Jerzy Miller mówi. Niewiele. A dziennikarze o "pewne sprawy", nawet te skandaliczne, nie pytają...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Szef komisji badającej przyczyny smoleńskiej katastrofy Jerzy Miller udzielił jednego z nielicznych w ostatnim czasie wywiadów dotyczących kwietniowej tragedii. Na interlokutora wybrał redaktora z bezpiecznej „Gazety Wyborczej". Nie padły więc pytania o skandaliczne wypowiedzi ministra sprzed kilku tygodni m.in. o wraku tupolewa niszczonym przez Rosjan – zdaniem Millera – dla potrzeb laboratoryjnych. Ani o to, jaką jemu Rosjanie przedstawili wersję katastrofy wg ich kontrolerów. Było za to wlewanie w naród otuchy i spokoju poprzez lanie wody.

Minister ujawnił, że dostał odpowiedź od amerykańskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu.

Zaczęliśmy szukać eksperckiego wsparcia u tych, którzy są bardzo doświadczeni w stosowaniu konwencji chicagowskiej, według reguł której badana jest ta katastrofa. Musimy napisać opinię, a mamy wątek, o którym Rosjanie nam mówią: to lotnisko wojskowe, obowiązuje tajemnica państwowa, koniec, kropka. (...) Pytaliśmy o metodologię: jak zgodnie z konwencją zachować się w sytuacji, gdy mamy niedostatek informacji od naszego partnera. Podkreślam: nie ujawniliśmy Amerykanom ani jednej linijki z projektu przygotowanego przez Rosjan raportu. Dziś wiemy, co mamy zrobić.

O czym konkretnie mówi minister? Nie wiadomo. Ale można przypuszczać, że na Kremlu nie zrobi wrażenia wrzutka o wsparciu nas przez Amerykanów w podjętej z Rosją grze. Tym bardziej, że Jerzy Miller zapowiada spokojną wymianę korespondencji.

Polski raport na pewno niektóre wątki opisze szerzej niż rosyjski. Ale byłbym nieuczciwy, gdybym powiedział, że raport rosyjski jest źle przygotowany. Do dużych jego fragmentów nie mamy żadnych uwag. Problem w tym, że niektóre wątki w ogóle nie zostały poruszone. I tego głównie będą dotyczyły nasze uwagi.

Dowiadujemy się też, że do tego, co wiemy o zapisach czarnej skrzynki i z czego wyciągamy jakieś wnioski, można już przykładać mniejszą wagę, bo... się zdezaktualizowało. Jerzy Miller mówi o podejmowaniu decyzji o lądowaniu:

W zależności od tego, w którym momencie analizowano zapisy rejestratorów, różnym osobom przypisywano decydującą rolę. Nowo poznane wypowiedzi zmieniały nasz pogląd na ten temat. Chcę być uczciwy wobec tych osób, które nie żyją. Nie uzyska pan ode mnie kolejnej przymiarki, wersji - bo dziś nie wiem, czy to będzie wersja ostateczna. Eksperci ciągle tego słuchają, słuchają i jeszcze raz słuchają...

Czy słowa te oznaczają, że teza o naciskach ze strony prezydenta się zdezaktualizowała a odpowiedzialność przesuwa się w stronę rosyjskich kontrolerów? Czy też odwrotnie – praca nad dowodami ws. winy Lecha Kaczyńskiego dobiega końca? O ustaleniach komisji Millera nie wiemy nic. A to ona, według kwietniowych słów swojego szefa, miała na bieżąco informować nas o postępach w odkrywaniu prawdy o zagadkowej katastrofie w smoleńskim lesie.

ZNP

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych