Bardzo się cieszę z wywiadu, jakiego udzielił mi Patryk Vega. Jest to rozmowa zupełnie inna od tych, jakie do tej pory z nim czytaliście. Szczera, mocna i przepełniona duchowością rozmowa pokazuje inną twarz filmowca. Pokazuje nie wulgarnego, epatującego przemocą twórcę najpopularniejszych polskich filmów ostatnich lat. Na łamach tygodnika Sieci Vega odsłania swoją głęboką wiarę i wrażliwość. Zarówno feministy jak i katolika. A może katolickiego feministy? Eklektyzm godny kina Vegi.
Cieszę się, że reżyser tak się otworzył w temacie, który od lat eksploatuję. Chodzi o miejsce chrześcijaństwa w popkulturze? Pisałem o tym w książce „Bóg w Hollywood”. Rozmawiałem o tym z hollywoodzkim aktorem Jimem Caviezelem z „Pasji” Mela Gibsona. Również Muniek Staszczyk z T.Love opowiadał mi o swoim nawróceniu. Vega wyraźnie idzie drogą właśnie takich gwiazd. Mam też nadzieję, że artystycznie będzie się do nich zbliżał, choć nie życzę mu porzucenia specyficznej stylistyki jego intrygujących filmowych bohomazów. Lepiej by je okiełznał, nie gubiąc swojego autorskiego stylu.
Ostatnie kilka filmów Patryka Vegi pochlastałem swoim piórem recenzenckim. Jednak odzyskałem wiarę w kino Vegi. Jego „Kobiety mafii” to najlepszy film od czasu znakomitego serialu „Pitbull” sprzed dekady. Również przyzwoity serial „Botoks” na Showmax bije na głowę kinową wersję tego najbardziej niepoprawnego politycznie polskiego filmu ostatnich lat.
Patryk Vega to dziś najbardziej kontrowersyjny twórca polskiego kina. Stworzył sobie nad Wisłą własne Hollywood. Robi kino autorskie. Za prywatne pieniądze inwestorów. Podczas, gdy dotowane państwowymi funduszami i obsypywane nagrodami filmy gromadzą górą 500 tyś widzów w kinach, Vega lekką ręką przekracza 2 miliony. Co roku wypuszcza kolejny film. Showmax w tym roku pokaże jego drugi po „Botoksie” serial oparty na pierwszej części nowej mafijnej trylogii. Jednocześnie Vega wzbudza coraz większe kontrowersje. Kochany przez widzów i znienawidzony przez krytyków. Bareja naszych wulgarnych czasów? Trochę tak. Jestem pewien, że to tekstami jego postaci Polacy wciąż będą mówić za kilkanaście lat. Potrafi też ująć specyfikę ulicy. Ma ucho do dialogów. Znajduje klucz do gust mas. Stary mistrz kina akcji Władysław Pasikowski, który przejął na chwilę od skłóconego z producentem serii Vegi markę „Pitbull”, pokazał, że o ile ma warsztat, to nie potrafi wzbudzić takich emocji jak pomysłodawca policyjnej serii.
Ma też Vega w sobie coś z Ed Wooda, najgorszego reżysera wszechczasów i jednocześnie skrajnego narcyza rozkochanego we własnym „talencie”. Tyle, że Vega jest pokorny i ma świadomość swoich braków warsztatowych. Pracuje więc ze współscenarzystą „ogarniającym” jego anarchię narracyjną, którą reżyser tłumaczy „strumieniem świadomości”.
Mnie jednak coś innego fascynuje w filmach Vegi. Jest to jego szczera i głęboka wiara, o której ponad godzinę rozmawialiśmy w jego warszawskim biurze. To ona pchnęła reżysera znanego wówczas głównie z mocnego serialu „Pitbull” do naszpikowania ciekawych „Służb specjalnych” (2014) treściami ewangelicznymi ( wątek nawróconego, umierającego na raka zabijaki z WSI). Następnie Vega rozwścieczył środowiska lewicowe uwypuklając w „Botoksie” wątek aborcji. Patryk Vega to feminista kina ( w ostatnich jego trzech filmach bohaterkami są kobiety), który śmiertelnie zraził do siebie feministki przez antyaborcyjną wymowę „Botoksu”. W wywiadzie dla Sieci reżyser wyznaje, że właśnie dla tej sceny nakręcił cały film.
Modliłem się. Prosiłem o znak, by wiedzieć, w którą stronę mam pójść. Gdy wstałem z klęcznika, zobaczyłem napis na bramie kościoła: „Ocal życie dziecka”. Wtedy zdałem sobie sprawę, że nic nie ma znaczenia. Wiedziałem, że muszę zrobić ten film. Na przekór wszystkiemu i wszystkim, którzy mnie od tego odwodzili. Miałem tak silny imperatyw, że pozwolił mi przez to przejść. (…) Zrobiłem to przez proste przykazanie „Nie zabijaj”. Cała reszta została do tego dobudowana. Chodziło mi o to, by ludzie w masowym wymiarze zobaczyli aborcję. By namacalnie dotknęli tego, jak ona wygląda w rzeczywistości. Gdybym jednak zrobił film stricte o aborcji, to poszłoby na niego maksymalnie 300 tys. ludzi, a nie miliony. „Botoks” zdziałał więcej w kwestii aborcji niż wiele organizacji pro-life.
mówi reżyser. Nie wstydzi się w wywiadzie mówić o swoich dawnych uzależnieniach („Gdybym odniósł taki sukces komercyjny 10 lat temu, tobym z tobą dziś nie rozmawiał. Już bym nie żył”) , rażącym niektórych bogactwie, działalności charytatywnej i istocie sakramentów kościelnych („Mogłem przystąpić do spowiedzi i komunii świętej. To naprawdę mnie oczyściło”). Nie każdego stać na takie słowa.
