Słowo "polski" zakazane w ukraińskim Lwowie?

Uroczystości odsłonięcia Pomnika Pomordowanych Profesorów, tvp.pl
Uroczystości odsłonięcia Pomnika Pomordowanych Profesorów, tvp.pl

O kilku niepokojących wydarzeniach, które miały miejsce we Lwowie w trakcie niedzielnego odsłonięcia pomnika ku czci pomordowanych tam z początkiem lipca 1941 roku przez Niemców polskich profesorów (pisałem o tym tutaj w poniedziałek), poinformował krakowski "Dziennik Polski".

Najbardziej bulwersujące było wystąpienie przewodniczącego Lwowskiej Rady Obwodowej Oleha Pankiewicza (pierwotnie nie miał przemawiać) z nacjonalistycznej partii Swoboda, znanego z wrogich wobec Polski publicznych wypowiedzi, a także z akcji pikietowania rocznicowych obchodów przy pomniku w Hucie Pieniackiej.

Powiedział on m.in.:

- Mam nadzieję, że będzie u nas wspólne zrozumienie konieczności demontażu pomnika ofiar UPA, który znajduje się we Wrocławiu. Bo w żadnym wielkim ukraińskim mieście nie ma pomnika ofiar Armii Krajowej. Mam również nadzieję, że Sejm polskiego państwa nie będzie przyjmował uchwał uznających Ukraińską Powstańczą Armię za organizację zbrodniczą (cytat za "DP").

Słuchający tego wystąpienia Polacy poczuli się oburzeni, zwłaszcza że - mimo kierowanych wcześniej do prezydenta Wrocławia (współorganizatora uroczystości) próśb - nie pozwolono przemówić nikomu w imieniu rodzin ofiar zbrodni na Wzgórzach Wuleckich.

Zbigniew Kostecki, syn rozstrzelanego tam Eugeniusza Kosteckiego, poczuł się całkowicie zignorowany i niepotrzebny.

"- Mam żal do prezydenta Wrocławia, Rafała Dutkiewicza, który nie znalazł nawet dwóch minut, żeby mogły się wypowiedzieć rodziny pomordowanych. Nie dopuszczono do głosu także niemieckiego historyka, który napisał książkę o tej niemieckiej zbrodni. Dieter Schenk, syn gestapowca, przyjechał, chcąc uklęknąć przed pomnikiem i publicznie wyznać, że - jak napisał w tekście przygotowanego przemówienia <Jako Niemiec wstydzę się nie tylko za zabijanie niewinnych ludzi ale także i za sądownictwo powojennych Niemiec, które uczyniło wszystko, aby mordercy nie ponieśli kary>. Niestety, nikt mu na to nie pozwolił" - powiedział "Dziennikowi Polskiemu".

Rodziny ofiar niemieckiej zbrodni były niemile zaskoczone także tym, że w żadnej z oficjalnych wypowiedzi nie padło określenie: "profesorowie polscy". Nawet ksiądz arcybiskup Mieczysław Mokrzycki podczas homilii w kościele pw Św. Marii Magdaleny, określił ich jako "lwowskich". Dutkiewicz poszedł jeszcze dalej, mówiąc o profesorach, że byli to "wybitni naukowcy publikujący głównie w języku polskim" (!).

Bardzo to wszystko smutne, ale zarazem wymowne. Słowa jednak ulatują, a napisy pozostają. Dlatego jestem bardzo ciekawy, czy nasza Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa doprowadzi do pojawienia się przymiotnika "polskich" przy wyrazie "profesorach" na pomnikowej tablicy, czego nie chce strona ukraińska, a potulnie zgodził się z nią prezydent polskiego przecież Wrocławia, dostarczając znakomitego argumentu merowi Lwowa Andrijowi Sadowemu.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.