Opowieść o życiu artysty jaką spisała, suflując pytania, Agata Napiórska jest spokojna, ostentacyjnie prywatna i low-profile: przeplatają się w niej smaki, anegdoty, zwroty wydarzeń, rodzinne wzruszenia i obrazki z podróży. Paradoksalnie, wielkiej historii najwięcej jest w pierwszych, traktujących o okupacyjnym dzieciństwie rozdziałach: ojciec malarza był głęboko umocowany w strukturach Delegatury Rządu na Kraj, starszy brat wyżywał się w przygodach na pograniczu kawalerki i partyzantki; matka ukrywała na strychu rodziny żydowskie i małemu Józkowi też należałaby się gałązka, listek bodaj z drzew sadzonych Sprawiedliwym. Pojawi się jeszcze echo wielkich spraw, zbiorowych emocji na archiwalnym zdjęciu z obozu harcerskiego w 1946 r.: druh Józek zdaje raport, mundurki, rogatywki i pepegi na gołe nogi; te osobliwe dwa-trzy lata dane Polsce na przypomnienie sobie międzywojnia przed ostatecznym zapadnięciem nocy stalinowskiej. Nie sposób było nie spytać o studia na krakowskiej ASP, na której w apogeum tej nocy na czas wizytacji wystawiano na sztalugach lipne płótna, a wśród wykładowców największym mirem cieszyli się Zbigniew Pronaszko i Hanna Rudzka-Cybisowa. Im dalej jednak w PRL-owski las, tym bardziej osobne są ścieżki twórcy, nie pojawiają się ani obowiązkowe, wydawałoby się, dla każdej biografii z tamtych lat „polskie miesiące”, ani kłopoty z cenzurą. Nawet z „bareizmów” w pamięć zapada bodaj jeden: okazuje się, że cudowną, brązowo-pergaminową fakturę, którą pamiętają wszyscy czytelnicy ilustrowanego przez Józefa Wilkonia „Beowulfa” (1961) zawdzięczamy wielkim papierowym workom, w które pakowano wówczas odważany na kilogramy cukier. „Przez długi czas sprzedawczynie odkładały mi te worki. Dziś nie ma śladu takiego papieru: beżowy, gruzłowaty, bardzo mocny” – rozmarza się malarz.
Nie wiem, czy rozmówczyni Józefa Wilkonia nie chciała zadawać zbyt drapieżnych pytań, czy taką konwencję rozmowy uzgodniono już na wstępie, ale te pogwarki o wernisażach, szczęśliwych zbiegach okoliczności, blaszanych „trąbonosach”, wyklepanych dla muzyka Joszko Brody, zacne przecież i barwne, mające w sobie ciepło podwieczorka u dziadków i rozmowy w telewizji śniadaniowej zarazem, niekoniecznie może stanowiłyby usprawiedliwienie dla powstania trzystustronicowego tomu, gdyby nie to, jak splecione zostały z ilustracjami i opowieściami o nich. Podróż po Stanach, no tak, wynajęty pontiac, Wielki Kanion, sekwoje – po czym otwieramy kolejną rozkładówkę i staje się Wilkoń, jeśli tak można powiedzieć, oranż i karmin wybuchające na całą szerokość płaszczyzny, między czarnymi chmurami, nad szarą szosą. A takich malowanych z pamięci „autowidoków”, jak mówi, ma całe teczki, choć w książce znalazło się ich – jaka szkoda! – tylko kilka, w tym zakręt drogi w niebieskiej poświacie, który jest jak ilustracja do wiersza innego Polaka podróżującego trochę po Stanach, tego o „każdym drzewie osobnym na swoim klęczniku pod księżycem”.
I kiedy zaczyna się rozmowa o kolorze i kresce – kończy się poczciwość. Przestają nas dziwić sprzeczności (plamy, z których rosną korony drzew, obłoki i wielkie nieba w cyklu ilustracji do „Pana Tadeusza”, ale i kreski jak cięcia samurajską kataną), kiedy czytamy: „Zwróciłem uwagę na biegłość mistrzów japońskich, którzy duży pędzel maczany w wodzie zamieniali w precyzyjne narzędzie. Szpicem mógł ciągnąć cienkie linie, a nieściągnięty w formie luźnej miotły malował szeroką plamą”. To ważne objaśnienia, choć nadal pozostaje wrażenie, że malarz nie powiedział najważniejszego – o „wspólnym śnie ludzi, w którym mieszkają włochate zwierzęta”, i po przekartkowaniu książki raz, drugi, dziesiąty, nadal pozostajemy ze zdumieniem: jak to możliwe, że te akwarele i rtęciowa biel akrylu w „Don Kichocie”, konie groteskowe i piękne, mamuty jak rysowane jednym pociągnięciem węgla, rozpustna kotka w rozchylonym futrze, tury ciosane z jednej kłody i gęsi skrobane z jednej gałęzi – że to wszystko jest ten sam Wilkoń?
O książce Agaty Napiórskiej „Szczęśliwe przypadki Józefa Wilkonia” (Wydawnictwo Marginesy, Warszawa, 2018) i frapującej monografii Genevieve von Petzineger “Pierwsze znaki. Najstarsze symbole świata”, traktującej o spojrzeniu na świat paleoantropologów (tłum. Agnieszka Szurek, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków, 2018) – w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”.
-
W nowym numerze „Sieci” przejmująca i szczera rozmowa z Martą Kaczyńską o bolesnych wspomnieniach i braku rodziców oraz o wsparciu ze strony Jarosława Kaczyńskiego. Koniecznie przeczytaj cały wywiad!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/389478-zwierzoczlekomalarz-rzadko-cud-rodzenia-sie-nowego-bytu-z-kreski-widac-tak-wyraznie-jak-w-dzielach-jozefa-wilkonia