Czy widzieliście Polaków w brytyjskiej telewizji? Polacy są największą grupą imigrantów w Wielkiej Brytanii, szacowana na 900 tyś ludzi, więc wydaje się, że powinni być wszędzie w telewizji. A jednak nie. Nie ma ich prawie wcale.
pisze w The Spectator dziennikarz i autor książki „Kings & Comedians: A Brief History of British-Polish Relations” Ben Sixsmith. Autor przyznaje, że zna wiele fascynujących historii Polaków nadających się na film. Jeden z jego przyjaciół pracował jako prywatny barman dla gangstera, a inny przeszedł drogę od bezdomnego do obsługiwania największych celebrytów w popularnej londyńskiej restauracji. „Ich historie, jak wiele innych, mogą być tematem na wspaniałe dramaty. To wstyd, że one nie istnieją”.
Sixsmith przypomina, że w licznych programach brytyjskiej telewizji w centralnym miejscu występują Azjaci i muzułmanie. Jego zdaniem jest wiele polskich aktorów, którzy mogą zagrać na najwyższym poziomie w takich produkcjach. Jednym z nich jest Marcin Dorociński, znany na wyspach z filmu o Dywizjonie 303, ale również z historycznego dramatu BBC „Szpiedzy w Warszawie”.
Autor dodaje, że ciągle widać kampanie domagające się obecności w popkulturze osób LGBT czy kobiet. „Jeżeli jednak chodzi o Polaków, nikogo to nie obchodzi. Szukałem w internetowym wydaniu Guardiana jakiejkolwiek wzmianki o marginalizacji Polaków. Nic”- pisze. Ostatnie słowo napisał po polsku.
Sixsmith odnotowuje, że Polakom zdaje się ten stan rzeczy nie przeszkadzać. Polscy imigranci nie mieszają się w politykę na Wyspach. Trudno się z nim nie zgodzić. Polska emigracja nigdy i nigdzie nie była w historii mocna i zjednoczona. Widać to szczególnie dobitnie w USA. Autor zwraca jednak uwagę na jedną szalenie ważną rzecz. Polacy są biali i są chrześcijanami, więc lewicę z zasady nie obchodzą.
Nie jestem zwolennikiem parytetów rasowych, etnicznych czy seksualnych w popkulturze, więc nie domagam się większej liczby Polaków w brytyjskim kinie. Nie znoszę inżynierii społecznej i wspieranie norm poprawności politycznej zawsze będę uważał za zło, nawet jeżeli ona pomaga Polakom. Nie zmienia to faktu, że brytyjski dziennikarz ma rację, że imigranci z Europy wschodniej są zupełnie pominięci przez lewicę. Nawet jeżeli są wyzyskiwani przez „wrednych kapitalistów”. Powód jest prosty i znamienny dla przemiany jaka zaszła w mainstreamie światowej lewicy. Lewica jest dziś skupiona nie na walce klasowej, ale walce rasowej. Rewolucja ma odbywać się nie przez podburzanie mas przeciwko burżuazji i kapitalistom, ale na skłócaniu jednej rasy przeciwko drugiej.
Widać to szczególnie w awanturze, jaka trwa obecnie w USA. Donald Trump został oskarżony o rasizm dlatego, że powiedział, iż cztery kongresmenki Alexandria Ocasio-Cortez, Ayanna Pressley, Ilhan Omar i Rashida Tlaib mogą wyjechać z USA jak im się ten kraj tak bardzo nie podoba. Gdyby Trump użył tego stwierdzenia w stosunku do białych polityków, nikt by nie miał pretensji. Wolno bowiem powiedzieć białemu, że jak mu się nie podoba USA, to może znaleźć sobie inny kraj, gdzie będzie szczęśliwy. Powiedzenie tego osobie o innej skórze niż biała, jest już rasizmem.
Trudno się więc dziwić, że polski imigrant będzie zawsze imigrantem drugiej kategorii w zestawieniu z osobą z Afryki czy Bliskiego Wschodu. Ma po prostu mniej ważny dla lewicy kolor skóry. Warto więc zadać sobie pytanie, kto w tej układance jest rasistą?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/455562-brytyjski-dziennikarz-gdzie-sa-polacy-w-brytyjskiej-tv