Tak to się robi w III RP. "Prokurator uznał, że członkowie komisji weryfikacyjnych z okresu stanu wojennego dopuścili się jedynie mobbingu"

Scena ze stanu wojennego. Fot. IPN
Scena ze stanu wojennego. Fot. IPN

Z Gustawem Romanowskim o weryfikacji dziennikarzy w stanie wojennym, dziwnych decyzjach wymiaru sprawiedliwości i zmarnowanych życiorysach na portalu SDP.PL rozmawia Kajus Augustyniak.

 

Sąd Okręgowy w Łodzi ostatecznie umorzył sprawę członków komisji, którzy weryfikowali łódzkich dziennikarzy podczas stanu wojennego. Dlaczego?

Sąd stanął na stanowisku, że sprawa się przedawniła. Prokurator uznał, że członkowie komisji dopuścili się jedynie mobbingu czyli złośliwego nękania w celu przymuszenia do odejścia z pracy. A dokładnie: jedynie naruszenia praw pracowniczych dziennikarzy. Takie przestępstwo zagrożone jest karą dwóch albo trzech lat więzienia, a w maju 2010 roku trzech sędziów Sądu Najwyższego podjęło uchwałę, że sprawy, które są zagrożone karą do pięciu lat przedawniły się.

To taka pełna swoistych zakrętów prawniczych uchwała zmierzająca do tego, żeby uwolnić wymiar sprawiedliwości od około 250 spraw, które się toczyły się wówczas w Polsce przeciwko różnym sprawcom z okresu stanu wojennego. Na tej podstawie sądy po kolei umarzały takie sprawy, także sprawę komisji weryfikującej dziennikarzy w Łodzi. Wprawdzie nasi adwokaci podpowiadali sądowi, że przestępstwo, którego dopuścili się weryfikatorzy to nie było takie sobie  mobbingowanie, tylko drastyczne przekroczenie swoich uprawnień przez funkcjonariuszy komunistycznych, którzy  działali w intencji osiągnięcia korzyści osobistych, może niekoniecznie majątkowych, ale w ślad za  taką nadgorliwością szły  awanse,  nagrody, wysokie odznaczenia państwowe itp.

Ale co to za kwalifikacja czynu, przecież to był system totalitarny i prześladowanie…

Tak, ta opresyjność wynikała z pobudek politycznych. Przecież jaki był ich cel? Wyeliminowanie grupy niepokornych dziennikarzy z życia publicznego i zawodowego. Tu nie chodziło tylko o pozbawienie prawa wykonywania zawodu dziennikarza, ale także w stosunku do dużej grupy naszych kolegów nałożony był  zakaz wykonywania jakiejkolwiek pracy inteligenckiej. Nie można było być nauczycielem, pracować w oświacie czy w kulturze…

Dla niektórych to była śmierć cywilna, oczywiście w potocznym rozumieniu tych słów…

Tak to wyglądało. Myśmy nie mogli otrzymać jakiejś pracy  przez wiele miesięcy, niektórzy przez kilka lat. Ja po dziewięciu czy dziesięciu miesiącach znalazłem pół etatu w firmie polonijnej i tam pracowałem do 1990. Inni nie mieli takiego szczęścia, bo przez lata byli bez pracy, inni pojechali na emigrację, gdzie też nie bardzo im się powiodło. Moja koleżanka, która prezentowała spory talent reporterski, po dwóch latach bez pracy wyjechała do Niemiec. Dzisiaj prowadzi jakiś sklepik na północy Niemiec, właściwie zmarnowane życie. Takich złamanych życiorysów jest sporo po tej weryfikacji. Wymuszona przerwa w stażu pracy spowodowała przecież, że dziś wielu kolegów ma niewielkie emerytury, podczas gdy nasi  weryfikatorzy nie narzekają bynajmniej na ZUS.

Kto wchodził w skład komisji weryfikacyjnej?

Prawo prasowe nie pozwala podać ich nazwisk. W skład tej grupy wchodzili przysłany z Warszawy docent,  ideolog, specjalny pełnomocnik Komitetu Centralnego PZPR Mieczysław K., komisaryczny sekretarz propagandy Komitetu Łódzkiego PZPR, a wcześniej dziennikarz Dziennika Łódzkiego  Andrzej H., dwaj oficerowie polityczni Ludowego Wojska Polskiego podpułkownicy Mieczysław K. i Kazimierz G., obaj zresztą wkrótce potem zostali awansowani na pułkowników, oficer SB Zdzisław K., dyrektorka łódzkiej cenzury Maria M. i na końcu był dołączony do nich dyrektor Łódzkiego Wydawnictwa Prasowego RSW Prasa – Książka – Ruch Piotr S. On jako dyrektor musiał wykonywać werdykty weryfikacyjne komisji. Uważam, że jego rola była dla nas najmniej groźna, ale prokurator postąpił na odwrót – jego uznał jako głównego oskarżonego, natomiast tamtych wszystkich jako pomocników.

Ile osób straciło pracę w wyniku działań łódzkich weryfikatorów?

Straciło pracę w Łodzi, w Piotrkowie Trybunalskim, Sieradzu i Skierniewicach 51 osób, z czego kilku pozwolono wrócić do zawodu po kilku miesiącach, oczywiście już  nie w tych samych tytułach, a w jakichś gorszych gazetkach, niszowych tytułach. Wobec 24 osób komisja orzekła bezwzględny i bezterminowy zakaz wykonywania zawodu dziennikarza.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.