„Wstawajcie chłopcy, jest wojna” - w "Uważam Rze" Bohdan Tomaszewski wspomina młodość, wojnę, powstanie i sport

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Dziś kończą się XXX Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Z kolei w piątek 91 lat skończył Bohdan Tomaszewski - nestor polskich dziennikarzy sportowych, przedwojenny gracz w tenisa, żołnierz Armii Krajowej, powstaniec warszawski. W tygodniku "Uważam Rze", który można jeszcze kupić w kioskach, Tomaszewski tak wspomina wybuch wojny:

 

Ostatnie tygodnie przed wojną spędzałem nad morzem, na cyklu turniejów w Wejherowie, w Gdyni i w Juracie, z udziałem największych gwiazd ówczesnego tenisa. Pławiłem się w tym cudownym lecie, z balkonu w hotelu widziałem Wojciecha Kossaka. Do dziś pamiętam jego twarz, z charakterystycznym wąsem. Wróciłem do domu. Dzieliłem pokój z braćmi. Pierwszego września obudziła nas wpadająca do pokoju mama, która powiedziała: „wstawajcie chłopcy, jest wojna”. Gdy otworzyliśmy okno słychać już było warczenie niemieckich samolotów.

Trudno chyba o większe, ostrzejsze, bardziej brutalne przełamanie epoki, mentalności i życia. Jak nożem uciął. Skończył się piękny czas, zaczął się okupacyjny koszmar.

Ale jeszcze szóstego września przyszliśmy do rodziców oświadczając, ze idziemy na ochotnika do wojska. Mieliśmy zgłosić się do Cytadeli. I wtedy niesłychanie troskliwi rodzice z kamiennymi twarzami powiedzieli: idźcie! Meldujemy się w cytadeli, sierżant pyta nas kolejno o nazwisko. Wiesław mówi: Tomaszewski. Janusz to samo, ja też powtarzam nazwisko. A sierżant na to – co to matka was więcej nie mogła urodzić? Spędziliśmy noc, a rankiem przyszedł oficer i powiedział: nie mamy dla was broni. Idźcie na Wschód, tam się zaciągnięcie. Poszliśmy, pod bombami, ale tam też nie było zaciągu. A 17 września wkroczyli bolszewicy. Wróciliśmy do stolicy.

Dziennikarz mówi też o udziale w konspiracji, wspomina śp. Janusza Kusocińskiego, o tym jak po Powstaniu Warszawskim stał już pod ścianą "do rozwałki" i cudem został uratowany. Opowiada również o okrucieństwie okupanta niemieckiego:

To przeszło nasze oczekiwania. Ojciec mój służył w armii carskiej, jak wszyscy z Kongresówki. Rodzice widzieli rewolucję bolszewicką, wiedzieli co to jest. Przekazali nam strach przed Rosjanami, to była główna emocja w domu. Jeśli chodzi o Niemców, to panowała obawa, ale nie mieściło się w głowie, że mogą rozstrzeliwać ludzi na ulicach, zamykać w obozach, palić i gazować ludzi. To co zgotowali nam w czasie okupacji przechodziło wszelkie wyobrażenie o tym narodzie, nie tylko nas młodych, ale i tych starszych, którzy się z nimi zetknęli w przeszłości.

Skąd to się w nich wzięło?

Trudne pytanie, pewnie profesor Nałęcz by panom pięknie odpowiedział, bo on wszystko pięknie wytłumaczy. Moja odpowiedź jest dość banalna – przegrali I Wojnę, odczuli to jako straszliwe upokorzenie. Zjawił się ten prostacki kapral, który poderwał ich opowieściami o tym, że są nadludźmi. Jakoś zajrzał w ich dusze, złapał to co w nich najciemniejsze.

Oczywiście rozmowa dotyczy także sportu. Bohdan Tomaszewski ocenia, że za dużo dziś w nim pieniędzy, przyniesionych przez telewizję:

Idea olimpijska opiera się na dwóch filarach. Pierwszy to bezinteresowne uczestnictwo, a drugi idea fair play, którą ja rozumiem jako utrudnianie sobie życia w  drodze do sukcesu. On nie ma być łatwy, on ma być uczciwy i osiągnięty przez pokonywanie trudności. Od tego się odchodzi. Liczy się coraz większe pieniądze, a doping jest niestety częstym zjawiskiem. Wszystkiemu winna oczywiście telewizja, która z jednej strony przybliżyła ludziom sport, ale też wprowadziła ogromne pieniądze. Od kiedy ruchem olimpijskim kierował pan Samaranch, to runęły wszelkie bariery. W 1992 roku zagrali koszykarscy zawodowcy amerykańscy, ten Dreamteam. Tenis stał się dyscypliną olimpijską, czemu byłem przeciwny, bo tenis miał i ma własny świat, inny, piękny, trudny do przeniesienia.

 

Zdaniem rozmówcy "Uważam Rze" w Polsce do tego dochodzi jeszcze to nakręcanie nadziei, pompowanie sukcesu przed zawodami, często nieuzasadnione:

Piłkarzy ogłoszono wielkimi choć nic jeszcze nie osiągnęli, siatkarze jadą na pewniaka po złoto, a Agnieszka Radwańska zdaniem niektórych wygrała już przed meczem z Williams. To niczym się nie różni od propagandy sukcesu

- ocenia.

gim, źródło: Uważam Rze

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.