Takie miałem wrażenie na konwencji wyborczej, że ludzie przeprowadzili coś, co nazywa się analizą SWOT, czyli siły, słabości, okazje i zagrożenia, tak się tłumaczy ten skrót, i wykalkulowali, że w formacie prezydenta kraju lepszym naszym kandydatem będzie Małgorzata Kidawa-Błońska
— tak marszałek Senatu Tomasz Grodzki tłumaczył wybór Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na kandydatkę na prezydenta.
CZYTAJ TAKŻE: Nie było zaskoczenia! Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska kandydatką Platformy Obywatelskiej na prezydenta
Przekonywał, że Kidawa-Błońska ma „zdolność łatwego nawiązywania kontaktu z ludźmi” oraz jest najlepszą możliwą opcją na obecną chwilę - odparł Grodzki, pytany, czy Kidawa-Błońska to „wunderwaffe PO”.
Dodał, że kandydatka PO ma „realne szanse na pokonanie” Andrzeja Dudy w II turze, na co wskazuje chociażby to, że opozycja razem miała więcej głosów w wyborach parlamentarnych niż prawica.
Zapewniał także, że zwycięstwo Kidawy-Błońskiej w żaden sposób nie świadczy o braku zaufania do Grzegorza Schetyny tylko o tym, że PO jest partią demokratyczną.
Cała partia będzie wybierała przewodniczącego partii. Wtedy będziemy wiedzieć, czy Schetyna ma wotum zaufania. (…) Powinna nastąpić taka zmiana funkcjonowania wszystkich struktur partii - łącznie z przewodniczącym - która dałaby największe szanse na wygranie wyborów prezydenckich i parlamentarnych
— mówił Grodzki.
Jak rozmawiałem z Donaldem Tuskiem w Brukseli, żartowaliśmy że muszę wejść w jego buty zajmując taką, a nie inną funkcję, i pełnić rolę trochę nudnawego gawędziarza. Trzecia osoba w państwie, nawet ze sprecyzowanymi poglądami, musi ważyć słowa
— stwierdził marszałek Senatu.
Co ciekawe, zdaniem Grodzkiego PO ma „bogate zaplecze intelektualne”.
Obok Budki widzę co najmniej kilku poważnych, potencjalnych przywódców partii. Zgłosił się Zdrojewski, zgłosiła się Mucha. Wiem, że jest namawiany Trzaskowski i zastanawia się Arłukowicz. To świetne nazwiska
— przekonywał Grodzki.
Grzegorza Schetyny nie było na promocji książki Donalda Tuska „Szczerze”. Grodzki tłumaczył to problemami z powrotem do domu.
Po konwencji wiem, że wszyscy jechali na lotnisko, bo często był to ostatni samolot tego dnia
— tłumaczył, dodając, że Tusk politykiem światowego szczebla i jest nietuzinkowy, więc rola, jaką będzie teraz pełnił będzie taka, jaką sam będzie chciał.
Grodzki skomentował też apele Tuska do protestów w obronie sądownictwa. Porównał sytuację w Polsce do Hongkongu.
Jeśli popatrzy pani na protesty w Hongkongu, w Pradze - takie masowe, pokojowe protesty ludzi, odgrywają rolę i wpływają na polityków, bo politycy są też ludźmi. W demokratycznym państwie są reguły zgłaszania manifestacji. Ludzie mają prawo je przeprowadzić. Warunek - muszą odbywać się w sposób pokojowy
— stwierdził Grodzki.
Polacy powinni pokazać, że praworządność i niezależność trzech filarów demokracji jest im droga. Niech sobie pani wyobrazi, jakby sędziowie z taką zaciekłością atakowali władzę wykonawczą lub ustawodawczą. Byłby krzyk na pół Europy
— oświadczył Grodzki.
Sędziowie są brutalnie atakowani. Szykuje im się projekt ustawy jak z lat 50-tych, jak z czasów stalinowskich. Dlaczego mają nie protestować? Dlaczego ludzie mają to akceptować? Nie może tak być
— dramatyzował marszałek Senatu.
wkt/Radio ZET
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/477897-grodzki-chce-w-polsce-hongkongu-nawoluje-do-protestow