Orliński i wybuch w bloku. O specyficznym sposobie kłamania w celu ustawienia przeciwnika do bicia

Rys. Rafał Zawistowski
Rys. Rafał Zawistowski

O bardzo brzydkim chwycie dziennikarskim dziś będzie, ku przestrodze Czytelników.

Będzie na przykładzie dziennikarza „Wyborczej” Wojciecha Orlińskiego, cieszącego się sławą erudyty, a przy tym człowieka owładniętego ideologiczną nienawiścią do stopnia, czyniącego go ewenementem nawet na tle obecnych, zaangażowanych mediów. W przeszłości wielokrotnie łapałem go na różnych popełnianych w tekstach manipulacyjkach, ale nigdy nie chciało mi się ich publicznie obnażać. Co się zatem zmieniło? Odpowiem słowami bohatera „Wariacji pocztowych” Kazimierza Brandysa, „jeślim dziś tę pierwotną myśl odmienił, to dla przyczyna która mi samemu nie jest jasną”.

Do rzeczy. Otóż tydzień temu w sobotniej „GW” Orliński postanowił rozprawić się z różnymi „teoriami spiskowymi”. Podstawową z nich, która postanowił zdekonstruować, była ogłoszona ostatnio przez Sławomira Cenckiewicza informacja o możliwych niejasnych związkach Lecha Wałęsy z eksplozją gazu w gdańskim wieżowcu w 1995 roku. Przypomnijmy – w tym budynku znajdowało się mieszkanie skonfliktowanego z ówczesnym prezydentem byłego szefa trójmiejskiego UOP Adama Hodysza, podobno podejrzewanego przez Wałęsę o posiadanie wyniesionych z Urzędu akt „Bolka”. Podobno grupa funkcjonariuszy chciała te akta w sposób tajny przejąć, wymyślili że stworzą sytuację zagrożenia wybuchem gazu, by niejawnie wejść do lokalu i go przeszukać bez wiedzy właściciela, ale przesadzili i gaz wybuchł naprawdę. Zginęli ludzie.

Zaznaczam – kompletnie nie wiem, jaka jest prawda o tej tragedii. Cenckiewicz może mieć rację, ale może też jej nie mieć. Zupełnie nie o to mi chodzi.

Tylko o to, że Orliński, chcąc go zmasakrować i ośmieszyć, przedstawia jego tezę tak:

Dowód” Cenckiewicza wygląda tak (cytuję verbatim): „Pewien funkcjonariusz b. SB, ale świetnie ustosunkowany w środowisku UOP/ABW, tłumaczył mi, że w zawalonym bloku mieszkał płk Adam Hodysz, którego ekipa prezydenta Lecha Wałęsy z delegatury UOP w Gdańsku podejrzewała o przetrzymywanie kopii dokumentów agenturalnych Wałęsy/ Bolka. Upozorowali wybuch gazu - mówił - żeby wyprowadzić później wszystkich mieszkańców i wejść do mieszkania Hodysza. Przesadzili, budynek się zawalił i zginęli ludzie. Ale do mieszkania i tak weszli”.

Służby specjalne nie potrzebują „wyprowadzenia wszystkich mieszkańców”, żeby wejść do czyjegoś mieszkania i dyskretnie je przeszukać. Wrzutka Cenckiewicza nie ma sensu na poziomie elementarnej logiki, nie mówiąc już o tym, jak żałosny jest jego koronny dowód („pewien funkcjonariusz tłumaczył mi…”).

Tyle. I gdybym nie przeczytał tekstu Cenckiewicza, pewnie zgodziłbym się z Orlińskim.

Ale (w odróżnieniu od ogromnej większości czytelników „Wyborczej”) go przeczytałem. Dlatego wiem, że to co Orliński przedstawia jako jedyny czy przynajmniej koronny cenckiewiczowski dowód (czy raczej poszlakę), wcale nie jest jedynym dowodem czy poszlaką. Odwrotnie.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.