Przecież wiara dziś jest niemodna. Zaściankowa. Moherowa. No, ale Vega nie pasuje do wizerunku „zacofanego katolika”. Jego filmy zarabiają miliony, jeździ wymarzonym od dzieciństwa Lamborghini i nie wstydzi się sukcesu. Ma też potencjalnie wielki wpływ na swoich fanów. „Mam wielką tubę propagandową w postaci mojego kina. Mam wielomilionową widownię. Mogę więc powiedzieć „dupa, dupa, dupa” albo przemycić bliskie mi wartości.”- mówi w wywiadzie. Czy teraz zacznie z tuby korzystać w bardziej widoczny sposób?
Przymierzam się do międzynarodowej produkcji o handlu dziećmi. To będzie centralne uderzenie w ciemność. Spotykając się trzy lata z handlarzami, ofiarami i ich rodzicami, policjantami czy naukowcami, nie znałem jeszcze całego problemu. Poznałem go dopiero, docierając do serc sekt satanistycznych, które wykorzystują dzieci. Zrozumiałem, że tego zła nie da się poznać bez kontekstu duchowego. To będzie film o walce dobra ze złem. Chrystus mówi, że „Królestwo wewnętrznie skłócone nie jest w stanie się ostać na fundamentach”. Do dzisiejszego świata coraz mocniej przenikają symbole satanistyczne. Nawet na tej najniższej płaszczyźnie. Znaki satanistyczne stały się zabawą. W tym filmie będę chciał pokazać, że za nimi kryje się zło i ciemność. Chcę wywołać w ludziach wstręt do zabawy tego rodzaju symboliką. Pokazując cierpienie milionów dzieci.
mówi Vega. Uderzenie w „jasełkowy satanizm”? Pokazanie pedofilii wśród satanistów, którzy tak chętnie wypominają Kościołowi skandale pedofilskie? Wszystko w trafiającej do milionów Polaków stylistyce? „Botoks” był kontrowersyjny? Słuchając religijnych wyznań Vegi w wywiadzie mogę użyć jankeskiego powiedzonka: „You ain’t seen nothing yet”.
Cały wywiad w poniedziałkowym numerze tygodnika Sieci.
Fragment:
Ł.A: Grzech wciąż czeka za rogiem. Dzięki każdemu kolejnemu spektakularnemu sukcesowi komercyjnemu twój portfel staje się grubszy. Nie boisz się, że wrócisz do tego, co już cię raz pochłonęło? Do alkoholu i hedonizmu?
Gdybym odniósł taki sukces komercyjny 10 lat temu, tobym z tobą dziś nie rozmawiał. Już bym nie żył. Bym się zachlał albo zaćpał. Jestem dzieckiem z blokowiska, więc mam w sobie ciągły lęk o byt. Boję się, że wrócę do ubóstwa z dzieciństwa. Przez długi czas zadręczałem się tą myślą, materializm nie koreluje z moją wiarą. Na skutek rozmów z księżmi zrozumiałem, że w bogactwie nie ma nic złego, o ile nie stawiamy mamony w miejscu Boga. Gdy kupowałem sobie wymarzone od dzieciństwa lamborghini, miałem poczucie, że to obnoszenie się z bogactwem. Ale to jest zamknięcie pewnego etapu w moim życiu oraz pokazanie też, że wierny Chrystusowi katolik może być człowiekiem materialnego sukcesu. Ja również spłacam swój dług. Zaangażowałem się w działalność charytatywną. Założyłem fundację pomocy dla sierot. Oddaje też dziesięcinę na ubogich, jak nakazuje Pismo.
Mój amerykański przyjaciel protestant mówi, że od kiedy daje dziesięcinę, to wiedzie mu się w biznesie. Przeszczepiasz ten rodzaj american dream w Polsce? Swój własny Hollywood nad Wisłą już stworzyłeś.
Nie pomagam ubogim z wyrachowania, choć oczywiście wierzę, że dawane dobro wraca. Otrzymuję tak dużo, nie zasługując na to, że nie wyobrażam sobie, aby nie pomagać bliźnim. Pamiętaj, że nie biorę żadnego państwowego dofinansowania do mojego kina. A więc inwestorzy i ekipa polegają na komercyjnym sukcesie. Jednocześnie wiem, że nie mogę się kierować wyłącznie tym aspektem. Nie jest to łatwe. Wielkie pieniądze tworzą wielki stres. Wróciłem więc do opowieści, jakie pisałem w dzieciństwie, m.in. o zamachu na Jana Pawła II. Wówczas czułem ogromną radość kreowania różnych historii. Coraz częściej myślę, że nie muszę się dziś spinać i mogę znów poczuć tę radość.
No tak, ale jesteś symbolem komercyjnego sukcesu w polskim kinie. Jeździsz wypasioną furą, jak rymował Liroy, „znasz znanych ludzi, a oni znają ciebie”. Masz status celebryty. Staje przed tobą młody spragniony takiego blichtru człowiek, a ty mu mówisz, żeby wystrzegał się hedonizmu? Jak ma to zrobić?
Nie wiem, czy jestem w stanie kogokolwiek czegoś nauczyć. Każdy musi przeżyć swoje błędy. U mnie spustoszenie zaczęło się w liceum…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/390078-vega-planuje-religijna-ofensywe-w-kinie-10-lat-temu-bym-sie-zachlal-albo-zacpal-mowi-w-szczerym-i-mocnym-wywiadzie?wersja=mobilna