Nadal toczą się dyskusje na temat tragedii, która wydarzyła się miesiąc temu, kiedy na koncercie rapera Travisa Scotta w Houston zginęło 10 osób, a setki zostało rannych.
Rodziny zmarłych (wśród nich jest też dziewięcioletnie dziecko) i rannych oskarżają Scotta i organizatorów koncertu o nieprzestrzeganie podstawowych zasad bezpieczeństwa, a wszystko to dla zysku.
Szczególnie ostro krytykuje się Scotta. Zarzuca się mu, że nie przerywał spektaklu, nawet w momentach, kiedy było jasne, że sytuacja na widowni wymyka się spod kontroli, a ludzie dosłownie się depczą.
Wielkie koncerty
Do tej pory w związku z tragedią wniesiono aż 140 aktów oskarżenia. To jasne, że cała sprawa będzie dyskutowana przez długi czas.
Niestety w świecie przemysłu muzycznego takie tragedie zdarzały się już wcześniej, zwłaszcza podczas wielkich koncertów.
W 2000 roku w Danii na koncercie Pearl Jam zginęło dziewięć osób. Na koncercie zespołu The Who w Ohio w 1979 roku było 11 ofiar. Koncerty masowe to wydarzenia wysokiego ryzyka i często zdarza się, że w ich organizacji popełniane są fatalne błędy.
Jednak w tym przypadku kontrowersje budzi przede wszystkim sama muzyka, która w pewnym sensie byłą katalizatorem tragicznych wydarzeń.
Travis Scott jest typowym przedstawicielem „trapu”, podgatunku hip-hopu, który w tekstach koncentruje się na przemocy, seksie i narkotykach. Hip hop zawsze podejmował takie tematy, ale nowe pokolenie wykonawców, w tym Travis, przeniosło to na „wyższy poziom”.
Śpiewanie o przemocy
Katolicki portal National Catholic Register opublikował tekst, w którym ostrzegał przed tym faktem i wiąże go, co prawda pośrednio, z tragedią, która wydarzyła się podczas koncertu. W swoim tekście NCR ostrzega, że śpiewanie o przemocy stało się głównym nurtem i że rodzice powinni być tego świadomi i chronić przed tym swoje dzieci.
Nie tylko katolickie portale pisały w taki sposób o tragedii w Houston. Nawet media świeckie uważają, że zachowanie Scotta i jego stosunek do fanów były już wcześniej kontrowersyjne.
Raper już kilkakrotnie na koncertach zachęcał publiczność do wejścia na scenę i nieodpowiedzialnego zachowania wobec innych. Ostatnio ukazał się film z koncertu w Szwajcarii, na którym raper zachęca publiczność do pobicia gościa, który podszedł do niego i próbował zdjąć mu but. Według niektórych interpretacji najgorsze wydarzenia na koncercie w Houston miały miejsce po tym, jak publiczność właśnie próbowała wejść na scenę.
Destrukcja i nihilizm, które w coraz większym stopniu dominują w kulturze popularnej, zaczynają mieć coraz bardziej niszczący wpływ na młodych ludzi. Tragiczne wydarzenia na koncercie w Houston są tego dowodem.
Wydaje się, że lewicowo-liberalny establishment nie jest już tak gotowy, jak kiedyś, do obrony muzyków, którzy flirtują z przemocą w swoich tekstach.
Przypadek Mansona
Bardzo ciekawy jest przypadek Marilyna Mansona.
Muzyk, znany z szokujących występów i tekstów, został niedawno oskarżony przez kilka kobiet, głównie jego byłe dziewczyny, o wykorzystywanie seksualne i gwałt. Oskarżenia pokazały, że wszystkie te seksualne perwersje, o których śpiewał, Manson w tym samym czasie i praktykował w prawdziwym życiu, zmuszając do nich swoje partnerki.
Czy to może kogoś dziwić?
Wszystko to dostrzegają świeckie media, wśród których niektóre wzywają Scotta do poniesienia części odpowiedzialności za tragiczne wydarzenia.
Czy to oznacza, że w kulturze popularnej będzie coraz mniej miejsca na tolerowanie przemocowych treści?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/577270-czy-ta-tragedia-zmniejszy-tolerowanie-przemocy-w-kulturze