duchowni katoliccy. "Przed śmiercią prosił, by przywrócić Polakom świadomość rzeczywistej ofiary"

Fot. Wikipedia
Fot. Wikipedia

Przez media przemknęła niedawno informacja o śmierci ostatniego polskiego kapłana, który był więźniem niemieckiego obozu koncentracyjnego w Dachau. W Kościanie w wieku 100 lat zmarł ks. kanonik Leon Stępniak.

Jednym z więźniów tego obozu był także późniejszy arcybiskup Kazimierz Majdański. Byłem prawdopodobnie ostatnim dziennikarzem, któremu udzielił on przed śmiercią w 2007 roku publicznej wypowiedzi. Leżał wówczas ciężko chory w łóżku i wbrew radom otoczenia, które nie chciało go przemęczać, zgodził się na rozmowę. Opowiadał mi wtedy, jak poddawany był w Dachau pseudomedycznym eksperymentom przez hitlerowskich lekarzy. Wstrzykiwano mu m.in. flegmonę i obserwowano, jak choroba pustoszy jego organizm. Wspominał także, jak po niemal trzydziestu latach na sali sądowej w Monachium spotkał Sturmbannführera Schütza, byłego szefa Stacji Doświadczalnej w Dachau, który jako doktor kierował tymi makabrycznymi eksperymentami.

Arcybiskupa bolało, że w polskiej świadomości zbiorowej nie ma wiedzy, iż to duchowieństwo polskie poniosło w czasie II wojny światowej największe straty spośród wszystkich grup zawodowych w kraju. Z rąk Niemców zginęło 1932 księży diecezjalnych, 580 zakonników i 289 sióstr zakonnych, łącznie – 2801 osób. Życie straciło aż 17 proc. diecezjalnego duchowieństwa rzymskokatolickiego. Całe dwa bloki w obozie w Dachau (28. i 30.) wypełnione były tylko kapłanami z Polski. Ich liczba wynosiła 1786, z czego wojnę przeżyło 847.

Warto w tym kontekście zacytować „Zapiski więzienne” kardynała Stefana Wyszyńskiego. Pod datą 25 września 1953 roku aresztowany przez władze komunistyczne prymas pisał:

Lękałem się, że już nie będę miał udziału w tym zaszczycie, którego doznali wszyscy moi koledzy z ławy seminaryjnej. Wszyscy oni przeszli przez obozy koncentracyjne i więzienia. Większość z nich oddała tam swe życie; kilku wróciło w stanie inwalidztwa, jeden umarł po odbyciu więzienia polskiego. W ten sposób wypełniła się w części zapowiedź, którą w roku 1920 na wiosnę dał nam profesor liturgiki i dyrektor Seminarium Niższego we Włocławku, ksiądz Antoni Bogdański. Niezapomniany ten człowiek podczas pewnego wykładu liturgii powiedział: „Przyjdzie czas, gdy przejdziecie przez takie udręki, o jakich człowiek naszego wieku nawet myśleć nie umie. Wielu kapłanom wbijać będą gwoździe w tonsury, wielu z nich przejdzie przez więzienie…

Niewielu z moich kolegów zapamiętało te słowa. Zapadły mi one głęboko w duszę. Gdy w roku 1939 odwiedzałem księdza Bogdańskiego w Skulsku na łożu śmierci, pamiętałem o nich. Kazał mi wtedy gotować się do ciężkiej i odpowiedzialnej drogi, która w życiu kapłańskim mnie czeka. Oczy tego płonącego człowieka patrzyły z głębi zapaści niezwykłym światłem. Na pierwszym zjeździe koleżeńskim, po wojnie, przypomniałem kolegom te słowa; ci, co pozostali, nie robili wrażenia, by je zapamiętali.

Kolegom moim należy się tu choćby krótkie wspomnienie. Otrzymali święcenia kapłańskie z rąk biskupa Stanisława Zdzitowieckiego, w Bazylice Katedralnej Włocławskiej, 29 VI 1924 roku. Było nas razem 17, chociaż nie wszyscy stanęli w tym dniu do święceń, jako że 2 już było na studiach w Lille, a ja znalazłem się w szpitalu, chory od tygodnia na płuca. Z tej gromadki zginęli w Dachau: ksiądz Stanisław Michniewski, ksiądz Julian Konieczny, ksiądz Jan Mikusiński, ksiądz Jan Fijałkowski, ksiądz Zygmunt Lankiewicz, ksiądz Bronisław Placek, ksiądz Stanisław Ogłaza.

Wrócili z obozu koncentracyjnego: ksiądz Józef Dunaj nasz dziekan kursowy, ksiądz Stefan Kołodziejski, ksiądz Wojciech Wolski, ksiądz Marian Sawicki, ksiądz Antoni Kardyński, ksiądz Antoni Samulski. Uniknąłem obozu tylko ja, dzięki temu, że na polecenie biskupa Michała Kozala opuściłem Włocławek na kilka dni przed drugim aresztowaniem duchowieństwa. Jeszcze przed wojną zmarł nasz kolega, ksiądz Konstanty Janic, na gruźlicę. Koledzy, którzy wrócili z obozu, są niemal inwalidami. Ksiądz Kardyński był „królikiem doświadczalnym” i ciężko chorował na zaszczepioną flegmonę. Ksiądz Antoni Samulski dostał się do więzienia polskiego jako dyrektor „Caritas” Diecezji Wrocławskiej i wyszedł zeń z tak złamanym zdrowiem, że nie udało się go uratować.

Takie są dzieje jednego tylko kursu kapłanów polskich w wieku XX. Mój brat Tadeusz odsiedział obozy i więzienia: sowieckie, niemieckie i polskie. Większość księży i biskupów, z którymi pracowałem, przeszła przez więzienia...

Umierający arcybiskup Majdański opowiadał mi, jak boli go fałszowanie najnowszej historii i robienie oprawców z ofiar. Przed śmiercią prosił, by przywrócić Polakom świadomość rzeczywistej ofiary, jaką złożył Kościół podczas ostatniej wojny.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.