Tu wcale nie chodzi o małą, zaniedbaną szkołę w miejscowości, której nazwę znają głównie jej mieszkańcy. Wrocław to duże i znane miasto. I właśnie we Wrocławiu sześciolatki zmagają się ze zbyt wysokimi szafkami, brakiem miejsca do wypoczynku, elementarzem, który w szkole trafia pod klucz. I jak nie zapytać, czy szkoły rzeczywiście są gotowe na sześciolatki?
Przypomnijmy, że w kwietniu 2014 roku Joanna Kluzik Rostkowska apelowała do rodziców, by odwiedzili osobiście szkoły i przekonali się, że są gotowe na przyjęcie młodszych dzieci. Również według obietnic kuratorium oświaty i wrocławskiego magistratu podstawówki miały być przygotowane na przyjęcie najmłodszych uczniów. Zapewnienia urzędników i rzeczywistość, to jednak dwie różne sprawy.
Szafki dla pierwszaków są podwójne, jedna na drugiej. Maluchy nie sięgają nawet do zamka, o powieszeniu kurtki nie wspomnę
— mówi Gazecie Wrocławskiej mama sześciolatki. Dodaje, że nauczycielka nie chciała dać dziecku do domu darmowego elementarza, tłumacząc, że „jest własnością szkoły”.
Matka mówi też, że w sali, gdzie uczy się jej dziecko, nie ma kącika do rekreacji z dywanem, jak zapowiadał resort edukacji.
Dyrektor szkoły Jolanta Dołęgowska tłumaczy jednak, że szafki są przystosowane do użytku szkolnego.
To segment składający się z 4 boksów (2 na dole i 2 na górze). Szafki ustawione są bezpośrednio na podłodze. Dzieci klas młodszych, przede wszystkim pierwszoklasiści, nie korzystają samodzielnie z szafek, lecz z pomocą nauczyciela
-zaznacza dyrektorka.
Poza tym obok szafek są także stopnie, na które dzieci mogą stanąć.
Dyrektorka mówi też, że rodzice mogą zabrać podręczniki do domu.
Wychowawcy wystąpili do rodziców z propozycją pozostawienia ciężkich podręczników w sali lekcyjnej w miejscu do tego wyznaczonym, żeby odciążyć plecaki dzieci
— mówi dyrektor.
Brakujące dywany w kącikach rekreacyjnych dla najmłodszych uczniów mają pojawić się w szkole najpóźniej do końca września.
Nie do wszystkich wrocławskich szkół dotarł też „darmowy elementarz” i nikt nie wie, kiedy dotrze. W podwarszawskich Ząbkach dzieci uczą się w kontenerach, w jednej z warszawskich szkół lekcje zaczynają się o 7.15. Przykłady pokazujące jak bardzo szkoły są gotowe na sześciolatki można mnożyć.
Jeśli więc jest tak dobrze jak zapewnia MEN, dlaczego jest tak źle, że rodzice się skarżą i alarmują?
Czytaj też:
Prawnuk pisarza miał rację. Ch…, d… i kamieni kupa. Nie inaczej jest z reformą edukacji
ann/gazetawroclawska.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/lifestyle/213004-nie-taka-rozowa-rzeczywistosc-szesciolatka-jak-men-obiecywal?wersja=mobilna