W sobotniej Gazecie Wyborczej tekst zwykle nie wychylającej się poza polityczną poprawność Miłady Jędrysik. Tytuł "Zapętleni". Tekst ciekawy, acz nieco dziwny. Jędrysik przekonuje, że schemat rządu Tuska, który nic nie robi, jest bierny i trwa do kolejnych wyborów, jest uproszczeniem.
Ten rząd zdaniem publicystki Wyborczej wprowadza wiele zmian, ale sam ich za bardzo nie nagłaśnia. Czasem bo nie chce, a czasem bo nie umie. Że wiele zmian przechodzi cichcem to z jednej strony dobrze, bo inaczej zostałyby być może zablokowane. Z drugiej strony źle - bo nie ma prawdziwej dyskusji. A dyskusji nie ma, bo opozycja zafiksowała się na paru tematach, a z kolei media coraz gorzej wykonują swoją funkcję kontrolną, Nie mają wykwalifikowanych dziennikarzy, muszą dbać o zarabianie pieniędzy, czyli rozrywkę.
Teza kontrowersyjna, i sprzeczna także z wieloma tekstami z samej Wyborczej. Ale trzeba przyznać, że można znaleźć przykłady na jej potwierdzenie. Czy Państwo wiedzą na przykład, że ten rząd przedłużył faktycznie o jeden rok czas pracy do emerytury? Zrobił to bardzo prosto -- konsekwencją posłania do szkoły sześciolatków będzie w przyszłości matura dla osiemnastolatków, a nie dziewiętnastolatków jak dziś. Przesuwają się też terminy kończenia wszelkich możliwych szkół. Każdy pójdzie o rok wcześniej do pracy.
Pójdzie w imię zasady wyłożonej kiedyś przez ministra Boniego: "Ktoś przecież musi pracować na nasze emerytury". To konsekwencja przemian demograficznych wynikłych choćby z tego, że rodzi się nas coraz mniej. Możliwe, że takiej zmiany nie dało się uniknąć. Ale też nie poprzedzała jej rzeczywiście żadna większa dyskusja. Wiele osób wciąż o tym nie wie. W konsekwencji wcześniejsza edukacja nie ma służyć temu aby człowiek uczył się dłużej, co byłoby zgodne z wizją wszechstronnego rozwoju w bogatych społeczeństwach. Przeciwnie ma służyć szybszej i bardziej dogłębnej produktywizacji każdego.
Inną reformą tego rządu przeciśniętą kolanem nieomal w ciszy jest reforma edukacji, trochę zresztą powiązaną z tamtą. Bo też służy szybszej i skuteczniejszej produktywizacji Polaków. Pisałem już o tym nieraz - w kontekście szkolnej historii, której ma być mniej niż do tej pory, kurs podstawowy kończy się dla niehumanistów w pierwszej klasie liceum.
To jednak tylko część większej całości. Kurs podstawowy wszystkich przedmiotów - poza polskim, matematyką, językami obcymi, wuefem i religią - kończy się w pierwszej klasie liceum (czyli po przesunięciu edukacji o rok w wieku lat 16). Potem dokonuje się już bardzo sztywnych wyborów - pod katem egzaminu maturalnego będącego również egzaminem na studia.
Taka reforma uzasadniana jest masowością kształcenia. Maturę zdaje i na studia idzie coraz więcej ludzi, więc poprzeczka musi być zaniżona. - Za moich czasów maturzystami zostawało 20 procent ludzi w odpowiednim wieku, teraz 70 procent, więc tradycyjna szkoła jest nie do utrzymania - powtarzała minister edukacji Katarzyna Hall w tych rzadkich momentach, kiedy ją ktoś o to pytał.
Ale taka reforma rodzi określone konsekwencje. Co na przykład z uczniami, którzy nie mogą się zdecydować do ostatniej chwili, bo interesują się i historią i chemią. A tacy istnieją, i to są przeważnie ci zdolniejsi. Będzie im trudno, zwłaszcza skoro wraz z przesunięciem wieku szkolnego, wybierać będą w coraz młodszym wieku.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że ta produktywizacja posuwa się zbyt daleko, że ideałem staje się uczeń pozbawiony szerszych horyzontów, od razu nastawiony na jedną bardzo wąską ścieżkę. Czy jest to rzeczywiście ideał? Pojawiają się wątpliwości. Nawet premier Donald Tusk na samym początku, w roku 2007, 2008 dystansował się od pomysłów swojej minister przypominając, że w imię elastyczności rynku pracy lepiej premiować wszechstronności i różne zainteresowania. Ale szybko przestał się tym interesować, pozostawiając reformę "fachowcom".
I przyjęto taki właśnie ciasno praktyczny punkt widzenia. Choć nawet tygodnik Polityka generalnie sprzyjający tej reformie spytał ostatnio: Czy koniecznie musimy mieć 70 procent maturzystów? Czy nie lepiej trochę mniej, ale za to gruntowniej przygotowanych? Czy straty nie będą przeważały nad zyskami?
A najgorsze jest to, że nie poddano całej sprawy wszechstronnej debacie. Gdy przypomniałem o tym rok temu na Kongresie Obywatelskim organizowanym przez Jana Szomburga, rzucili się na mnie ludzie pracujący zawodowo w instytutach kształcenia nauczycieli i komórkach ministerstwa, że przecież debata była. Wielka i prowadzona z rozmachem. Otóż dla nich taką dyskusją jest wymiana zdań w ich wąskim gronie. W grupie tak zwanych edukatorów. Nawet nauczyciele narzekali, że konsultacje zarządzone latem 2009 roku były czystą fikcją. Można było wysyłać maile na adres ministerstwa. Co się z nimi potem działo? Nie wiadomo. A jest przecież jeszcze największe grono: potencjalnych dyskutantów: rodziców, czy szerzej obywateli. Edukacja to za ważna społecznie sprawa, by zostawiać ją wąskiemu gronu magików.
Nie odbyła się też debata polityczna. Opozycja nie za bardzo nadążała za zmianami proponowanymi przez minister Hall. Zmiany były zresztą wprowadzane nawet nie ustawą, a rządowym rozporządzeniem. A przecież jest pytanie, czy ich logika - przekształcenie liceum w komplety maturalne - jest słuszna. I jest pytanie, czy nowy system nie powinien dopuszczać większej liczby wyjątków. Choćby tej przywoływanej przez mnie z uporem historii. Przecież szkoły nie są tylko miejscami produkowania siły roboczej. Powinny być narzędziem wychowania: patriotycznego i obywatelskiego.
Ta głucha cisza, przerywana czasem nielicznymi artykułami i protestami głownie nieocenionego ale bezradnego profesora Andrzeja Nowaka z Krakowa, naczelnego "Arcanów" jest ciszą przerażającą. A za kilka lat obudzimy się, dzięki obecnemu rządowi, albo z winy obecnego rządu, w całkiem, innym kraju.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/107604-co-polski-rzad-wprowadza-cichcem-na-przyklad-rozprawia-sie-z-tradycyjna-szkola
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.