Warszawscy radni lewicy (ale wspierani przez platformerską ekipę) dumni są z faktu, że od teraz spotkania opłatkowe mają odbywać się poza sesjami Rady Miasta, a żaden ksiądz nie będzie już zapraszany.
Budzi to duże społeczne emocje: Radny PiS interweniuje ws. rezygnacji ze spotkania opłatkowego w stołecznym ratuszu. Lasocki: Szkodliwa, jednoosobowa decyzja
Pysznią się też swoimi osiągnięciami na antykościelnym froncie władze Poznania.
Warto jednak naszej „nowoczesnej” lewicy przypomnieć, że nie są w tej walce z klerem i Bożym Narodzeniem pierwsi, a jej osiągnięcia wyglądają na tle poprzedników marnie.
Zerknijmy do materiałów Instytutu Pamięci Narodowej, poświęconych jednemu z epizodów bolszewizmu jakim był samodzielny polski rejon narodowy, tak zwana Marchlewszczyzna.
W sowieckiej prasie wydawanej wtedy po polsku można znaleźć wskazówki, jak naprawdę skutecznie walczyć ze Świętami Bożego Narodzenia.
BEZBOŻNICY! Więcej aktywności na froncie walki klasowej z religją. Do współzawodnictwa socjalistycznego w bojkotowaniu kleru i religji
— wzyzwała wydawana w Mińsku „Orka” w grudniu 1929 roku.
To jest myśl - współzawodnictwo w walce z klerem. Kto skuteczniej przepędzi księdza ze spotkań opłatkowych w Radzie Miasta, zakładzie pracy, szkole?
Bezbożników „Orka” ostrzegała:
Coroczne chodzenie klechów „po kolędzie” ma na celu nie tylko „zbieranie ofiar i datków”, to jest po prostu strzyżenie owieczek, ale i wykonanie określonej roboty, która jest niewątpliwie kontrewolucyjną. Wędrujący od domu do domu, od wsi do wsi klecha jest nie tylko nikczemnym zdziercą-wydrwigroszem, ale i oszusem, kontrewolucyjnym agitatorem. (…) Krótko mówiąc, klecha urabia opinię ciemnych mas przeciwko partii komunistycznej, władzy radzieckiej i budownictwu socjalistycznemu i rozmówkami o „miłości boga i ojczyzny”, o jedności narodowej stara się wyrabiać w tych masach sympatję do Polski faszystowskiej.
I podpowiadała:
Tę kontrewolucyjną robotę kleru należy udaremnić. Biedota i średniacy, a przedewszystkim członkowie kolektywów powinni nie puszczać do siebie klechów „z kolędą” i organistów z opłatkiem. Klecha powinien zawczasu wiedzieć, że taki to kolektyw lub wieś nie wypuszczą go do siebie - wówczas i zdaleka nosa nie pokaże.
Co więc trzeba robić? Na ogólnych zebraniach (…) pobierać uchwały o tym, żeby księdza lub organisty do kolektywu na wsi nie dopuścić. Na drogach u wjazdu porozwieszać na tyczkach wypisane na płótnie odpowiednie hasła i plakaty i ogłoszenia. na przykład: „Na mocy uchwały ogólnego zebrania ludności wsi wstęp księżom „z kolędą” i organistom „z opłatkiem” jest do tej wsi wzbroniony”.
W tych zaś wsiach, gdzie takie uchwały nie zostaną powzięte, wszyscy aktywiści i niewierzący biedacy oraz średniacy powinni takie hasła wywieszać na drzwiach swych domów i mieszkań.
Jeżeli do tej sprawy dzielnie się zabiorą komsomolcy, komórki „Bezbożnika”, korespondenci gazet i cały aktyw wiejski, to wiele domów, wsi i kolektywów będą musieli klechy w tym roku pominąć.
Bojkot klechów należy organizować w drodze współzawodnictwa socjalistycznego między kolektywami i wsiami.
Są też gotowe hasła do walki z klerem w tych dniach:
W innym numerze tego pisma podobne nawoływania:
ROZPOCZYNA SIĘ KAMPANJA ANTYŚWIĄTECZNA
Do tak zwanego „bożego narodzenia” pozostaje niespełna miesiąc czasu. Kler szykuje się: organiści przygotowują opłatki i już zawczasu obliczają, ile mogą zarobić na tym interesie. Księża obmyślają plany „chodzenia po kolędzie” itd. Nie wątpimy, że kler przygotuje się dobrze i w porę. A czy przygotowują się nasze kadry antyreligijne, nasze instytucje kulturalno-oświatowe i organizacje? (…)
Izby-czytelnie, kluby, kółka dramatyczne itp. muszą zawczasu obmyśleć i opracować masowe przedsięwzięcia (zebrania, przedstawienia, rozrywki), któreby w dni świąt religijnych odciągnęły ludność od kościoła.
Trzeba przeprowadzić pracę tak, by w dni „świąt bożego narodzenia”, jak zresztą i w dni wszelkich innych świat religijnych, praca w przedsiębiorstwach, instytucjach, szkołach, kolektywach itd. szła normalnie.
Kampanię przeciwboże-narodzeniową należy wykorzystać do werbunku nowych członków komórek bezbożnika, organizacji nowych kół antyreligijnych i jeszcze większego umasowienia całego ruchu antyreligijnego.
Współczesna nam prasa lewicowa twierdzi, że dzięki przepędzenia księży ze spotkania radnych wróciła „normalność”. Być może dla nich tak, być może to ich tradycja. To wszystko już było. Dla każdego wrażliwego Polaka powinno to być jednak ostrzeżenie, bo źródła tej nienawiści do księży są znane, podobnie jak tragiczny finał.
gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/477796-zaskakuje-mialkosc-antyswiatecznej-kampanii-lewicy