Nie wystarczy już stalinowskie wymazywanie ze zdjęć, upss przepraszam, wycinanie z gotowych filmów oskarżonych o molestowanie seksualne aktorów. Nie wystarczy już nakładanie na ceremonie filmowe czarnych kiecek i udawanie, że nie wiedziało się o standardach panujących w Hollywood. Nie wystarczy już…a zresztą przejdę do sedna.
Teraz postępowe środowiska Hollywood wpadły na nowy poziom radzenia sobie z drapieżnością wrednych samców i coraz wredniejszych samic. Netflix, który przez skandale seksualne zrzucił ze swojego pokładu m.in. Kevina Spaceya („House of Cards”) i Danny Mastersona („The Ranch”) poszedł jeszcze dalej.
Według brytyjskiego The Independent członkowie obsady produkcji Netlixa muszą zgodzić się na nowe formy walki z molestowaniem. Jakie? Cóż, chciałbym dziś wznieść się na wysoki poziom sarkazmu i ironii. Chciałbym po prostu wymyśleć, to co przeczytacie droczy czytelnicy za sekund kilka. Niestety rzeczywistość jest już tak absurdalna, że moja wyobraźnia okazuje się być zbyt uboga i nudna. Wyłączam więc szyderczy ton i relacjonuję, co właśnie wyczytałem w prasie.
Nie wolno będzie teraz patrzeć na kogokolwiek na planie dłużej nić 5 sekund. Nie wolno poza graniem inicjować żadnych uścisków. Nie wolno też prosić o numer telefonu koleżanek i kolegów z planu. Skąd takie doniesienie? Według The Sun cała ekipa nowego sezonu „Black Mirror” była pytana o kwestię #MeToo, gdzie pojawiły się takie sugestie. Netflix ich nie potwierdził. Jednak nie zaprzeczył im również. Przedstawiciele giganta VOD ograniczyli się do stwierdzenia, że „są dumni” z różnych sposobów walki z molestowaniem, które wprowadzono.
Czy jakikolwiek dalszy komentarz jest potrzebny? Mógłbym teraz wypuścić całą serię żartów z pomysłu ludzi Netflixa. Tylko po co? Mnie to już naprawdę śmieszyć przestaje. Już nie tylko dochodzimy do granic absurdu. My je dawno przekroczyliśmy. My? Tak. Mieszkańcy krajów zachodniej cywilizacji. W najśmielszych skeczach Monty Pythona nie widzieliśmy tak kuriozalnych pomysłów, jak odmierzanie ilości sekund spojrzenia na drugą osobę.
To już się jednak dzieje. Zachodnia Europa i USA poddaje się fali poprawności politycznej bez najmniejszego sprzeciwu. Przecież rekordy są po to by je bić. Rekordy idiotyzmu również, więc możemy być pewni, że odpowiednia długość spojrzenia na drugą osobę nie będzie ostatnim stopniem nieradzenia sobie z istotą problemu. Wszystko dzieje się na naszych oczach. Kiedy oni spojrzą przed siebie na tyle długo, by dostrzec zbliżającą się ścianę? Pięć sekund nie wystarczy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/399524-patrzenie-na-kogos-dluzej-niz-5-sekund-to-molestowanie-szalenstw-ciag-dalszy?wersja=mobilna