Donald Tusk przestrzega: „jeśli PiS-owi uda się podporządkować sądy, to będzie to atak na każdego Polaka”. Jest dokładnie odwrotnie: jeśli zwycięży grupa, którą nie bez racji określamy jako „kastę”, będzie to koniec polskiej demokracji.
Sędziowie - na szczęście nie wszyscy - naprawdę idą po bandzie. Punktowe, precyzyjnie zdefiniowane uprawnienia wymiaru sprawiedliwości, tak bardzo rozszerzają, że właściwie odmawiają większości, a tym samym narodowi, prawa do decydowania o tym, jak ma wyglądać Polska**. Ignorują jasne zapisy, mówiące, że to Trybunał Konstytucyjny - i tylko Trybunał - jest w Polsce sądem nad prawem. Depczą podręczniki, z których się uczyli, albo które sami napisali. Chcą wykluczać z prawa do sądzenia tych, którzy nie dostali nominacji z rąk grupy trzymającej władzę w sądownictwie. Chcą zaszczuć ludzi, którzy poparli reformy (to dlatego tak bardzo pragną poznać listy z nazwiskami osób popierających kandydatów do KRS).
Chcą systemu, w którym władza polityczna nie może wykonać żadnego istotnego ruchu bez ich zgody. Bronią takiego kształtu wymiaru sprawiedliwości, zamkniętego w swoim sosie niczym konserwa z grubej blachy, który wyraźnie się przeżył, stał się w sposób oczywisty dysfunkcjonalny, chwilami wprost zagrażający i państwu, i dobru publicznemu. Ignorują społeczne poczucie, że w tej sferze potrzeba głębokich zmian, których nie będzie bez naruszenia pewnego konkretnego układu personalnego.
Nie miejmy żadnych złudzeń: jeśli wygrają w tej sprawie, zyskają nieograniczoną władzę nad każdą inną sferą. Demokracja w Polsce stanie się zupełną fikcją, będziemy mieli faktyczną sądokrację. Zniknie możliwość naprawy Rzeczypospolitej poprzez kartkę wyborczą. Nierewolucyjna droga do zmian będzie zamknięta.
Jest to walka, którą wydali nie oglądając się na nic. Nie obchodzą ich konsekwencje międzynarodowe, nie obchodzi ryzyko anarchii w wymiarze sprawiedliwości i w całym państwie. Do celu choćby po trupach. Tak jak niektórzy nasi przodkowie w XVIII wielu, przekonani, że niczego w Polsce zmienić nie można. Ta sama pycha, to samo przekonanie, że siły zewnętrzne są właściwie naszymi przyjaciółmi, ta sam ignorancja w ocenie rzeczywistości.
Wobec tego, co się dzieje, państwo nie może nie reagować. Tu nie można ustąpić, bo stawką jest samo trwanie naszego systemu politycznego, który opiera się na woli większości, a który na pewno nie opiera się na założeniu, że sędziowie są władzą zwierzchnią narodu i państwa. Nie są. Pełnią rolę kontrolną, służebną, ważną i niezbędną, ale nie są władzą zwierzchnią. Nie są ponad narodem. Nie są ponad konstytucją, którą wymachują na lewo i prawo, ale którą czytają na wyrywki, ignorując to, co im aktualnie nie pasuje.
Zbliża się kolejna konfrontacja, być może kluczowa. Zdecydujemy, czy chcemy demokracji, czy sądokracji. I niech nas nie zmylą tłumy, które być może opozycja wyprowadzi na ulice. Prawdziwy obóz demokratyczny jest po drugiej stronie. Pamiętajcie o tym.
Demokraci, nie dajcie się zastraszyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/477747-jesli-kasta-wygra-bedzie-to-koniec-demokracji-w-polsce