Swego czasu rozmawiałem z pewnym dziennikarzem niderlandzkim, który chwalił się, że w Holandii – w odróżnieniu od Polski – panuje pełen pluralizm medialny. Także w jego redakcji, zapewniał, dopuszczalne były wszelkie możliwe stanowiska.
– A aborcja? – zapytałem. Okazało się, że dziennikarze o poglądach lewicowych są tam za dopuszczalnością aborcji do dziewiątego miesiąca, centryści – do szóstego, a konserwatyści – do trzeciego. Zdaniem mojego rozmówcy: pełen pluralizm, cały wachlarz poglądów. Na pytanie – a co z tymi, którzy są przeciwko? – zdziwił się, że w ogóle można o to pytać. Takich po prostu nie ma.
Podobnie było w przypadku przywilejów małżeńskich dla związków jednopłciowych. Wszyscy zgadzali się na tzw. homo-małżeństwa, łącznie z prawem do adopcji dzieci, a różnice między nimi polegały na tym, czy dzieci mają być z sierocińców czy z surogacji, ponieważ macica do wynajęcia budziła opór części feministek.
Tak wygląda dziś „pluralizm medialny” w wielu krajach zachodnich. Obecnie trwa nacisk, aby Polska upodobniła się w tych sprawach do Zachodu. Sprzyja temu fakt, że większość tytułów w naszym kraju znajduje się w rękach kapitału zagranicznego, który decyduje o ich linii programowej. To, że nie daliśmy się zglajchszaltować, a na rynku medialnym panuje rzeczywisty pluralizm opinii i każda opcja ma możliwość wyartykułowania swoich poglądów, jest zasługą środowisk, które od lat bronią wolności słowa. Ale wolność nie jest dana raz na zawsze. Dziś np. we Francji za pisanie prawdy o negatywnych skutkach aborcji grożą wysokie kary.
Jednym ze środowisk, które zapewniają pluralizm opinii na polskim rynku medialnym, jest zespół skupiony wokół tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce. W porównaniu z potencjałem finansowym i organizacyjnym mediów należących do wielkich koncernów zachodnich prezentuje się on niczym Dawid przy Goliacie. Siłą tego zespołu nie są jednak pieniądze, lecz ludzie – z jednej strony pracujący w redakcji, a z drugiej – czytelnicy mający poczucie, że dzięki takim mediom niemożliwe jest zglajchszaltowanie opinii publicznej.
Warto o tym pamiętać w czasie wprowadzania kolejnych obostrzeń epidemiologicznych i ograniczenia ruchliwości społecznej. Wielu czytelników tygodnika „Sieci” zostanie w domach i nie będzie miało możliwości, by kupić kolejny egzemplarz pisma. Ten przymusowy stan (tym bardziej, że nie wiadomo, jak długo potrwa) stanowi także realne zagrożenie dla zespołu redakcyjnego. Dlatego warto w tym czasie zakupić prenumeratę elektronicznej wersji tygodnika „Sieci”, która daje również dostęp do STREFY PREMIUM, czyli codziennie uzupełnianej bazy nowych tekstów. To także inwestycja w pluralizm medialny i wolność słowa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/523550-wolnosc-wypowiedzi-nie-jest-dana-raz-na-zawsze