Kiedy przeczytałem jesienne zapowiedzi Teatru Telewizji, poczułem się jak człowiek, któremu obiecują ucztę życia. Czeka nas maraton historyczny. Przez chwilę nawet zacząłem kręcić nosem, że brak tu współczesności. Ale prawda jest taka, że napisać dramat o nas dla nas to dziś z różnych powodów najtrudniejsze wyzwanie. A na dokładkę mamy jesień stulecia Niepodległości. No i wreszcie, choćby Wojciech Tomczyk nauczył mnie, że pisząc o historii, można poddawać współczesność bezlitosnej egzegezie.
Mam się nie cieszyć, że Jakub Pączek i Piotr Derewenda napisali sztukę o Rejtanie? Przecież aż się o to prosiło, to znakomity materiał wręcz do filmu czy serialu. Że wreszcie obejrzę „Generała” Jarosława Jakubowskiego, dramat osnuty wokół dziejów końca dyktatora Jaruzelskiego. Tekst czytałem, ale nie widziałem w teatrze, teraz będzie okazja. Że Paweł Woldan zajął się postacią prymasa Hlonda. Że Jan Englert poszaleje z „Latem” Tadeusza Rittnera, trochę w stylu mistrza Felliniego, na dokładkę w gwiazdorskiej obsadzie.
No i na koniec: mam się nie cieszyć z deseru? Oto Wawrzyniec Kostrzewski, mój ulubiony reżyser, porywa się na „Wesele” Wyspiańskiego. Z dobrodusznym optymizmem zapewnia, że znajdzie klucz. Po filmie Wajdy, a jednak mu wierzę. Sprawdzimy w grudniu.
No ale zaczęło się od „Fryderyka”, o Chopinie – napisała to widowisko i wyreżyserowała Agnieszka Lipiec-Wróblewska, uczennica Jerzego Grzegorzewskiego. Na ekranie telewizorów będzie w poniedziałek 10 września. Ja już widziałem. I polecam: rzućcie okiem.
Mateusz Matyszkowicz , wicedyrektor TVP, opowiadał, jak go zaciekawiła książka Piotra Witta „Przedpiekle sławy. Rzecz o Chopinie” więc zainspirował jej literacką adaptację. Bo Witt, obecny zresztą na premierze na Woronicza z masą anegdot, odkrył, że Chopin nie od razu zdobył sławę w Paryżu, że cierpiał wiele miesięcy biedę i załamanie. Powstała ascetyczna opowieść o człowieku niepewnym, niecierpiącym swego nowego miejsca na ziemi, poddanym opresjom typowym dla początkującego artysty.
Moje wrażenie było mieszane. Bo Chopin tak nastawiony jest tu na przeżywanie aktu twórczego, że nas z trudem dopuszcza do swego wnętrza. Bo ta sztuka wolna jest nie tylko od tez (to akurat dobrze), ale i od dylematów. To właściwie strumień luźno płynących, chwilami dygresyjnych scen, skądinąd z wielkim smakiem nakręconych. To kosz przypraw, trochę bez głównego dania. Jeszcze z wątkiem współczesnym, młodej artystki cierpiącej na niemoc twórczą, dopóki nie dotknie fortepianu, na którym ON wygrał w końcu karierę.
Nie w każdym momencie męki tak szczególnej grupy jak muzycy, z rozprawami na temat muzycznych technik, mnie porywały. A zarazem ten strumień obrazów jakoś zaciekawiał, choćby pytaniem, co stanie się dalej z tak emblematyczną dla polskich dziejów postacią. No i nie mając mocnej fabuły, ta opowiastka ma swój zamglony, chwilami bardzo smutny klimat.
Anegdoty nawet jeśli dygresyjne, nie budujące wielkich pytań, przykuwały uwagę - w scenerii opisanego jako mroczny koszmar, przerażonego epidemią cholery Paryża. W tle Mickiewicz i Słowacki, pogubienie polskiej emigracji, zawiedzione nadzieje na wolność, dekadencja i rozpacz. Wywodzimy się przecież wszyscy i z tego. Nie wiem, na ile to masowe dziś doświadczenie – ja tak czuję.
Krzysztof Szczepaniak, jeden z najlepszych aktorów polskich młodego pokolenia, był Chopinem nie tak wątłym, jak jego wyobrażenie, choć szamocącym się z sobą i bardzo zapatrzonym w głąb siebie. Ale Szczepaniak kogokolwiek nie zagra, zdominuje świat przedstawiany swoją charyzmą. Mnie kazał zadawać sobie stare jak świat pytanie, czy można żyć komfortowo obok tak wielkich artystów jak Chopin. Ale i pytanie dodatkowe: gdzie sam Szczepaniak będzie za lat 10, 20? Chyba gdzieś blisko szczytu.
Zaskoczeniem była zjawiskowa Paulina Szostak, aktorka Narodowego, znana z serialu „Belfer”, jako sprzeczna ze stereotypem Delfina Potocka. Nie sawantka z salonu, a krucha dziewczynka prześladowana przez męża i tracąca dzieci. Poniekąd ofiara egoizmu twórczego Frycka, nie mająca odwagi tak tego nazwać.
A w tle galeria osób: Marcin Hycnar jako wiecznie popłakujący Mickiewicz, bardzo dobry Maciej Charyton jako zblazowany Słowacki, naturalny Maciej Musiał jako polski powstaniec, Grażyna Barszczewska, Krzysztof Wakuliński, Zbigniew Zamachowski - postaci z paryskiej socjety muzycznej. Oni wszyscy rzadko wchodzą z sobą w relację, jakby błądzą mijając się w mgle Klasa aktorów uczyniła ten zapis faktów dodatkowo interesującym. W ostateczności historyczne przedstawienia są także po to żeby wiedzieć, jak było.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/411182-trudny-fryderyk-biedna-delfina