Krytyka bolszewizmu, dogłębna i mistrzowska, tak w wykonaniu intelektualistów, jak i polityków, również, jak odnotowałam, nigdy nie została zdefiniowana jako mowa nienawiści wobec prostego człowieka sowieckiego. Krytykę tę uznaje się za pełen udział w uwalnianiu narodów spod jarzma nieludzkiego, totalitarnego sposobu myślenia. Podobnie jest z krytyką nazizmu, której nie utożsamia się z krytyką przeciętnego obywatela Niemiec lat trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku. Przekonanie, że przeciwnicy islamu szkalują muzułmanów jako takich, jest dla mnie wyciszaniem racjonalnej i uprawnionej krytyki islamu, co jest całkowicie sprzeczne z duchem oświecenia.
Trudno się nie zgodzić, nieprawdaż? Mocno, jednoznacznie, radykalnie. Islamofobia!- krzykną. Ksenofobia i faszyzm!- dodadzą. Stała litania kapłanów poprawności politycznej. Tym razem nie chodzi jednak o kolejnego „zacofanego” prawaka ze wschodniej Europy. Nie chodzi też o narodowców z Europy zachodniej, ani Rosjan magicznie nawróconych na konserwatyzm. To słowa pewnej kobiety. Nie, nie chodzi o Orianę Fallaci. Ona jest dziś symbolem. Nazywana jest nawet prorokiem. „Euroarabia”- pisała to zanim stało się to modne. To słowa osoby, która może za nie odpowiedzieć jak inni obłożeni „fatwą” pisarze, filmowcy ( w Holandii jeden już za krytykę islamu został zamordowany) i dziennikarze.
Choć to nigdy nie stało się modne na europejskich salonach. Mówienie o Euroarabii jest nadal przejawem chamstwa na salonach. To krzyk, którego nie chcą usłyszeć. Wyperfumowane pudelki, zblazowane własnym wypruciem z fundamentów cywilizacyjnych. Ojkofoby nienawidzący własnej kultury. Gotowi sprzedać ją nawet islamskim fanatykom, którzy to ich w pierwszej kolejności zabiją po przejęciu władzy. No, ale cena jest tego warta. Ważne, że nie będzie śladów Chrystusa. O to w tym wszystkim chodzi.
Norweska dziennikarka, działaczka organizacji praw człowieka, niegdyś zadeklarowana lewicowa aktywistka z innej pozycji uderza w panoszący się w Europie islam. Robi to z pozycji liberalnych. Feministycznych. W końcu!- chciałoby się krzyknąć. Zawsze potarzam, że w przypadku nastaniu w Europie kalifatu chrześcijanie będą obywatelami drugiej kategorii. Będą musieli płacić większe podatki i będą mieli problemy z pielęgnowaniem wiary. Zachowają jednak głowy. W przeciwieństwie do ateistów, przedstawicieli LGBT i feministek. Islam nie może być demokratyczny. Tam gdzie rządzi islam, tam jest teokracja. Ta religia w swoich założeniach jest sprzeczna z wolnością. Szczególnie ujętą w liberalne szaty.
Storhaug jest ostrożna, choć łamie w książce wszystkie polityczne poprawne normy związane z islamem. Ciekawostką jest fakt, że choć nie jest ona zwolenniczką tezy o wielkiej różnicy między pokojowym i wojującym islamem, to przedmowę do polskiego wydania jej książki napisał muzułmanin Piotr IIbrahim Kalwas.
Dziennikarka pisze, że nie chcąc łamać norm poprawności politycznej musiałaby podzielić religię Mahometa na islam i islamizm. „Jednak im więcej zdobywałam wiedzy, tym mniej przekonywał mnie ten intelektualny, ideologiczny łamaniec. Islam, jako sterowany na każdym poziomie, totalitarny system społeczny, został stworzony w VII wieku przez Mahometa w arabskim mieście Medyna.”- pisze norweska dziennikarka.
„Islam, Jedenasta plaga” jest nie tylko publicystycznym krzykiem przerażonej przedstawicielki liberalnego świata Skandynawii, ale też reportażem z ulic umierającej Europy. Autorka chodząc po islamskich dzielnicach we Francji czy Szwecji musiała ubrać się w to samo co w krajach arabskich. Na europejskiej ziemi, w krajach, które wyeliminowały w imię laicyzmu z przestrzeni publicznej chrześcijaństwo, trzeba przestrzegać religijnych norm islamu! Te opisy są najmocniejsze. Autorka obrazowo pokazuje jak zmienia się europejska ziemia. Jak bardzo islam wgryza się w jej ducha i jak go przemeblowuje. Jakiekolwiek górnolotne słowa tolerancjonistów nie mają żadnych szans w zestawieniu z reporterskim opisem tego co dzieje się w kolejnych, upadających pod ciężarem islamskiego fanatyzmu europejskich miast.
Storhaug wbija też szpile w wynurzenia europejskich intelektualistów, którzy użyją każdego, najgłupszego argumentu, by pielęgnować pedagogikę wstydu. „Idea Brevika zrodziła się z atmosfery, którą sami wytworzyliśmy.”- pisze jeden z cytowanych przez nią norweskich polityków.
Zatem wszyscy przyczyniliśmy się do stworzenia potworowi Breivikowi obrazów wroga, ale nikt i nic nie stworzyło ich terrorystom, których ideologicznie natręctwo nakazuje nienawidzić wszystkiego, co zachodnie, a także wszystkich mniejszości, z homoseksualistami na czele, a także okazywać kobietom obsesyjną pogardę.
uderza punktowo autorka.
„Islam. Jedenasta plaga” to całościowe spojrzenie na islam. Historyczne, społeczne i ideologiczne. Jest to spojrzenie oczami liberalnego demokraty. Osoby domagającej się rozdziału państwa od kościoła. Nie ma gniewu i błysku Fallaci i zarażającego, pełnego ironii pesymizmu Houellebecqa. To jednak bardzo ważny głos, bowiem płynący z milczącej, uśpionej większości. Większości, która najmocniej powinna obawiać się maszerującej po Europie tej konkretnej religii i ideologii. Ideologii absolutnie sprzecznej z fundamentami europejskiego liberalizmu. Posłuchają swojej Kasandry? A posłuchali jej kiedyś? Troja upadła, tak jak upadnie Europa Zachodnia, która coraz mniej zasługuje na ratunek. Ona sama się znienawidziła.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/362097-islam-jedenasta-plaga-tym-razem-kasandra-jest-liberalka-jej-tez-nie-posluchaja?wersja=mobilna